Szara eminencja. Wołodymyr Zełenski szykuje przetasowania w ukraińskim rządzie. Tekę może stracić kilkoro ministrów, dymisji może spodziewać się nawet premier, Denys Szmyhal. Niewiele to jednak zmieni. Za sznurki u naszych wschodnich sąsiadów pociąga bowiem ktoś inny. Andrij Jermak, szef Biura Prezydenta, to nieformalny „wiceprezydent” Ukrainy. Ktokolwiek zostanie premierem, będzie – jak twierdzą złośliwi – co najwyżej kolejną marionetką. Urodzony w 1971 roku w Kijowie, Jermak z wykształcenia jest prawnikiem. Studiował prawo międzynarodowe na prestiżowym Uniwersytecie im. Tarasa Szewczenki, a następnie przez lata prowadził kancelarię prawną specjalizującą się w prawie medialnym i własności intelektualnej. W tamtym czasie był również producentem filmowym, aktywnym w branży rozrywkowej i telewizyjnej.To właśnie w tym świecie – mediów, prawa, marketingu – zetknął się z Wołodymyrem Zełenskim, jeszcze zanim ten został politykiem. Ich relacja miała się zacieśniać na długo przed kampanią prezydencką w 2019 roku. Po wygranych wyborach Jermak błyskawicznie awansował: najpierw został doradcą prezydenta ds. zagranicznych, a w lutym 2020 roku – szefem Biura Prezydenta.Szara eminencjaRaczej nie przemawia publicznie. Nie pokazuje się na wiecach, nie udziela wywiadów w zachodnich stacjach telewizyjnych tak jak Zełenski. Ale jego wpływ na politykę Ukrainy – zarówno wewnętrzną, jak i zagraniczną – jest, biorąc pod uwagę oficjalnie piastowaną funkcję, nieproporcjonalnie duży. To on koordynuje kluczowe negocjacje z partnerami zachodnimi, rozmawia z urzędnikami Białego Domu i europejskich stolic, to on prowadził tajne rozmowy z Rosją na początku wojny. To także Jermak przewodniczy ukraińskiej delegacji ds. odbudowy, spotyka się z inwestorami i przygotowuje projekty reform.Ma opinię człowieka brutalnie skutecznego, lojalnego wyłącznie wobec prezydenta, ale też kogoś, kto centralizuje władzę i zarządza nią poza oczami opinii publicznej. W ostatnich latach konsekwentnie wzmacniał pozycję, obsadzając najważniejsze stanowiska „swoimi” ludźmi. Premier Denys Szmyhal, wicepremier Julia Swyrydenko, minister obrony Rustem Umierow – wszyscy uchodzą za osoby powiązane z Jermakiem i zależne od jego decyzji. Kolejny premier, kim by nie był, również będzie musiał przed nim odpowiadać.Władca bez mandatuZarówno zwolennicy, jak i krytycy Zełenskiego przyznają: Andrij Jermak jest dziś realnym centrum decyzyjnym w ukraińskiej polityce. Część tamtejszych dziennikarzy i politologów nazywa go wręcz „wiceprezydentem” – z tym że bez oficjalnego tytułu, mandatu i demokratycznej odpowiedzialności. Pojawiają się też określenia nieco bardziej złośliwe, takie jak „quasi-premier”, „Rasputin Zełenskiego” czy „zielony kardynał” (od kolorów partii prezydenta).Jego przeciwnicy zarzucają mu autorytarne ciągoty i tłumienie pluralizmu politycznego. Zarazem jednak nawet oponenci nie mogą mu odmówić skuteczności – to właśnie Jermak odpowiadał za koordynację pomocy wojskowej z Zachodu, za mediacje w sprawach jeńców, za przyspieszenie integracji Ukrainy z UE i NATO. Bez niego wiele z tych procesów mogłoby się rozpaść.Z drugiej strony: jego styl rządzenia oparty na lojalności i personalnych relacjach budzi niepokój. Szczególnie w sytuacji, gdy wojna przedłuża się, a kontrola demokratyczna nad władzą de facto zanika. Biuro Prezydenta stało się superresortem: zarządza, nominuje, usuwa i ustala strategię państwa. W takim układzie rola rządu czy parlamentu sprawia wrażenie symbolicznej. A nie tak powinno przecież być.Kłopoty w rajuPozycja Jermaka nie jest jednak niepodważalna. W ostatnich miesiącach pojawiły się sygnały o osłabieniu jego wpływów – zarówno na tle niepowodzeń w relacjach z administracją amerykańską, jak i zmiany na stanowisku szefa brytyjskiego wywiadu MI6. Krytyka płynąca z Waszyngtonu dotyczyła m.in. stylu negocjacji Jermaka i jego niechęci do kompromisów, co miało utrudniać relacje Ukrainy z kluczowymi sojusznikami. Niemniej, wciąż to on pozostaje głównym architektem polityki personalnej i strategii państwa.Nadchodząca zmiana premiera, choć budzi emocje i spekulacje, nie zwiastuje zatem prawdziwej rewolucji w układzie sił. Dopóki Jermak pozostaje kluczowym rozgrywającym, ukraińska polityka będzie podporządkowana jego wizji, a premier – niezależnie od nazwiska – pozostanie przede wszystkim wykonawcą decyzji „władcy zza kulis”.Czytaj również: Trump znów zmienił zdanie. Pomoże Ukrainie trafić w Moskwę