Wieczorami w restauracji przesiadują Arabowie. Zakopiańska restauracja Księstwo Góralskie stała się znana w całej Polsce za sprawą zdjęcia paragonu za śniadanie. Jajecznica z trzech jaj kosztuje tam 67 zł. Tymczasem, jak uważa współwłaściciel lokalu, słynne już danie powinno być jeszcze droższe. – Wieczorami przesiadują tam cały czas Arabowie, wszystkie miejsca są zapełnione. Płacą za to. Ja im mam obniżyć teraz cenę? – mówi w rozmowie z „Gazetą Krakowską”. Lokal Księstwo Góralskie został otwarty w wybudowanej stosunkowo niedawno kamienicy przy Krupówkach. Już na pierwszy rzut oka widać, że różni się od innych – wewnątrz znajdziemy żyrandole w kolorze złota, drewniane wykończenia, rzeźby. Dominujący element to oscypek, który ma przypominać swoimi rysami diament.Ceny w menu również nie należą do standardowych. „Owsianka z owocami i miodem kosztuje 50 zł, crossaint z czekoladą – 47 zł, naleśniki z bananem – 55 zł. Za desery i słodkości trzeba zapłacić od 50 zł w górę” – czytamy w dzienniku. „Zakopane powinno mierzyć wysoko”– Dlaczego taka cena? Dlatego, że Zakopane w okresie przedwojennym było trzecim uzdrowiskiem w Europie, miało teatr, w którym występowała Helena Modrzejewska, przyjeżdżali tutaj bogaci ludzie. Po wojnie miasto wypłaszczyło się. Zrobiła się „małyszomania”, na Krupówkach w bramach pojawili się leżący ludzie z piwkiem w ręku. Teraz w Tatrach spotykamy ludzi ze spreyami malujących skały, zrzucających kamienie. Świetność z okresu przedwojennego minęła. A ja chcę do tego wrócić – tłumaczy „Gazecie Krakowskiej” współwłaściciel lokalu Wojciech Krzyściak.Dyskusję w mediach społecznościowych wywołał opublikowany paragon na kwotę 240 złotych. To cena za dwie jajecznice i dwie kawy. Plus koszty obsługi.Zdaniem Wojciecha Krzyściaka „Polska jest zakompleksiona” i „nie rozumie tej jajecznicy”, a Zakopane powinno się szanować i mierzyć wysoko.– A tymczasem pół kraju dyskutuje o 67 zł, w sumie to o drobnych pieniądzach – mówi zdziwiony. – W Księstwie Góralskim mamy najwyższej klasy wystrój, ornamentykę z czystego złota. Takiego miejsca w Zakopanem nie ma. Wieczorami przesiadują tam cały czas Arabowie, wszystkie miejsca są zapełnione. Płacą za to. Ja im mam obniżyć teraz cenę? – pyta.Krzyściak dodaje, że tak wysokie ceny w restauracji ustalił w pełni świadomie.– Mamy wyjątkowe góry, wyjątkowe miasto z piękną historią. A tymczasem nie cenimy się. Nie potrafimy się odpowiednio zmarżować – komentuje. Jego zdaniem jajecznica powinna być jeszcze droższa. Śniadanie z jajecznicą, kawą i owocami powinno kosztować 200 zł.– Na początku śmiali się ze mnie. A teraz wieczorami jest tu pełno ludzi. Do tego stopnia jest zainteresowanie, że musiałem wprowadzić opłatę za rezerwację miejsca po 100 zł. I nadal jest wysokie zainteresowanie – wyjaśnia. „Zapłata za dodatkowe elementy”– Ja również zgadzam się z tezą, że cena tej jajecznicy powinna być wyższa – mówi „Gazecie Krakowskiej” Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. – Tutaj nie ma znaczenia, że jajko kosztuje 1, czy 1,5 zł. Istotne są koszty wytworzenia, także w aspekcie serwisu i otoczenia, w którym to jajko jest konsumowane. Znaczenie ma tutaj jedno: jaką cenę za luksus może zapłacić konsument. Jeśli przedsiębiorca jest w stanie zaadresować swoją usługę do portfolio gościa, który płaci za specyficzną estetykę i odpowiedni poziom serwisu, to nie ma mowy o marży za samą jajecznicę, tylko o zapłacie za te dodatkowe elementy – podkreśla w rozmowie z dziennikiem. Nie zgadza się jednak z tezą, by masowo podnosić ceny w restauracjach, by przygotować ofertę tylko dla najbogatszych.– Kluczem do sukcesu Zakopanego jednak niestety jest szeroka adresacja oferty. Jest zbyt duże rozwarstwienie polskiego społeczeństwa, zbyt dużo przedsiębiorców działa na naszym terenie. Musimy być przygotowani na najbogatszych, tych słabiej sytuowanych, ale także na studentów, którzy są bardzo „cenoczuli”. Musimy dywersyfikować naszą ofertę, by była dla każdego – uważa Wagner.Czytaj też: Nad nielegalną atrakcją w Zakopanem wisi widmo rozbiórki