Trudności polityków z interpretacją treści. Wystawa „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”, która opowiada o losach dziesiątek tysięcy mieszkańców Pomorza wcielonych do armii III Rzeszy, została skrytykowana przez środowiska prawicowe. Autorom zarzuca się m.in. fałszowanie historii i rozmywanie odpowiedzialności Niemców za zbrodnie podczas II wojny światowej. Ci odpowiadają, że krytycy nie rozumieją, na czym wystawa polega i jaki jest jej cel. – Nie da się budować dojrzałej debaty o historii bez uczciwego spojrzenia na jej najbardziej bolesne aspekty – skomentował dr Andrzej Gierszewski, dyrektor Muzeum Gdańska. W ubiegłym tygodniu (12 lipca) Muzeum Gdańska, we współpracy z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku otworzyło wystawę „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”, która miała przybliżyć losy Pomorzan siłowo wcielonych do niemieckiej armii, m.in. Wehrmachtu. Za pomoc w organizacji wystawy odpowiada także Centrum Badań Historycznych Polskiej Akademii Nauk w Berlinie.Zapowiadając wystawę napisano, że na powierzchni 200 m kw. zobaczyć będzie można oryginalne eksponaty, fotografie, nagrania, instalacje artystyczne oraz osobiste pamiątki rodzinne. Wystawie towarzyszy również program wydarzeń o charakterze naukowym i edukacyjnym.Zobacz również: Historyczne szach’in’szachy, czyli polsko-perskie dziejeWystawa budzi emocjeOtwarcie wystawy skupiło uwagę wielu polskich polityków, głównie z kręgów prawicowych. Jednym z krytyków jest prezydent Andrzej Duda, który stwierdził, że informację o otworzeniu wystawy „przyjął z oburzeniem”, dodając, że „nie ma zgody na relatywizowanie historii”.„Przedstawianie żołnierzy III Rzeszy jako »naszych« to nie tylko fałsz historyczny, to moralna prowokacja, nawet jeśli zdjęcia młodych mężczyzn w mundurach armii Hitlera przedstawiają przymusowo wcielonych do niemieckiego wojska Polaków. Polacy, jako naród, byli ofiarami niemieckiej okupacji i niemieckiego terroru, a nie jego sprawcami, czy uczestnikami. Gdańsk – miejsce, gdzie zaczęła się II wojna światowa – nie może być sceną dla narracji, które rozmywają odpowiedzialność sprawców” – napisał Duda.„Takie działania podważają fundamenty naszej tożsamości i godzą w szacunek dla Ofiar. Jako Prezydent Rzeczypospolitej stanowczo się temu sprzeciwiam. Kto relatywizuje zbrodnie, ten rozbraja sumienie narodu” – podsumował prezydent. Zobacz także: Historia Dnia Matki. Polska jedynym takim krajem na świecieW podobnym tonie ocenił wystawę szef MON, Władysław Kosiniak-Kamysz.„Wystawa w Muzeum Gdańska „Nasi chłopcy” dotycząca mieszkańców Pomorza Gdańskiego służących w armii III Rzeszy nie służy polskiej polityce pamięci. Nasi chłopcy, żołnierze i cywile, Polacy, bronili Ojczyzny🇵🇱 przed nazistowskimi Niemcami do ostatniej kropli krwi. To oni są bohaterami i to im należą się miejsca na wystawach” – uważa lider PSL-u. W mocniejszych słowach wystawę skomentował Mariusz Błaszczak z PiS, poprzednik obecnego szefa MON, który mówi o „realizowaniu niemieckiej narracji”.„To jawna realizacja niemieckiej narracji, a prowadzą ją przecież instytucje, które powinny strzec polskiej pamięci historycznej. Tego rodzaju wystawy to próba przekłamania historii. „Nasi chłopcy” bronili Polski i ginęli od niemieckich dział, a nie zakładali mundury Wermachtu czy SS. To nie jest tylko źle zorganizowana wystawa – to polityczna prowokacja i kolejny dowód, że „strażnicy pamięci” spod znaku Koalicji 13 grudnia realizują niemiecką agendę historyczną. Takie narracje są niebezpieczne: niszczą polską pamięć i rozmywają odpowiedzialność za zbrodnie II wojny światowej” – twierdzi Błaszczak.