Stach zajrzał im w oczy. Rosmorport, federalna agencja podległa ministerstwu transportu Rosji, ogłosiła przetarg na prace związane z inspekcją statków w rosyjskich portach morskich na Morzu Bałtyckim. Kontrakt wart 3 miliardy rubli ma zapobiec kolejnym eksplozjom, które ostatnio regularnie nękają flotę Kremla. O nowych planach donosi branżowy rosyjski serwis PortNews. Jak wskazuje, przetarg o wartości 3,1 miliarda rubli (ponad 140 mln złotych) podzielony jest na mniejsze zadania, które obejmują: port w Petersburgu; porty w obwodzie leningradzkim (Ust-Ługa, Primorsk, Wysock i Wyborg), a także Kaliningrad. Czarne chmury nad flotą PutinaWykonawca będzie musiał przeprowadzić podwodną inspekcję statków w poszukiwaniu obiektów obcych (nieprzewidzianych w projekcie) oraz materiałów wybuchowych. Szacuje się, że koszt inspekcji jednego statku może sięgać nawet 2,8 mln rubli (przeszło 130 tys. złotych) i obejmować: układ śrubowy, stery strumieniowe, gruszkę dziobową (przednia część kadłuba niektórych statków), otwory i osprzęt. Decyzja podyktowana jest – jak odczytują ją w samej Rosji – niedawnymi incydentami i serią tajemniczych eksplozji rosyjskich tankowców zawijających do rosyjskich portów. Rosyjskie statki toną jeden za drugimOstatni taki przypadek miał miejsce właśnie w nadbałtyckim porcie Ust-Ługa na początku lipca. Początkowo pojawiły się informacje o wycieku amoniaku z tankowca Eco Wizard, później doszło do eksplozji. W tym samym porcie w lutym tego roku wybuchł, a następnie zatonął tankowiec Koala z olejem opałowym. Podobnych wypadków było znacznie więcej – o czym pisaliśmy w tym artykule. Zobacz także: Rosja odwraca się od największego patrona. W Pekinie to się nie spodoba