Nie wszystko idzie jednak po myśli rapera. Raper dziękujący swoim prawnikom i obrońcy, którzy ukradkiem ocierali łzy wzruszenia – takie sceny rozegrały się podczas rozprawy Seana „Diddy'ego” Combsa przed nowojorskim sądem. Ława przysięgłych oczyściła gwiazdora hip-hopu z najcięższych zarzutów. Mimo że muzykowi nadal grozi wysoka kara, reakcja Combsa nie powinna dziwić, bo taki werdykt już jest dla niego ogromnym zwycięstwem. Założyciel wytwórni Bad Boy Records nie odpowie za spisek w celu dokonania wymuszeń ani handel ludźmi. Werdykt ogłoszono po trzydniowych obradach. Dla 55-letniego Combsa to niewątpliwie powód do radości. Gdyby wszystkie zarzuty pod jego adresem zostały potwierdzone, gwiazdorowi groziłoby nawet dożywocie.Przysięgli uznali Combsa za winnego dwóch lżejszych przestępstw – transportu w celu umożliwienia prostytucji. Prokuratura zapowiedziała, że będzie domagać się maksymalnej kary, czyli w sumie 20 lat więzienia, jednak obrońcy producenta przekonują, że dwa lata pozbawienia wolności powinny stanowić jej górną granicę.Proces Seana „Diddy'ego” Combsa: muzyk padł na kolana i dziękował przysięgłymJak donosi BBC, kiedy podczas środowej rozprawy ława przysięgłych ogłosiła swoją decyzję, raper nie potrafił ukryć radości. „Diddy” padł na kolana i przyciskał głowę do krzesła. Kiedy wstał, zaczął bić brawo swoim prawnikom, część obrońców udało mu się też uściskać.Nie były to jedyne sceny, jakichś świadkiem okazał się sąd na Manhattanie. Gwiazdor odwrócił się do przysięgłych, pokazując im gest wdzięczności – ręce złożone jak do modlitwy. To samo producent pokazał swojej rodzinie – córkom, synom oraz 85-letniej matce – do których później radośnie machał. Członkowie rodziny producenta i jego fani, którzy po brzegi wypełnili salę sądową, wiwatowali po ogłoszeniu werdyktu.Humor mogła nieco popsuć raperowi późniejsza decyzja sądu federalnego na Mahnattanie. Główny obrońca Combsa, Marc Agnifilo, zaproponował 1 mln dolarów kaucji w zamian za możliwość powrotu artysty do domu w Miami. Sędzia Arun Subramanian stwierdził jednak, że gwiazdor musi pozostać w areszcie na Brooklynie. Uzasadnił to licznymi dowodami przedstawionymi w trakcie procesu, wskazującymi na akty przemocy, których dopuścił się oskarżony.Pozwy cywilne przeciwko „Diddy'emu”: raper zaprzecza zarzutomProces „Diddy'ego” jest następstwem oskarżeń ze strony jego byłej partnerki, piosenkarki R&B Cassie. Podczas rozprawy zarzucano raperowi, że przez ponad dwie dekady wykorzystywał swoją pozycję, majątek i wpływy jako szef „przestępczego przedsiębiorstwa” do seksualnego wykorzystywania kobiet. Obrona utrzymywała, że zarzuty zostały „znacznie wyolbrzymione”.Oprócz kary za dwa lżejsze przestępstwa, producent będzie musiał stawić czoła również wielu cywilnym pozwom o gwałt i napaść seksualną, którym konsekwentnie zaprzecza. Według jego prawników powódki domagają się „szybkich wypłat”.CZYTAJ TEŻ: Miarka się przebrała. „Nazista” Kanye West traci kontrakty