Rzucony na głęboką wodę. Na pewno nie był pierwszym wyborem Cezarego Kuleszy. Prezes PZPN mówił nawet, że jest za „miękki” na selekcjonera, ale ostatecznie ugiął się pod presją środowiska i stało się: Jan Urban został trenerem reprezentacji Polski. Pewne było, że Kulesza postawi na selekcjonera z Polski. Nawet gdy pojawiły się głosy, że posadą zainteresowany jest Gareth Southgate, wieloletni trener Anglików, sternik związku tylko pokręcił nosem. Musi być Polak, który rozumie naszą mentalność i nie będzie musiał uczyć się nazwisk piłkarzy. Wymarzonym kandydatem prezesa był Maciej Skorża, który obecnie prowadzi japońską Urawę Red Diamonds. Ten jednak asertywnie odmówił, argumentując, że ma ważny kontrakt z klubem. Było blisko powrotówNa karuzeli zostało kilku kandydatów. Oprócz Urbana byli to Jacek Magiera (który ma zostać asystentem) oraz Adam Nawałka i Jerzy Brzęczek, którzy już wcześniej piastowali tę funkcję. Cały proces trwał dość długo. Na początku bliski powrotu miał być Brzęczek, który chciał w sztabie Łukasza Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego, co podobno spodobało się Kuleszy. Później w kuluarach mówiło się, że rosną notowania Nawałki, ale ostatecznie prezes dogadał się z Urbanem, czyli tym, który miał być „za miękki”. Czytaj też: Hit nie zawiódł. Legia z pierwszym trofeum w sezonieCo zatem przekonało szefa PZPN? Wygląda na to, że zagrał pod publiczkę, bo dziennikarze i kibice apelowali, że to wybór najlepszy i najbardziej logiczny. Przede wszystkim dlatego, że Urban cieszy się dużą sympatią w środowisku. I to daje nadzieję, że poprawi atmosferę w reprezentacji, bo ta – oględnie rzecz ujmując – w ostatnich latach nie była najlepsza. Lewandowski wróci do reprezentacji? Wierzchołkiem góry lodowej była decyzja Michała Probierza, by zabrać opaskę kapitana Robertowi Lewandowskiemu. Reakcja napastnika Barcelony była błyskawiczna. „Dopóki Probierz będzie trenerem, nie zagram w reprezentacji”. Po porażce z Finlandią Kulesza nie miał wyjścia – musiał zmienić selekcjonera, żeby ratować strzępki wizerunku drużyny. Urban ma te strzępki posklejać i wydaje się do tego idealnym kandydatem, bowiem potrafi zaskarbić sobie sympatię piłkarzy. Powinien też dogadać się z Lewandowskim, choć to nie jest łatwe – ostatnim selekcjonerem, z którym „Lewy” miał dobre relacje był Paulo Sousa. Urban ma podobne usposobienie do Portugalczyka. Jest spokojny, stonowany i też grał w piłkę na dobrym poziomie – jest legendą Górnika Zabrze i Osasuny Pampeluna, ponadto rozegrał 57 meczów w drużynie narodowej. Zatem nie powinno mu zabraknąć autorytetu. Czytaj też: Godne pożegnanie. Historyczna wygrana na koniec pięknej przygodyJan Urban – kariera trenerska Wiemy już, że Urban był dobrym piłkarzem, jest powszechnie lubiany, ale jakim jest właściwie trenerem? Tu zdania są podzielone. Uczył się fachu w Hiszpanii, pracował w Osasunie, a po powrocie do Polski trenował Legię Warszawa, Polonię Bytom, Zagłębie Lubin, Lecha Poznań, Śląska Wrocław, a przez ostatnie cztery lata (z przerwą) Górnika Zabrze. W 2008 roku był także asystentem Leo Beenhakkera w reprezentacji. Największe sukcesy? Mistrzostwo, dwa Puchary i Superpuchar Polski z Legią oraz Superpuchar z Lechem. Trochę mało jak na 15 lat pracy. Dziennikarz Weszlo.com pokusił się o analizę każdego sezonu pracy Urbana. Co mu wyszło? 5 sezonów udanych, 5 średnich i 5 słabych. Czyli po równo. Trzeba jednak pamiętać, że praca w klubie i w reprezentacji ma zupełnie inną specyfikę. Adam Nawałka, gdy obejmował reprezentację miał na koncie mniej sukcesów na koncie, a okazał się – jak dotąd – najlepszym polskim selekcjonerem w XXI wieku. Jaki jest cel Urbana? Ocieplenie wizerunku, poprawa atmosfery w reprezentacji, dogadanie się z Lewandowskim, zdobycie zaufania wszystkich piłkarz – to wszystko jest ważne, ale najważniejsze, by awansować na mistrzostwa świata, które już w przyszłym roku odbędą się w USA, Kanadzie i Meksyku. Urban zostaje rzucony na głęboką wodę, bo jego debiutem będzie mecz z Holandią w Rotterdamie (4 września) w ramach eliminacji mundialu. Trzy dni później drużynę narodową czeka rewanż z Finlandią na Stadionie Śląskim.