„Brakuje współpracy i badań”. Ustalenia służb wywiadowczych są niepokojące: Rosja przestawiła się na gospodarkę wojenną i wydaje jedną trzecią swojego budżetu na zbrojenia – podaje niemiecki „Der Spiegel”. Według tygodnika, zachodnie służby od miesięcy ostrzegają, że broń ta przeznaczona jest nie tylko na wojnę w Ukrainie. „Moskwa zbroi się, by zaatakować Zachód” – wskazano i oceniono, że Europa zbroi się zbyt wolno, by sprostać Rosji. Na te ostrzeżenia służb Unia Europejska odpowiedziała przyjęciem programu zbrojeniowego o wartości 800 mld euro, a przemysł zbrojeniowy w Europie się rozpędza. Jednak najnowszy raport dwóch renomowanych instytutów budzi wątpliwości, czy to wystarczy – twierdzi „Der Spiegel”, powołując się na publikację Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej (IfW) i brukselskiego think tanku Bruegel.Według analityków produkcja zbrojeniowa w Europie „nie rośnie wystarczająco szybko, aby dotrzymać kroku zagrożeniu ze wschodu”. „Powinna być pięciokrotnie wyższa, a w przypadku czołgów nawet sześciokrotnie” – stwierdzają autorzy raportu.Krytykują również fakt, że ceny jednostkowe sprzętu wojskowego są zdecydowanie zbyt wysokie. „Brakuje współpracy i badań. Niemcy i Europa są zagrożone dalszym opóźnieniem technologicznym – wskazuje ekonomista Breugela i IfW Guntram Wolff. „I to w czasie, gdy nasz sojusznik, USA, grozi wycofaniem się”. „Pomimo wysokich wydatków na obronę w Europie, dozbrojenie może się nie udać” – ostrzega Wolff, cytowany przez „Spiegla”.Rosja stawia na zbrojeniaAnalitycy powołują się na zestawienie statystyczne „Kiel Military Procurement Tracker”, dotyczące zamówień obronnych w Europie i Rosji. Choć od września ubiegłym roku, kiedy po raz pierwszy zaprezentowano statystyki, poprawiła się sytuacja w zakresie dostępności finansowania zamówień obronnych, to decydujące znaczenie ma teraz to, aby wydatki te przełożyły się na zdolności produkcyjne i zrównoważony wzrost.Według raportu państwa UE wydają obecnie dwa procent swoich budżetów na obronność, z wyraźną tendencją wzrostową. Jak czytamy, około 130 miliardów euro przeznaczanych jest na zakup nowego sprzętu obronnego w europejskich państwach NATO.Analitycy wymieniają trzy pozytywne trendy. Pierwszy dotyczy znacznego zwiększenia produkcji amunicji artyleryjskiej. „Na przykład Grupa Rheinmetall z siedzibą w Düsseldorfie wyprodukowała 70 tys. sztuk w 2022 roku i oczekuje się, że w 2027 roku wyprodukuje 1,1 miliona sztuk. Oznacza to wzrost o 1471 procent. Stawia to Europę przed produkcją w USA, a tym samym może dogonić Rosję i Koreę Północną” – czytamy w omówieniu wniosków raportu przez „Spiegla”.Lepiej z haubicamiTo samo dotyczy haubic: Z mocą produkcyjną wynoszącą 442 jednostki, Europa „praktycznie dogoniła rosyjskie dane produkcyjne” – przyznano.Po trzecie, rośnie liczba pracowników w przemyśle obronnym. „W całej Europie wzrost ten wynosi 11 proc., przy czym w poszczególnych firmach jest on znacznie wyższy. Liderami są tutaj Rheinmetall ze wzrostem o 42 proc. i grupa lotnicza Airbus z 24 proc.” – pisze „Spiegel”.Słabo wypada jednak produkcja czołgów. „W Europie produkowany jest praktycznie tylko niemiecki czołg Leopard, a nawet wtedy tylko w ilości 50 sztuk rocznie. Wraz z czołgami Abrams z USA, których produkuje się 135 rocznie, jest to zbyt mało, aby nadążyć za Rosją” – ostrzeżono.To samo dotyczy pocisków manewrujących, w tym hipersonicznych, oraz systemów obrony powietrznej, takich jak baterie Patriot. Według wyliczeń raportu w zasobach jest 35 sztuk, dziesięć jest zamówionych. Potrzeba zaś 89 sztuk. Konieczne jest przyśpieszenie produkcji oraz zamówień.Setki miliardów na obronnośćBiorąc pod uwagę wysokie ceny, 800 mld euro, które UE chce zainwestować w obronność do 2030 roku, nie wystarczy, aby wypełnić lukę w sprzęcie wojskowym – uznali autorzy. Wskazali na „brak efektywności kosztowej” zamówień obronnych w UE. Powodem jest to, że kraje zamawiają głównie u siebie, a rynek obronny jest zbyt rozdrobniony. Dlatego zamiast koncentrować się na kwotach, Europejczycy powinni dyskutować o potrzebnych zdolnościach obronnych – postulują analitycy.Zwracają również uwagę na dramatycznie niskie wydatki na badania: 13 mld euro, podczas gdy w Chinach jest to 21 mld, a w USA 145 mld. Autorzy raportu postulują stworzenie programu badawczego z udziałem uniwersytetów.Wskazują też, że kluczowe znaczenie dla współczesnych działań wojennych ma zdolność do produkcji dronów i bezzałogowych, autonomicznych jednostek naziemnych i morskich. „Rozwijają się one jednak tak szybko, że nie warto gromadzić ich na zapas, jak ma to miejsce w przypadku konwencjonalnego sprzętu wojennego. Wymagają one raczej ciągłego rozwoju i wystarczającej zdolności produkcyjnej, aby były dostępne w przypadku konfliktu” – wskazano w publikacji.Oszacowano też, że siły zbrojne potrzebowałyby od 250 tys. do 300 tys. nowych żołnierzy, zwłaszcza do walki lądowej. Jeżeli doszłoby do rosyjskiej ofensywy, to najprawdopodobniej w regionie bałtyckim, na przykład tak zwanym przesmyku suwalskim – oceniono. Jest to strategicznie położony region terytorium NATO, między rosyjskim obwodem kaliningradzkim a podległą Kremlowi Białorusią. Niepokoi fakt, że podczas niedawnego przesłuchania przed komisją senacką Pete Hegseth, sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych, nawet nie wiedział, gdzie znajduje się przesmyk suwalski.Czytaj więcej: Ewakuacja na przesmyku suwalskim? Tak działa propaganda Moskwy i Mińska