„Apeluję: powiedzmy stanowcze NIE projektom, które zamiast bronić pamięć – zakłamują historię” – dodał polityk PiS Czytaj więcej: „Źli” Niemcy i Chrobry-buntownik. Komuniści absurdalnie przepisali historię„Tytuł nie jest przypadkowy”Czy zarzuty polityków mają sens? Według władz Muzeum Gdańska „narracja wokół wystawy bywa wykorzystywana instrumentalnie dla doraźnych celów politycznych”.„Sprzeciwiamy się niesprawiedliwym i powierzchownym ocenom pojawiającym się w przestrzeni publicznej w związku z wystawą „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy” – wyłącznie ze strony osób, które nie zapoznały się ani z samą ekspozycją, ani z jej kontekstem historycznym i edukacyjnym” – czytamy w oświadczeniu muzeum.Wydaje się, że to, co budzi największe kontrowersje w debacie o wystawie, jest jej nazwa, a konkretnie jej człon – „Nasi Chłopcy”, które wiele osób odczytuje jako łączenie polskiego społeczeństwa z Wehrmachtem, a także z jego zbrodniami.W oświadczeniu dyrektora Muzeum Gdańska, dr. Andrzeja Gierszewskiego, czytamy, że tytuł „Nasi chłopcy” nie jest przypadkowy. „Dotyczy on setek tysięcy osób – synów, braci i ojców z pomorskich rodzin. Zostali oni postawieni w sytuacji bez wyboru. Nasza wystawa pokazuje ich w sposób daleki od czarno-białych ocen” – dodał.Dyrektor wyjaśnia, że historiom osób przedstawianych na wystawie towarzyszą materiały edukacyjne, komentarze ekspertów i głosy rodzin, które przez dekady nie miały prawa wybrzmieć.„Nie da się budować dojrzałej debaty o historii bez uczciwego spojrzenia na jej najbardziej bolesne aspekty” – napisał i dodał, że zachęca do odwiedzenia wystawy — i dopiero potem do formułowania ocen.Zobacz także: Prawda o Wołyniu trafia do Brukseli. Unijny dokument z historyczną wzmiankąMinisterstwo kultury zabrało głosDo sprawy odniosło się także Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które przestrzegło przed dezinformacją w social mediach.„Wystawa „Nasi chłopcy” prezentowana przez Muzeum Gdańska przywraca pamięć o Polakach, którym podmiotowość została przemocą odebrana, i o których na całe dekady zapomniano. Wystawa przybliża losy dziesiątków tysięcy Polaków, przymusem wcielonych do Wehrmachtu. Ogromna część z nich zdezerterowała, zasilając później szeregi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Misją instytucji takich jak muzea jest rzetelne i kompleksowe prezentowanie historii, często dotyczącej tematów trudnych i do tej pory przemilczanych” – tłumaczy resort kultury.Według ministerstwa, „zarzuty o przekłamywanie historii, które forsowanie są przez część sceny politycznej są nie tylko szkodliwe - podważają zaufanie do instytucji, których fundamentalnym zadaniem jest strzeżenie prawdy historycznej”.„Instytucje muzealne kierują się etosem badawczym, opartym na weryfikacji źródeł, analizie faktów i prezentowaniu różnorodnych perspektyw. Przeszłość powinna być i jest opowiadana przez polskie instytucje kultury w sposób rzetelny, a nie taki, w którym wykorzystywane są wygodne narracje polityczne” – podsumowano. Zobacz też: Narodowy pomnik w Jedwabnem oburza Izrael. „To fałszowanie historii”