Coraz większe napięcie wokół Iranu. Wszystko wskazuje na to, że Amerykanie lada moment mogą włączyć się w konflikt na Bliskim Wschodzie. Wskazuje na to nie tylko szybkie opuszczenie szczytu G7 w Kanadzie przez Donalda Trumpa, ale też przegrupowanie strategicznych amerykańskich sił. Potężne samoloty USA do tankowania w powietrzu, które wcześniej przyleciały do USA i Wielkiej Brytanii, obecnie przemieszczają się w okolice Morza Śródziemnego. Przemieszanie się tak dużych sił nie może być przypadkowe, bo wymaga skoordynowanego działania na wielu szczeblach dowodzenia – od Pentagonu po lokalne bazy. Samoloty tankowania powietrznego takie jak KC-135 Stratotanker czy nowsze KC-46A Pegasus, których aż 17 zbliżyło się bardzo w rejon Bliskiego Wschodu zwykle są wsparciem intensywnych działań bojowych. Dzięki nim myśliwce wielozadaniowe, bombowce strategiczne, samoloty rozpoznawcze czy nawet samoloty transportowe mogą przemieszczać się na duże odległości i prowadzić długotrwałe operacje bojowe bez potrzeby lądowania.Myśliwce F-35 i F-16 w pogotowiuZa samolotami tankowania powietrznego w rejon Morza Śródziemnego przemieszczają się też wielozadaniowe myśliwce F-35 i F-16, które mogą być wykorzystane zarówno do bezpośrednich ataków na Iran, jak i np. wsparcie Izraela w działaniach obronnych, szczególnie jeśli chodzi o neutralizację irańskich rakiet i dronów kierowanych w stronę Tel Awiwu. Zobacz także: Zmasowany atak na Iran. Zginął najwyższy rangą dowódcaNa razie plany Amerykanów pozostają tajemnicą, ale raczej pewne jest, że dotyczą one bezpośrednio konfliktu na Bliskim Wschodzie. Eksperci rozpatrują kilka wariantów, które mogłyby uzasadniać taką koncentrację i wykorzystanie powietrznych „tankowców” USA.„Tankowce” nie przyleciały zza Atlantyku bez celuAmerykanie wciąż powtarzają, że nie chcą angażować się bezpośrednio w konflikt z Iranem. Mogliby zachować ten status wspomagając jedynie Izrael w zakresie uzupełnień uzbrojenia. Do dostarczania rakiet i innego sprzętu konieczny byłby most powietrzny, a w tym wypadku samoloty tankowania powietrznego byłyby nieodzowne.Gdyby armia USA zdecydowała się jednak na bezpośredni atak na Iran, to jak mówił Donald Trump „byłby on ostateczny”. W grę wchodziłoby prawdopodobnie zupełne zniszczenie irańskich instalacji nuklearnych, które są umiejscowione głęboko pod ziemią. Izrael nie dysponuje odpowiednią bronią do tego typu operacji, ale Amerykanie tak. W ataku wykorzystane być mogą bombowce strategiczne B-2 i bomby MOP (Massive Ordnance Penetrator). Potrafią one wbić się w głąb instalacji na 50-60 metrów.Zobacz także: „Ponad 10 celów nuklearnych”. Izrael zapowiada nowe ataki na IranPewne jest, że ogromne samoloty tankowania powietrznego nie zostały ściągnięte zza Atlantyku bez celu. Jak zostaną wykorzystane okaże się to być może już w ciągu najbliższych godzin.