Indoktrynacja i militaryzacja. Białoruś coraz chętniej wciąga dzieci w wojenną propagandę. Reżim Alaksandra Łukaszenki tworzy „dziecięce oddziały pogranicza”, które wysyłane są na granicę z Ukrainą. Ubrane w mundury, z radiostacjami i atrapami broni, biorą udział w patrolach pod okiem żołnierzy. Białoruski reżim obrał kurs na militaryzację szkół i indoktrynację młodzieży w duchu „łukaszyzmu” – gloryfikacji ZSRR i kultu „baćki” (ojca narodu) Alaksandra Łukaszenki – alarmuje Biełsat.W roli wroga „obsadzono” Ukrainę i sąsiednie państwa NATO. Propagandowy kanał telewizyjny STV wyemitował reportaż, o tym, jak we wsi Hłybockaje „uczniowie na ochotnika strzegą granicy Ojczyzny z Ukrainą”. Po raz pierwszy o „dziecięcym oddziale pogranicza” informowała gazeta władz rejonu homelskiego w 2022 roku – na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Dziecięcą zabawę objęli wtedy „patronatem” żołnierze miejscowej placówki Państwowego Komitetu Pogranicznego. Kamizelki taktyczneW telewizyjnym materiale widać nastolatków, ubranych w mundury białoruskich pograniczników, kamizelki taktyczne, a także naszywki Służby Pogranicznej i Homelskiego Oddziału Pogranicznego. Naszywkę z flagą Związku Sowieckiego nosił na czapce dowódca „dziecięcego patrolu”, a jego kolega miał przypięty do munduru rosyjski medal z symbolami inwazji na Ukrainę. Czytaj także: Rosjanie szkolą nawet przedszkolaków. „Uczą się rzucać granatami”Z reportażu propagandowej telewizji wynika, że „oddziałem” dowodzi 14-letni Daniił Czuprys, uczeń Szkoły Średniej numer 22 w Homlu. Nastolatek z rosyjskimi medalami to z kolej Raman Atroszczenka, uczeń Szkoły Średniej numer 25 w Homlu. Przyznał się, że mundur oddał mu wujek, żołnierz wojsk pogranicznych.Dziecko z kałasznikowemObecnie nastolatkowie biorą udział w ćwiczeniach na terenie strażnicy. Podczas reportażu występowali też z radiotelefonem i bronią – prawdopodobnie białoruską modyfikacją automatu Kałasznikowa AKMS-MB. Zastępca dowódcy miejscowych pograniczników Juryj Kaścienicz potwierdził w rozmowie z STV regularną współpracę z „dziecięcym oddziałem”. Przyznał, że chłopcy są nawet zabierani na patrole wzdłuż granicy z Ukrainą. Czytaj również: Białoruska operacja przy granicy. „Stawiają zęby smoka i coś kopią”