„Nie potrzebujemy zagranicznych partnerów”. Po inwazji na Ukrainę Rosja z każdym rokiem coraz mocniej uzależnia się od Chin. Teraz zaczyna odczuwać tego skutki. Nowa propozycja Dumy Państwowe z pewnością nie spodoba się w Pekinie. Według powszechnej opinii ekspertów Rosja stała się młodszym partnerem w relacji z Chinami. Inni komentujący – jak szef polskiego MSZ Radosław Sikorski – mówią wprost: Rosja stała się wasalem Chin. Kreml eksportuje surowce – ropę i gaz – zasilające chińską gospodarkę, ale importuje gotowe produkty i technologie. Rosja nie potrzebuje Chin? Tu się pan myli – Nie potrzebujemy zagranicznych partnerów – mówi przewodniczący Komisji Ochrony Konkurencji Dumy Państwowej Walerija Gartunga. Tyle tylko, że to nie prawda, z którą rosyjscy populiści nie chcą się pogodzić. Bez chińskiego wsparcia gospodarczego i zaciągu północnokoreańskich żołnierzy armia Putina miałaby prawdopodobnie potężne problemy z utrzymaniem swoich sił na Ukrainie. Zobacz także: Putin chce przekonać prezydenta Chin. „50 miliardów rocznie”Nierówna konkurencja W Pekinie z pewnością nie spodoba się więc propozycja Dumy Państwowej podniesienia ceł na chińskie samochody, głównie elektryczne, aby wesprzeć rosyjski przemysł motoryzacyjny. Przedstawił ją w wywiadzie dla portalu Lenta.ru wspomniany szef komisji Dumy Walerij Gartunga. Jak tłumaczył, samochody z Chin są ewidentnie tańsze od rosyjskich ze względu na skalę produkcji, a jedynym sposobem na wyrównanie konkurencji jest zastosowanie środków protekcjonistycznych. Pekin mocno zainwestował w Rosji. Teraz liczy na zwrot Ale potencjalne niezadowolenie Chin to jedno. Eksperci wskazują także na kłopoty, które może to oznaczać dla rosyjskiej gospodarki. Nie jest bowiem tak, że bez chińskich pojazdów rynek sobie tak łatwo poradzi – rodzima produkcja, lekko mówiąc, mocno kuleje. „Podatki i cła na chiński import mogą uderzyć w marki, które stały się filarami rosyjskiego rynku samochodowego po wycofaniu się z niego firm europejskich, japońskich i amerykańskich” – uważa Aleksandr Korotkow, prezes koncernu Likvi. W komentarzu dla „Izwiestii” przypomniał, że chińscy producenci samochodów nie tylko kontynuowali działalność w Rosji po wybuchu wojny na Ukrainie, ale także zaczęli lokalizować produkcję, tworząc miejsca pracy w regionach. Kreml więcej zarabia na chińskim niż rosyjskim aucie Co więcej – z wyliczeń stowarzyszenia dealerów samochodowych wynika, że Kreml zarabia więcej na importowanych samochodach z Chin niż produkcji krajowych pojazdów. Jako przykład serwis Moscow Times podaje chiński model Jetta VA3 sedan, który w salonach kosztuje 2,5 miliona rubli, choć jego realna cena to około 900 tysięcy rubli. Różnica (blisko 65 procent) to: opłaty, dostawa, marża lokalnego dystrybutora czy dealera. Czytaj więcej: FSB ma kwity na Chińczyków. Największy patron Rosji uznany za wroga