„Reporterzy”. W biały dzień z konta polskiej firmy zniknęło ponad pół miliona złotych. To nie było ani włamanie, ani błąd banku. Tyle według dokumentów wynosił rzekomy dług firmy wobec jednego z kontrahentów. Pieniądze zajął komornik na podstawie wyroku sądowego. Wyrok okazał się jednak sfałszowany. Sprawie przyjrzeli się „Reporterzy”. Funkcjonariusz Krajowej Administracji Skarbowej wyjaśnia mechanizm tego oszustwa. „Sposób, który opatentowali, jest fenomenalny. Mogą bez problemu kraść pieniądze za granicą, a w przeciągu dwóch dni, żadne służby nie są w stanie zareagować. Pieniądze będą bezpieczne na ich koncie. Uważam, że Polska ma jeden z lepszych na świecie systemów chroniących przed praniem brudnych pieniędzy” – powiedział rzecznik Izby Komorniczej w Warszawie Przemysław Matecki.Dokumenty oryginalne, a podrobione„Jest przecież instytucja GIFu, ale przy tym patencie, który wymyślili z fałszywymi wyrokami, instytucje są bezradne. Bo pieniądze, które wychodzą z takiego źródła jak komornik, nie budzą wątpliwości, że coś może być nie w porządku. Dzisiaj możliwości techniczne fałszowania dokumentów, sztuczna inteligencja, to wszystko powoduje, że coraz trudniej będzie rozpoznawać takie dokumenty, czy one pochodzą z określonego sądu, czy też nie” – dodał.Ale czy rzeczywiście wszystko jest tak proste i logiczne, a właścicieli kont nic nie chroni przed egzekucją na podstawie sfałszowanych dokumentów? Według rzecznika Izby Komorniczej w Warszawie Przemysława Mateckiego taka egzekucja jest możliwa, gdyż – orzeczenie jest łudząco podobne do oryginalnego. Natomiast nie mamy bazy, w której moglibyśmy te tytuły weryfikować – jest elektroniczne postępowanie upominawcze. I tam jeśli otrzymujemy wyroki drogą elektroniczną, możemy je weryfikować.Natomiast jeśli chodzi, tak jak w tym przypadku, o wyroki tradycyjne, sądów rejonowych czy okręgowych, to niestety takiej bazy nie ma. Więc opieramy się tylko na dokumencie, na pieczęciach.Te wyjaśnienia rzecznika Izby Komorniczej podważają adwokaci. „Nieprawda. Jest wokanda. Bardzo szybko można więc sprawdzić, czy taka sprawa w ogóle się odbyła. Można też to wszystko sprawdzić w orzecznictwie. Może nie będziemy widzieli stron takiego wyroku, ale po sygnaturze i fakcie, jaki sędzia orzekał, wszystko to można zweryfikować w kilka minut” – stanowczo zaprzecza mecenas Anna Szydłowska.Czytaj także: Komornik bezprawnie zajął konto niepełnosprawnej pani Natalii„Pierwsza kwestia, to sygnatura, która już powinna wzbudzić wątpliwości, numer sprawy, ponad siedem tysięcy. To nie jest wiarygodna informacja. Druga kwestia, sąd okręgowy w Warszawie, po rozpoznaniu sprawy w Toruniu... To jest kwestia, którą nawet laik by wyłapał” – podkreślił mec. Mateusz Imioł.Ale to nie koniec rażących zaniedbań, których dopuścił się komornik. Kiedy właściciele zaczęli walczyć o swoje pieniądze, otrzymali groźby, które nagrali, a redakcja „Reporterów” sprawdziła osobę, która miała rzekomo być wierzycielem. Na wniosku o wszczęcie egzekucji widnieje warszawski adres, pod którym znajduje się centrum handlowe. W dokumentach są też dwa zupełnie inne numery pesel rzekomego wierzyciela. Komornik na żadną z tych nieprawidłowości nie zwrócił uwagi.Wnioski z tej sytuacji są jednoznaczne. „Działania podjęte w tej sprawie wskazują na to, że nie jest to działanie jednej osoby tylko forma zorganizowanej przestępczości” – zwrócił uwagę mecenas Mateusz Imioł.„To jest ewidentne niedopełnienie obowiązków przez komornika. Plus cała masa innych dziwnych sytuacji. Tych przypadków jest zbyt dużo i prokurator powinien jak najszybciej się temu przyjrzeć” – podkreślała mecenas Anna Szydłowska.Jak zdołała ustalić redakcja „Reporterów” do podobnych zajęć przez inne kancelarie komornicze, doszło na kontach co najmniej dwóch firm zlokalizowanych w Wielkopolsce. Czytaj również: „Reporterzy”. W tej rodzinie alzheimer nie czeka na starość