Klienci w Niemczech nie wierzą własnym oczom. Kawa cenniejsza niż złoto? W niemieckich sklepach jej opakowania są kradzione tak często, że kilka dużych sieci straciło cierpliwość. Na półkach marketów, zamiast opakowań z ziarnami, zaczęły się pojawiać wyłącznie ich zdjęcia. Jeśli ktoś chce kupić kawę, musi „zamówić” ją u obsługi. Stowarzyszenie Handlu Detalicznego szacuje, że w samym Belinie sklepy tracą z powodu kradzieży ok. 200 milionów euro rocznie. W niemieckiej stolicy tylko w 2023 roku odnotowano prawie 40 tys. takich kradzieży. Okazuje się, że jednym z ulubionych łupów jest kawa. Złodzieje potrafią nawet wywieźć całe palety z tym produktem. Do tego napój błyskawicznie drożeje – w ciągu roku jego cena wzrosła o kilkanaście procent. Nic więc dziwnego, że popularne sieci – między innymi Rewe, Edeka i Lidl – powiedziały: dość!Plaga kradzieży kawy w niemieckich sklepach. Znane sieci w Berlinie się bronią„Nie robimy tego, żeby denerwować naszych klientów. Ale liczba kradzieży kawy wzrosła tak bardzo, że musimy się chronić” – powiedziała dziennikowi „Bild” Kristin Koebernik, szefowa supermarketu Edeka przy Koenigstrasse w Berlinie. Każdy, kto chce w tym sklepie kupić paczkę kawy, musi podejść do specjalnego stanowiska, przy którym sprzedawane są też papierosy i drogie alkohole.W markecie przy Schlossstrasse w berlińskiej dzielnicy Steglitz na próżno szukać opakowań produktu na półkach. Klienci znajdą tam tylko zdjęcia paczek z cenami. Jeśli ktoś chce kupić kawę, informuje o tym sprzedawcę, a sam produkt dostaje dopiero przy kasie.Nieco inny sposób na złodziei znalazł sklep przy Muellerstrasse. Opakowania kawy są tam przechowywane za szklaną szybą, na dodatek dość wysoko. Co ciekawe, dotyczy to nie tylko ziaren, ale też kawy rozpuszczalnej.„Inteligentne” półki pomagają marketom walczyć ze złodziejamiSą też placówki, które na półkach trzymają wyłącznie jedną-dwie paczki. Nawet jeśli złodzieje przechytrzą ochronę, to straty nie będą tak wielkie jak w przypadku pełnych półek. Skoro o półkach mowa, to niektóre markety montują systemy, które alarmują, kiedy z jednego miejsca zniknie szybko podejrzanie dużo produktów.„Jako pracodawcy ponosimy odpowiedzialność za naszych pracowników. Jeżeli straty z tytułu kradzieży będą zbyt wysokie, wpadniemy w tarapaty. Gdybyśmy nie zaczęli działać, moglibyśmy nie być w stanie zapłacić pensji lub rachunków. Kradzieże sklepowe na taką skalę stanowią zagrożenie dla istnienia sprzedawców detalicznych” – przyznała Kristin Koebernik.CZYTAJ TEŻ: Udawali pracowników wodociągów. Wyłudzili setki tysięcy złotych