Analiza Marcina Ogdowskiego. Otwarty konflikt między Izraelem a Iranem możemy już chyba uznać za zjawisko historyczne. Obie strony ogłosiły zwycięstwo, a relacje między nimi wróciły w koleiny zimnej wojny. Sukces odtrąbiły również Stany Zjednoczone – i właśnie na tym aspekcie tzw. wojny dwunastodniowej chciałbym się skupić. Amerykański atak na Iran mówi nam bowiem dużo zarówno o możliwościach militarnych Ameryki, jak i o politycznej woli rządzących supermocarstwem. Dla Polski nie są to dobre wnioski… Najpierw jednak garść faktów. Amerykański nalot na irańskie obiekty jądrowe nastąpił 22 czerwca. Wzięło w nim udział siedem samolotów B-2 Spirit, które przeleciały przez Atlantyk w kierunku Iranu. Maszyny znajdowały się w powietrzu przez 18 godzin, nim dotarły nad cele, po drodze kilkukrotnie pobierając paliwo. Bombowce zrzuciły 14 bomb penetrujących GBU-57, co stanowiło pierwsze w historii użycie tej broni w warunkach bojowych. Dwanaście ładunków spadło na zakład nuklearny w Fordo.Czytaj więcej: Dieta, sen i odporność. Dwa dni w powietrzu w B-2 to wyższa szkoła lataniaCele w Iranie Amerykanie porazili też z okrętu podwodnego USS Georgia, który wystrzelił kilkadziesiąt pocisków manewrujących Tomahawk. W sumie siły amerykańskie użyły 75 precyzyjnych pocisków kierowanych. Wykorzystano 125 samolotów – obok „niewidzialnych” dla radarów B-2, także myśliwców czwartej i piątej generacji oraz kilkudziesięciu tankowców powietrznych, samolotów wywiadowczych i rozpoznawczych. Innymi słowy, potężnej militarnej machiny.– Prześladowca Bliskiego Wschodu będzie teraz musiał zaakceptować pokój. Jeśli tego nie zrobi, kolejne ataki będą o wiele silniejsze – zapowiedział prezydent Donald Trump tuż po nalocie. A Pete Hegseth, szef Pentagonu, oznajmił: – Amerykański atak na trzy obiekty nuklearne w Iranie był sukcesem. Zniszczyliśmy irański program nuklearny.Niczym zachwyty nad PutinemTrump, jak wiemy, groźby ponownego uderzenia nie zrealizował. Szybko za to uznał, że sprawa z Iranem jest zakończona, wielokrotnie powtarzając tezę o zniszczeniu irańskiego programu nuklearnego. Wtórował mu wiceprezydent J.D. Vance, przy okazji rozpływając się nad militarnym i politycznym geniuszem swojego szefa. Mocno przypominało to zachwyty rosyjskiej propagandy nad geopolityczną przenikliwością i determinacją Władimira Putina – dodam uszczypliwie, choć po prawdzie to symptomatyczna i ważna kwestia, do której jeszcze wrócę.Czytaj też: „Izrael zawsze będzie wrogiem irańskiego reżimu”No więc co nam mówi amerykański atak o możliwościach USA? Że są imponujące. Do ataku wykorzystano bombowce strategiczne (wraz z całym towarzyszącym im lotniczym zapleczem) oraz atomowy okręt podwodny. Oba rodzaje uzbrojenia wchodzą w skład amerykańskiej strategicznej triady, a ta utrzymywana jest w rygorze wysokiej operacyjności. Innymi słowy, jest zawsze gotowa do działania.Skontrastujmy to z możliwościami rosyjskiej triady, której bombowce potrzebują tygodni przygotowań do ograniczonych uderzeń na Ukrainę, realizowanych w „cieplarnianych warunkach”, znad terytorium Rosji. Czy z możliwościami floty podwodnej, trapionej usterkami, niezdolnej do wysyłania okrętów w wielotygodniowe patrole z dala od wód macierzystych?W stronę podmiotowościB-2 przeleciały pół świata, niepostrzeżenie. Rosyjskie Tupolewy świecą na radarach niczym choinki (co w przypadku ataków na Ukrainę ogranicza ich skuteczność, daje bowiem Ukraińcom czas na przygotowanie się do odparcia nalotów). Łącznie „duchy” spędziły w powietrzu po niemal 40 godzin (dolot i powrót), co nie byłoby możliwe bez flotylli samolotów-tankowców, których Amerykanie mają setki (!), Rosjanie zaś raptem kilkanaście.Całą operację wspierały maszyny wczesnego ostrzegania – i tu znów mamy do czynienia z miażdżącą asymetrią w relacji USA-Rosja. Pierwszy z krajów ma dziesiątki tego typu samolotów, drugi dwa; cztery, jeśli przyjąć niższe wymagania dotyczące operacyjności maszyn.I można by tak wymieniać długo, dość stwierdzić, że amerykański show of force nad Iranem był mocnym sygnałem – nie tylko dla Moskwy, ale i dla Pekinu – demonstracją technicznych możliwości i, w