Bezpieczeństwo i zdrowie to „towary luksusowe”. Bezpieczeństwo i zdrowie to drogie towary. Luksusowe. Koszt przemocy domowej dla osoby, która jej doznaje, i jej rodziny – zwykle dzieci – to nawet 188 tys. zł. Teoretycznie ofiary przemocy powinno chronić i wspierać państwo. No właśnie: teoretycznie. Koszty przemocy domowej policzyła Niebieska Linia wraz ze Szkołą Główną Handlową w Warszawie. Z raportu „(Nie)widzialne koszty przemocy domowej w Polsce” wynika, że „koszty przemocy domowej dla osób jej doznających i ich rodzin w okresie 2 lat od momentu zgłoszenia przemocy do instytucji zewnętrznych mogą wahać się od około 17 tys. zł (wariant niski) do około 188 tys. (wariant wysoki)”. Od czego to zależy? Między innymi od tego, jak długo trwała przemoc i jaka była jej skala. Od tego, jakie szkody wyrządziła.„Dzieci przyzwyczaiły się do widoku radiowozu”Ania: U nas była, jak słyszałam wielokrotnie podczas całej sprawy, „tylko” przemoc psychiczna. Były mąż mnie zastraszał i w trakcie małżeństwa, i już po – długo trwającym – rozwodzie. Mówił, że odbierze mi dzieci, że mnie zniszczy, że wszystkim powie, że jestem wariatką. Dostał szału, kiedy złożyłam pozew rozwodowy i wnioski o ograniczenie mu władzy rodzicielskiej oraz miejsce pobytu dzieci przy mnie. W pismach do sądu wypisywał niestworzone rzeczy, nasyłał na mnie wszystkie możliwe instytucje, w tym – dwa razy w tygodniu – policję. Dzwonił i mówił, że martwi się, czy dzieci są bezpieczne, bo matka pijana. Oczywiście nie miało to nic wspólnego z rzeczywistością, ale policja musi sprawdzić takie zgłoszenie. Dzieci przyzwyczaiły się do widoku radiowozu pod domem i policjantów. To trwało 5 lat, zanim sąd uznał, że dzieci będą przy mnie bezpieczne, a z ojcem powinny mieć nadzorowane przez kuratora kontakty. 5 lat. Przez te pięć lat Ania przeprowadziła się do rodzinnego miasta, żeby być bliżej rodziny. W domu trzeba było zainstalować systemy bezpieczeństwa i kamery, bo były mąż często pojawiał się w okolicy. I pod szkołą dzieci. Dzieci trafiły pod opiekę psychologa i psychiatry. Podobnie jak ona. Diagnoza: zespół stresu pourazowego, zaburzenia lękowe i depresja. Czas oczekiwania na wizytę u psychiatry na NFZ: 3 miesiące. Wizyta u psychiatry dziecięcego: 400 zł. U takiego dla dorosłych: 350. Leki dla mamy: 100 zł miesięcznie. Koszty pełnomocnika? 500 zł „stójka” w sądzie, czyli pojawienie się na rozprawie. Pismo procesowe – 700 zł. Prowadzenie sprawy: przez te pięć lat około 30 tys., a może więcej. „Stójek” była kilkanaście, pism procesowych: kilkadziesiąt. To dlatego, że były mąż zasypywał sąd kolejnymi wnioskami i pismami, a na te trzeba było reagować. Czytaj też: Zwolnijmy. Dzieci potrzebują więcej niż tylko suplementówAnia nie była w stanie pracować. Najpierw lekarz wysłał ją na zwolnienie lekarskie ze względu na zły stan zdrowia. Potem pracodawca zorientował się, że efektywność jej pracy spadła. – No spadła, owszem. Byłam sama z dziećmi, czasem musiałam wyjść wcześniej, żeby je odebrać, czasem chorowały i musiałam z nimi zostać w domu, a dodatkowo cały czas albo spędzałam u prawnika, albo czytałam pisma z sądu i prokuratury. Trudno mi się było skupić na