Wykorzystuje Interpol do swoich celów. Białoruski reżim próbuje ściągać opozycjonistów za granicą przy pomocy międzynarodowych listów gończych. Służby angażują Interpol, podając fałszywe zarzuty, niezwiązane z działalnością polityczną. Biełsat podał przykład Aleha, którego imię zmieniono ze względów bezpieczeństwa. Mężczyzna musiał uciec do Polski, gdy reżim Alaksandra Łukaszenki zaczął zamykać uczestników protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku.Opozycjonista otrzymał ochronę międzynarodową, osiedlił się w naszym kraju i żył spokojnie aż do dnia, gdy przyszli po niego policjanci. Okazało się, że jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym Interpolu i Białoruś zażądała jego ekstradycji. Kanał Zerkalo wskazał, że zarzucono mu rzekome rozpowszechnianie narkotyków.Białorusin tłumaczył, że to zemsta za jego udział w protestach przeciwko reżimowi. Polska prokuratura i sąd stanęły po jego stronie. Stwierdzono, że na Białorusi nie ma niezależnego wymiaru sprawiedliwości, na domiar istnieje ryzyko tortur i niesprawiedliwego procesu.Cichanouska ścigana przez reżimAleh mógł pozostać w Polsce. Jest dowodem na to, że służby Łukaszenki próbuje dosięgnąć swoich przeciwników za granicą, wykorzystując do tego międzynarodowe instytucje. Podobna sytuacja spotkała w ubiegłym roku choćby liderkę białoruskiej opozycji Swiatłanę Cichanouską.Obrońcy praw człowieka wezwali do reformy Interpolu i większej ostrożności przy rozpatrywaniu wniosków z państw autorytarnych.Czytaj więcej: Łukaszenka wysłał komandosów pod polską granicę