jakiejś mierze, determinacji USA. Amerykanie potwierdzili, że mogą zaatakować dowolny cel na Ziemi, przy czym owa dowolność ma też wymiar polityczny. Iran to bliski sojusznik Rosji – i co z tego? I nic, Kreml nie był w stanie powstrzymać Białego Domu przed atakiem, na tym etapie wykazał się zerową sprawczością. A to bardzo demotywujący sygnał dla krajów-fanów „wielkiej Rosji”.Ten przekaz jest o tyle istotny, że USA Donalda Trumpa stały się wręcz pośmiewiskiem, na skutek swej dramatycznie złej i nieefektywnej polityki wobec Rosji i nie tylko. Stanom nic ostatnio nie idzie, a ich słabość rozzuchwala Rosjan i Chińczyków. Z tej perspektywy patrząc, Amerykanie zrobili krok w stronę odzyskania przez USA mocarstwowej podmiotowości.Czytaj też: Izrael zawiesił ataki na Iran. Operacja wojskowa uznana za sukcesWyjście z piaskownicyPolska mogłaby na tym skorzystać, zyskując potwierdzenie, że należy do wspólnoty, której przewodzi prawdziwe supermocarstwo. Mogłaby, gdyby Trump nie okazał się… sobą. Egotykiem i produktem czegoś, co określa się mianem „postpolityki”, w ramach której nie liczą się skutki podjętych działań, ale narracja na ich temat. „Nieważne, co przeżyłeś, co zrobiłeś, ważne, jak o tym opowiesz”, to naczelne hasło, które definiuje współczesną politykę, nie tylko w Stanach. Zostańmy jednak przy trumpizmie, który ów nadmiar narracji i niedomiar faktów ubrał dodatkowo w szaty kultu jednostki.Cokolwiek zrobi Trump, jest sukcesem, dowodzi jego geniuszu, przebiegłości, zręczności, dalekowzroczności – cech, o których istnieniu każdego dni przypomina sam prezydent i rzesze wiernych mu akolitów. Cła wcale nie paraliżują amerykańskiej gospodarki, ale znów czynią ją wielką. Atak na Iran zaś skończył się bezdyskusyjnym zwycięstwem – koniec kropka.Kto twierdzi inaczej, jest zdrajcą – taką łatkę przypiął Trump dziennikarzom, którzy poddali w wątpliwość efektywność amerykańskiego uderzenia. Medialne doniesienia opierały się o wstępne dane wywiadu – tym gorzej dla wywiadu. Kilka dni później przedstawiciele amerykańskich spec-służb zaraportowali, że – a jakże – uderzenie zakończyło się bezdyskusyjnym sukcesem.Oczywiście, wywiad mógł po drodze uzyskać dodatkowe informacje i stąd zmiana w ocenie, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że dane na publiczny użytek zostały zmanipulowane, skrojone pod polityczną tezę. Jeśli tak jest, to amerykańskie uderzenie na Iran – choć imponujące od strony technicznej – jawi się jako słomiany zapał. Efektowy ruch, po którym Trump stracił zainteresowanie tematem. Rzucił zabawki i wyszedł z piaskownicy.Czas przyjąć do wiadomościW postpolityce fakty się zakłamuje, ale one nadal są. Gdy ujrzą światło dzienne, wymyśla się na ich temat kolejną opowieść. W tym konkretnym przypadku warto też pamiętać, że twarda weryfikacja twierdzeń Trumpa raczej mu nie zaszkodzi. Gdy okaże się, że Irańczycy jednak zdołali uchronić najcenniejsze jądrowe aktywa i wreszcie wyprodukują bombę, obecny prezydent USA zapewne będzie już martwy. A póki co może budować swój wizerunek tego, który mocnym uderzeniem nie tylko wyeliminował atomowe zagrożenie, ale i zakończył wojnę.Dlaczego to niekorzystne dla Polski? Wyobraźmy sobie sytuację, w której realizuje się mało prawdopodobny (ale nie niemożliwy) scenariusz rosyjskiego ataku na nasz kraj. USA, wypełniając sojusznicze zobowiązania, wysyłają potężną armadę bombowców, a ta funduje siłom inwazyjnym „jesień średniowiecza”. Trump ogłasza zwycięstwo i odwołuje chłopców do domu. „Władimirze, czas usiąść do rozmów pokojowych”, pisze na swoim profilu w Truth Social. Ale Putin wciąż ma nadzieję, że mimo dotkliwych strat jednak mu się uda i próbuje dalej prowadzić działania zbrojne. Co zrobi prezydent USA, który właśnie obwieścił swój wielki sukces? W erze przed Trumpem i postpolityką wcale byśmy się nad tym nie zastanawiali, dziś musimy. Czas przyjąć do wiadomości, że choć Ameryka nadal pozostaje jedynym supermocarstwem z ogromnymi możliwościami projekcji siły, dysponenci tego potencjału to showmani, nie mężowie stanu…Czytaj też: Totalna dominacja. Izraelskie uderzenie na Iran pokazuje ważny atut