Sędziowie mają czas do 1 lipca. Sąd Najwyższy uznał w piątek za zasadne zarzuty protestu wyborczego wobec 11 obwodowych komisji wyborczych, w których przeprowadzono oględziny kart wyborczych po II turze wyborów prezydenckich. Uznał zarazem, że nieprawidłowości te nie miały wpływu na ogólny wynik wyborów. – Postępowanie dowodowe jednoznacznie potwierdziło te nieprawidłowości. Czy to były omyłki, czy celowe działanie, to już kwestia postępowania niezwiązanego z postępowaniem wyborczym prowadzonym przez SN, ale postępowania prowadzonego przez prokuraturę – powiedział w uzasadnieniu decyzji sędzia SN Adam Redzik.Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN rozpoznała w piątek jawnie protest, w którym zarządzono wcześniej oględziny kart i ponowne przeliczenie głosów w kilkunastu obwodowych komisjach wyborczych. Protest dotyczył komisji z Krakowa, Olesna, Mińska Mazowieckiego, Strzelec Opolskich, Grudziądza, Gdańska, Bielska-Białej, Tarnowa, Katowic, Tychów, Kamiennej Góry i Brześcia Kujawskiego.Jak podczas piątkowego jawnego posiedzenia w SN w sprawie tego protestu skonkludował swoje stanowisko przewodniczący PKW Sylwester Marciniak „kwestie dotyczące tych obwodowych komisji wymagają wyjaśnienia, łącznie z postępowaniem karnym, natomiast w naszej ocenie to jest różnica około 4 tys. głosów”.– To nie powinno się zdarzyć, bo każdy głos powinien odzwierciedlać to, jak wyborca zagłosował, natomiast w końcowym wyniku, gdy ta różnica między kandydatami wynosiła blisko 370 tys. głosów, należy uznać, że nie miało to wpływu na ustalenie wyniku wyborów – zaznaczył szef PKW.– Jest jedna pozytywna wiadomość, że w komisji w Tarnowie, która też była ujęta w proteście, okazało się, że wynik de facto po sprawdzeniu wszystkich kart odpowiada protokołowi – dodał Marciniak. W zakresie tej komisji SN uznał protest za niezasadny.Z kolei reprezentująca Prokuratora Generalnego prok. Renata Macierzyńska-Jankowska przyznała, że w sprawie tego protestu początkowo PG wnioskował o pozostawienie go bez dalszego biegu. Jednak zainicjowaniu weryfikacji oddanych głosów i w wyniku oględzin kart wyborczych, musi dojść do modyfikacji stanowiska PG.– W sposób jednoznaczny wynika, że doszło do naruszenia Kodeksu wyborczego, czy to w zakresie liczenia głosów, czy w większym stopniu w zakresie sporządzania protokołów – zaznaczyła prokurator. W związku z tym wnosiła o uznanie zasadności protestu, ale bez wpływu na wynik wyborów. Czytaj także: Byli prezesi Trybunału Konstytucyjnego krytykują skład Izby SNDo Sądu Najwyższego trafiło ponad 50 tysięcy protestów wyborczych. Zdecydowana większość wciąż czeka na rozpatrzenie.Jeśli Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych chciałaby zająć się wszystkimi, zostało jej bardzo mało czasu. Jak bowiem zdecydowała prezes SN, we wtorek 1 lipca ma zostać podjęta uchwała o ważności wyborów. Pełna jawnośćJak pokazuje dotychczasowa praktyka, zazwyczaj protesty wyborcze rozpatrywane były na posiedzeniach niejawnych. Zgodnie z prawem SN może odtajnić takie posiedzenia, jeśli zachodzi ważny interes społeczny.Zdaniem sędziów z taką sytuacją mamy do czynienia teraz. Stąd decyzja o jawności w pełnym tego słowa znaczeniu. W piątek 27 czerwca sędziowie przeprowadzili trzy jawne posiedzenia. Na sali obecni byli dziennikarze. Akredytować mogli się wszyscy obywatele.Czytaj także: Prokuratura dostała od Sądu tylko niewielką część protestów wyborczych