W razie wypadku kierowca od razu będzie winny. Z wyglądu przypominają rowery, jednak w rzeczywistości są nielegalnymi pojazdami elektrycznymi i stanowią poważne zagrożenie na drogach oraz chodnikach. Walczą z nimi nie tylko policjanci, ale też piesi i rowerzyści. Specjaliści ostrzegają, że sytuacja może wkrótce wymknąć się spod kontroli, a kierujący „fałszywymi rowerami” nie mają pojęcia, że w razie wypadku będą mieć spore problemy, nawet jeśli winny będzie ktoś inny. Na pierwszy rzut oka wyglądają jak zwykłe rowery, często mają manetkę gazu, nie wymagają pedałowania, a ich silniki działają również przy prędkości powyżej 25 km/h. To właśnie te pojazdy, które „udają rowery”, są dziś jednym z większych problemów w miejskim transporcie rowerowym – ocenił Olivier Schneider, wiceprezes Polskiej Federacji Rowerowej.Rower elektryczny – jak działa i co mówi prawo?Zgodnie z polskim prawem rower ze wspomaganiem elektrycznym to pojazd, którego silnik działa wyłącznie wtedy, gdy użytkownik pedałuje, i wyłącza się po osiągnięciu prędkości 25 km/h. – Jeżeli silnik pracuje niezależnie od pedałowania lub przekracza ten limit, to już nie jest rower – dodał.Ekspert zwrócił uwagę, że problemem są nie tylko pojazdy „skonstruowane nielegalnie”, ale również te, które zostały przerobione. W wielu przypadkach rowery są legalnie kupowane, a następnie modyfikowane – np. poprzez dodanie mikrochipa, który zwiększa moc silnika lub usuwa ograniczenie prędkości.Nielegalne pojazdy elektryczne nie powinny znajdować się na ścieżkach rowerowychTakie pojazdy – ostrzegł Schneider – są realnym zagrożeniem. – Mają gwałtowne przyspieszenie, są cięższe niż tradycyjne rowery, mogą poruszać się z dużą prędkością i zaskakiwać pieszych, kierowców i innych rowerzystów. Nie powinny znajdować się na ścieżkach rowerowych – zaznaczył.W Polsce użytkownicy takich pojazdów często nie zdają sobie sprawy z konsekwencji. – Jeśli dojdzie do wypadku, pełna odpowiedzialność spada na nich. Co więcej, nawet jeśli na przykład mieli pierwszeństwo, są traktowani jak osoba prowadząca nielegalny pojazd, a nie jak pełnoprawny rowerzysta – podkreślił Schneider.Czytaj też: Siedmiolatek wjechał rowerkiem pod auto. Policja publikuje nagranieProblem nie dotyczy – jak zaznaczył – jedynie bezpieczeństwa drogowego, ale także zdrowia publicznego. – Jesteśmy w trakcie epidemii braku aktywności fizycznej, depresji, fonoholizmu. Zwykły rower – również legalny elektryczny – to coś, co wspiera zdrowie psychiczne i fizyczne – podkreślił.Pojazdy elektryczne, które „udają rowery” – czy policja może je zatrzymać?Ekspert ostrzegł też przed społecznymi skutkami zjawiska. – Takie pojazdy psują wizerunek wszystkich rowerzystów, tworzą napięcia na ścieżkach i w ruchu miejskim. Budzą niechęć, nawet wobec tych, którzy poruszają się zgodnie z prawem – powiedział.Federacja rowerowa postuluje działanie na trzech poziomach: edukacji, egzekwowania prawa i kontroli rynku. – Sprzedawcy takich pojazdów również ponoszą odpowiedzialność – gdyby nie było ich w sprzedaży, nie byłoby problemu – zauważył.Techniczna identyfikacja takich pojazdów, choć bywa trudna, jest możliwa. – Manetka przyspieszenia, brak konieczności pedałowania, zbyt duża moc – to wszystko są sygnały ostrzegawcze. W przypadku wypadków pojazdy są zabezpieczane, a rzeczoznawcy oceniają ich legalność – zaznaczył Schneider.Dostawcy jedzenia coraz częściej widziani na nielegalnych pojazdachJak dodał, choć zjawisko to w Polsce dopiero się rozwija, reagować trzeba już teraz. – Jeśli nie zaczniemy działać, za kilka lat będzie za późno – zaznaczył, dodając, że w dużych miastach codziennie można spotkać dostawców jedzenia na rowerach poruszających się bez pedałowania, z prędkościami znacznie przekraczającymi dozwolone limity. – Nawet jeśli to tylko 1 proc. floty, są to pojazdy pokonujące najwięcej kilometrów dziennie – zauważył.Podkreślił też, że obecne przepisy są wystarczające – problemem jest ich egzekwowanie. – To nie kwestia prawa, tylko tego, by je stosować. Zasady są jasne, trzeba tylko zadbać o ich przestrzeganie – podsumował wiceprezes Polskiej Federacji Rowerowej.Wypadki drogowe z udziałem rowerzystów – statystykiJak wynika z danych Komendy Głównej Policji, w 2024 roku rowerzyści uczestniczyli w 3 765 wypadkach drogowych. W ich wyniku zginęło 169 osób, a 3 434 zostały ranne – w tym 3 416 kierujących rowerami oraz 18 pasażerów. W porównaniu z rokiem poprzednim liczba wypadków z udziałem rowerzystów wzrosła o 169, co stanowi wzrost o 4,7 proc.Zdecydowana większość tych zdarzeń miała miejsce na obszarze zabudowanym – odnotowano tam 3 314 wypadków. Natomiast poza obszarem zabudowanym, choć liczba wypadków była niższa (451), cechowały się one znacznie większą liczbą ofiar. W co piątym takim wypadku dochodziło do śmierci uczestnika – łącznie zginęło tam 87 osób.Czytaj też: Kaski ochronne dla dzieci i młodzieży. Minister zapowiada konsultacje