Waldemar Kowalewski złamał nogę. Mija drugi dzień, odkąd pochodzący ze Szczecina himalaista Waldemar Kowalewski utknął na Broad Peak ze złamaną nogą, na wysokości 6500 metrów. Nie może tam dolecieć helikopter, a dotychczasowe próby wydostania podróżnika zakończyły się niepowodzeniem. Trwa walka z czasem. Łukasz Supergan napisał na Instagramie, że złe warunki atmosferyczne spowodowały, że do tej pory nie udało się ruszyć z pomocą. Wysoko w górach pada śnieg, a to powoduje duże zagrożenie lawinowe, które „dziś wydaje się być nawet większe niż wczoraj w chwili wypadku”. Jest jednak nadzieja dla Kowalewskiego. Udało się bowiem skompletować zespół, który spróbuje ewakuować polskiego himalaistę . To zespół trzech nepalskich Szerpów, którzy pracują pod K2 jako przewodnicy. „Będą z pewnością szybsi i sprawniejsi na wysokości niż my, wspinacze z Europy i USA. Bez względu na to, będzie to jednak poważna i wymagająca akcja. Będziemy śledzić ich postępy z bazy” – napisał w mediach społecznościowych Supergan. Stan rannego stabilnySupergan narzekał, że nie udało się zorganizować helikoptera wraz z ekipą, która mogłaby sprawnie dotrzeć do Waldemara Kowalewskiego. „Jeśli działania nie dadzą rezultatów, podejmę próbę wyjścia do obozu 2. i wyżej, jeśli to możliwe – wspólnie z innymi osobami. Nie wiemy jednak, czy da się przejść lawinowy teren powyżej obozu 2”. Dodał, że z poszkodowanym utrzymuje stały kontakt. „Jego stan jest stabilny, poza urazem nogi (prawdopodobnie złamanie lub zerwanie mięśnia nad kostką). Razem z jego kolegą Jarkiem są w namiocie, gdzie mają śpiwory i gaz”. Supergan zauważył, że Kowalewski „poszedł do wysokiego obozu podczas śnieżycy, kiedy prognozy jasno nakazywały zejście”. „Schodził w terenie bardzo narażonym na lawiny. Ten czynnik spowodował wypadek, a dziś uniemożliwił dotarcie do niego” – uzupełnił.Więcej o wypadku polskiego himalaisty przeczytasz TUTAJ.