Randka była rosyjską pułapką. Rosyjskie służby dokonały w ostatnim czasie serii zamachów na ukraińskich żołnierzy pod pretekstem randki z młodą kobietą lub spotkaniem z wolontariuszką. W atakach zginął jeden wojskowy, a dwóch zostało rannych. O serii ataków na ukraińskich żołnierzy poinformował Biełsat. Według ustaleń stacji w sobotę 21 czerwca w Kijowie żołnierz Brygady Azow uniknął śmierci, gdy pojawił się na randce z młodą kobietą poznaną dzień wcześniej na Telegramie. Dziewczyna, przedstawiająca się jako Nastiusza, zaproponowała mu spotkanie przed jej blokiem. „Gdy mężczyzna przyszedł pod wskazany adres, otrzymał od niej wiadomość, że jeszcze się szykuje i by wziął klucze do klatki spod siedzenia stojącego na parkingu żółtego skutera. Żołnierz podszedł do pojazdu, ale sytuacja wydała mu się podejrzaną, więc się odsunął. W tym momencie skuter eksplodował. Azowiec nie odniósł obrażeń” – informuje Biełsat. „Nastiuszą” okazał się 19-letni mężczyzna z obwodu kijowskiego, zwerbowanym przez rosyjskie służby na Telegramie. Ujęli go funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), gdy realizował kolejne zadanie zlecone przez „opiekunów”, m.in. podpalenie samochodu wojskowego i dokonanie kolejnego zamachu bombowego. Za terroryzm i produkcję materiałów wybuchowych grozi mu 12 lat więzienia. Czytaj także: Polak obmyślał zamach na Zełenskiego. Chciał też dołączyć do specgrupy GRUWojna w Ukrainie. Zabójczy „prezent” Dzień wcześniej w Charkowie SBU i policja zatrzymali 19-letnią rosyjską agentkę, która również dokonała ataku terrorystycznego. Ją również Rosjanie zwerbowali na Telegramie. Przesłali kobiecie instrukcję produkcji ładunku wybuchowego z ogólnie dostępnych materiałów. Bomba była podłączona do telefonu komórkowego. Kobieta ukryła ją w bagażniku skutera. Następnie, udając wolontariuszkę umówiła się na przekazaniu maszyny ukraińskim obrońcom zostawiając ją w umówionym miejscu, które było obserwowane przez rosyjskie służby za pomocą ukrytej kamery. Gdy do pojazdu podeszli żołnierze, zdetonowano ładunek. Jeden z wojskowych zginął, a drugi został ranny. Agentka została zatrzymana w swoim domu. Znaleziono przy niej niewykorzystane elementy bomby i telefon z dowodami pracy na rzecz Rosji. 19-latce grozi dożywocie za akt terroru, który doprowadził do śmierci człowieka. Do trzeciego zamachu doszło w sobotę 14 czerwca w Charkowie. „Ukraiński żołnierz przyszedł pod klatkę bloku, gdzie rzekomo umówił się ze znajomą dziewczyną. Wtedy wybuchła ukryta bomba. Chłopak doznał licznych obrażeń od odłamków, ale jego stan jest obecnie stabilny” – ustalił Biełsat. Sprawcami zamachu mają być lokalni bezrobotni, w tym jeden recydywista. Oni również skonstruowali bombę odpalaną przez telefon, wedle instrukcji od rosyjskich opiekunów. Im również grozi do 12 lat więzienia. Czytaj także: Bomba w termosie. Tak Rosjanie werbują dzieci do zamachów