W końcu można ją leczyć na NFZ. Okres boli, przejdzie, jak urodzisz – słyszała Agnieszka, kiedy mówiła lekarzom o swoich dolegliwościach. Nie przeszło. Po latach okazało się, że to endometrioza. Cierpi na nią co piąta Polka. Od 1 lipca tę – kosztowną w leczeniu – chorobę można leczyć na NFZ. – Od 1 lipca rozpocznie się refundacja wysokospecjalistycznego leczenia endometriozy – mówiła w maju w Sejmie ministra zdrowia Izabela Leszczyna, dodając, dla pacjentek będzie dostępne zarówno leczenie farmakologiczne, jak i chirurgiczne. W planach jest także powstanie centrum endometriozy. Jak informuje ministerstwo, nowy model opieki wdrażany przez MZ zakłada zachowanie funkcji poradni ginekologicznych w diagnostyce i leczeniu prostych postaci endometriozy, ale zostanie wsparty o dodatkowe świadczenie dla pacjentek z endometriozą zaawansowaną. „Taka pani uroda, okres boli, przejdzie, jak pani urodzi”To przełom, bo przez lata pacjentki zmagające się z tą chorobą mogły liczyć wyłącznie na siebie. Ich dolegliwości często były przez lekarzy bagatelizowane – jak u Agnieszki. Ale to historia milionów kobiet. Na endometriozę cierpi, jak wynika ze statystyk, co piąta kobieta w wieku reprodukcyjnym. Wiele z nich szukając pomocy i rzetelnej diagnozy słyszało, że "taka ich uroda". Dopiero od niedawna mogą liczyć na poważne traktowanie, także dlatego, że świadomość na temat endometriozy bardzo w ostatnich latach wzrosła. To dlatego 30 maja ministra zdrowia Izabela Leszczyna podpisała rozporządzenie, którego celem jest większa dostępność rzetelnej, specjalistycznej opieki medycznej dla kobiet z tą chorobą. Jak podkreślała szefowa resortu zdrowia, nowe rozwiązanie jest wyjściem naprzeciw potrzebom pacjentek, które miały trudności w dostępnie do opieki.Czym jest endometrioza? Diagnozowana u kobiet średnio w wieku ok. 28 lat, endometrioza to przewlekła choroba zapalna, w której tkanka podobna do endometrium pojawia się poza jamą macicy, najczęściej w obrębie macicy mniejszej, jajników i otrzewnej. wędrująca śluzówka macicy poza jej jamą. Powoduje bolesne dolegliwość i utrudnia zajście w ciążę. Jak w przypadku Agnieszki. Agnieszka: Jak się dowiedziałam? Przy okazji „zwiadowczej” laparoskopii. Miałam wtedy 31 lat. Bolało od zawsze, od pierwszej miesiączki. Okres i owulacja – zawsze. "Taka pani uroda, okres boli, przejdzie, jak pani urodzi" - to słyszałam przez 18 lat. Miesiączkuję od 12 roku życia.Czytaj też: Badania nad endometriozą. Schorzenie podwyższa ryzyko rozwoju innych choróbJakaś nadwrażliwaOpowiada, że długo słuchała wyjaśnień lekarzy i wierzyła w ich słowa. Myślała, że ma boleć, a ona po prostu – najwidoczniej – gorzej niż inne kobiety znosi ból. Widocznie jestem nadwrażliwa – tłumaczyła sobie. Kiedy bolało tak bardzo, że musiała zwalniać się ze szkoły, kiedy zalewała ją krew i widziała skrzepy – sądziła, że tak ma być. Kiedy, mając 23 lata, nie mogła zajść w ciążę, szukała powodów: pewnie za młoda, facet nie ten, może za bardzo się stara.– Uważałam, że kobiety tak mają i już, a ja widocznie jestem za słaba, skoro nie umiem tego wytrzymać – opowiada. Kiedy po tej pierwszej laparoskopii okazało się, że przyczyną problemów jest endometrioza, od lekarzy usłyszała, że jest „niewielka”, że „może nigdy nie mieć dzieci”, że „można założyć implant” i „próbować wywołać menopauzę”. Tyle. Odcinków do badania histopatologicznego nie pobrano. Przez kolejne lata, kiedy Agnieszka leczyła się na niepłodność, endometriozy nie brano pod uwagę, a każdy lekarz leczył po swojemu. Często słyszała, że „nic nie da się zrobić”.26 latDziś – będąc w szóstym miesiącu ciąży, po latach starań o dziecko i wielu procedurach in vitro – podkreśla, że obecnie panuje zupełnie inne podejście. W jej przypadku pomógł lekarza, który zajął się jej jelitami. - Mój brzuch to był dramat, wyglądałam, jak w ciąży, miałam zaburzenia jelitowe, rozszalałą po procedurach niedoczynność tarczycy. W końcu trafiłam, w 2021 roku, do specjalisty od endometriozy i tam dostałam konkretną i sensowną diagnozę, która zresztą przez innych lekarzy była podważana. Mówili: ja tu nic nie widzę, naprawdę panią boli? No może szyjka boli, ale nie powinna.A Agnieszka, w związku z długim leczeniem i cierpieniem, które powodowała choroba, cierpiała na depresję i stany lękowe. – Po operacji wszystko minęło. Problemy z jelitami i stany depresyjne, nerka zaczęła po roku wyglądać na zdrowia, a wcześniej miałam cewnikowanie. Od tamtej pory zaczęłam żyć – mówi. Dodaje, że od pierwszego okresu do specjalistycznej (płatnej i prywatnej) operacji minęło 26 lat. Droga chorobaPodkreśla, że cieszą ja podjęte przez ministerstwo kroki, bo – po pierwsze – oznaczają większą świadomość na temat tej choroby, a po drugie – kobiety nie będą skazane na kosztowne, prywatne leczenie. Bo endometrioza, jak mówi, to bardzo droga choroba. Ministerstwo zdrowia zapowiada też szkolenia dla lekarzy, by kobiety nie spotykały się – jak w przypadku Agnieszki – z brakiem wiedzy, woli i nieśmiertelną kwestią: „Taka pani uroda”. Czy: „Ma boleć”.– Do wszystkich rektorów uczelni medycznych wystosuję pismo, w którym poproszę ich o to, żeby uwzględnili podczas zajęć właśnie z zakresu ginekologii, czym jest endometrioza, jak się ją diagnozuje, jak się leczy – zapowiedziała Leszczyna.Program ruszył 1 lipca. Pacjentkom, w zależności od ich potrzeb, ma zostać zapewniona także fizjoterapia, wsparcie psychologiczne i konsultacje dietetyczne.Czytaj też: Fajna babka, wspaniała matka. Co grozi kobietom w ich domach?