czymkolwiek innym, kiedy walczyłam o przetrwanie – mówi Ania.Od kilku lat jest w terapii. Koszt jednego spotkania z psychoterapeutą: 300 zł. Chodzi raz w tygodniu. Terapia trwa latamiPsycholożka Justyna Żukowska-Gołębiewska: Koszty, o których mowa w raporcie, co zresztą podkreślają jego autorzy, są kompletnie niedoszacowane. W USA zrobiono takie badanie wiele lat temu i brano pod uwagę w liczeniu kosztu ekonomicznego koszty pośrednie, czyli nie tylko korzystanie z ochrony zdrowia w wyniku przemocy fizycznej.Podkreśla, że koszty przemocy domowej to nie tylko wizyty na SOR-ze czy leczenie psychiatryczne. - To także niewidoczne na pierwszy rzut oka koszty systemowe: utrata pracy, obniżona zdolność do jej wykonywania, długotrwałe zwolnienia, konieczność zmiany miejsca zamieszkania, a często również wykluczenie ekonomiczne. Kobiety, które doświadczają przemocy, latami funkcjonują w trybie przetrwania – mają trudności z koncentracją, zaufaniem, podejmowaniem decyzji. A jednocześnie boją się sięgnąć po pomoc – zwłaszcza publiczną – bo wiedzą, że łatka „chora psychicznie”. Gdy jednak już jakaś kobieta podejmie się terapii, to najczęściej w gabinecie prywatnym, w którym terapia trwa czasami latami. Średni roczny koszt psychoterapii u certyfikowanego terapeuty to 12 tys. zł. A jeśli konieczna będzie terapia traumy, to należy do tego doliczyć kolejne kilka tysięcy. W gminnych punktach konsultacyjnych można skorzystać z najwyżej kilku bezpłatnych konsultacji. Podobnie wygląda wsparcie organizacji pozarządowych kierujących swoje wsparcie do osób doświadczających pomocy – wylicza ekspertka.Czytaj też: Rozprawa z ojcostwem. „Nie radzisz sobie? Nic dziwnego, to nie twoja działka”429 zł na proceduręW 2024 roku na realizowanie założeń Krajowego Programu Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie przeznaczono 50 mln zł. To prawie dwa razy więcej niż rok wcześniej, ale i tak – w skali kraju – bardzo mało. „Jeśli kwotę z 2024 roku (50 mln zł) podzielimy przez liczbę procedur Niebieskie Karty przeprowadzonych w tym roku, wychodzi zaledwie 429 zł na jedną procedurę. To stosunkowo niewielka kwota w porównaniu do rzeczywistych kosztów obsługi każdej takiej sprawy” – brzmi fragment raportu.Według wyliczeń znajdujących się w raporcie „rzeczywisty koszt obsługi jednej procedury Niebieskie Karty waha się od 5,2 tys. zł (wariant wiejski/małego miasta) do 5,5 tys. zł (wariant miejski). Do tej kategorii zaliczyliśmy koszty funkcjonowania zespołów interdyscyplinarnych i grup roboczych. Wyceniliśmy także pracę specjalistów włożoną w działania związane z przemocą domową, w szczególności pracowników socjalnych, policjantów, przedstawicieli oświaty, służby zdrowia i kuratorów”.Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Lewicy i szefowa stowarzyszenia BABA: Bezpieczeństwo jest bardzo drogim towarem, większości ofiar przemocy na walkę o bezpieczeństwo i sprawiedliwość po prostu nie stać. Ucieczka od sprawcy to nie jest spodziewany koniec przemocy domowej. To zwykle początek przemocy poseparacyjnej, bo fizyczne bezpieczeństwo będzie dopiero wtedy, gdy sprawca trafia do więzienia, a zwykle nie trafia. Obserwujemy też coraz częściej zjawisko zabójstw kobiet przez byłych partnerów, spod których opresji te kobiety się wyrwały. Regularnie w mediach słyszymy historie kobiet zadźganych, uduszonych, zastrzelonych. Mamy także przypadki zabijania nie tylko kobiet, ale także wspólnych dzieci.Wyciąganie kasyZaznacza, że koszty wskazane badaniem to tylko część kosztów ponoszonych przez ofiary. Tzw. system jest nastawiony na wyciąganie kasy z pustej kieszeni zrozpaczonych i bezradnych – zwykle kobiet. – Po pierwsze – abstrahując od kwestii zaangażowania prokuratury i ścigania sprawcy przemocy domowej – ofiara ma przed sobą długoletnią batalię prawną: rozwód, podział majątku, opieka nad dziećmi, kontakty, władza rodzicielska, alimenty. Część osób ma dostęp do bezpłatnego poradnictwa prawnego, ale to nie wystarcza, potrzeba reprezentacji. A to kosztuje, dużo. Ta wojna w największym nasileniu trwa 3-5 lat, nie znam matki, która wydałaby na nią mniej niż 50 tysięcy, zwykle ponad 100 tysięcy, a znam i takie, które wydały na obsługę prawną kilkaset tysięcy, jeśli sprawca mieszka za granicą – mówi Kucharska-Dziedzic.Do walki prawnej dochodzą dodatkowe koszty: opłaty za biegłych, za ekspertyzy. Sądy kierują na mediacje – oczywiście płatne. Na odbudowywanie utraconych więzi – oczywiście każdy kontakt w jednostce, zwykle niepublicznej – jest płatny.„Mówiąc o kosztach przemocy, warto podkreślić rozległość i długotrwałość jej konsekwencji w życiu zarówno osoby bezpośrednio jej doświadczającej, jak i jej małoletnich świadków. Samo wzrastanie w rodzinie z doświadczeniem przemocy bardzo często rzutuje na rozwój dziecka, zaburzając go na wielu poziomach, co pociąga za sobą kolejne wieloletnie koszty” – piszą autorzy raportu.Kucharska-Dziedzic: Państwo polskie daje jasny komunikat ofiarom przemocy domowej: płacz, płać i nie zawracaj nam głowy swoimi problemami. Znam historię, w której ojciec 13 lat nie płaci alimentów i prokurator nie zauważył znamion czynu zabronionego, ale gdy matka zadłużyła się na leczenie choroby dziecka, komornik znalazł ją po 5 miesiącach.Czytaj też: Cienka granica między zaniedbaniem a przemocą. „Dziecko to nie królik”Jak wynika z szacunków organizacji pozarządowych, w Polsce ofiarami przemocy domowej pada nawet 800 tys. kobiet rocznie. W 2021 roku wszczęto, jak wynika z danych policji, 75 tys. procedur Niebieskiej Karty. Jak widać, nie tylko koszty przemocy są niedoszacowane. Brakuje także danych o tym, ile osób naprawdę jej doświadcza. W swoim raporcie Najwyższa Izba Kontroli wskazuje, że "funkcjonujące obecnie rozwiązania nie są wystarczające ani do tego, by móc skutecznie i kompleksowo przeciwdziałać przemocy domowej, ani by poprawić los dotkniętych nią osób". Jak podkreśla się w raporcie, „sytuację pogarsza jeszcze fakt, że zarówno policja, jak i instytucje pomocy społecznej nie w pełni wywiązują się ze swoich ustawowych obowiązków”. Ten problem dotyczył aż 90 proc. skontrolowanych jednostek realizujących objęte badaniem zadania z lat 2021-2023. Żadna z nich nie opracowała narzędzi, procedur lub metod identyfikowania osób szczególnie zagrożonych przemocą domową. Efekt? Zagrożone zdrowie i życie. „Płacz i płać”.