„Kolonizacja miasta przez miliarderów”. Wielka miłość, wielkie pieniądze i… wielki sprzeciw. Tak w skrócie można opisać atmosferę wokół planowanego ślubu Jeffa Bezosa i Lauren Sanchez, który już wkrótce ma się odbyć w Wenecji. Choć wydarzenie zapowiada się na prawdziwą towarzyską sensację, wielu mieszkańców miasta mówi jasno: „Dość!”. W ostatnich dniach na murach Wenecji pojawiły się plakaty i transparenty z hasłem „Nie ma miejsca dla Bezosa”. Komitet protestacyjny, w którego skład weszło ponad 200 lokalnych aktywistów, nie zostawia wątpliwości: ślub miliardera to symboliczna kropla, która przelewa czarę goryczy.„Wenecja nie jest do wynajęcia”„Wenecja nie jest na sprzedaż ani na wynajem” – to hasło towarzyszy rozprowadzanym ulotkom. Organizatorzy protestów zarzucają władzom miasta, że traktują Wenecję jak ekskluzywny lokal eventowy dla najbogatszych.„Wenecja jest żywym miastem, a nie dekoracją na ślubnym zdjęciu miliardera” – piszą członkowie komitetu. I zapowiadają dalsze akcje: od obywatelskiego nieposłuszeństwa po manifestacje w dniu ceremonii.Bezos zamienia San Giorgio w prywatną wyspęWiadomo już, że Bezos nie szczędzi środków. Cała wyspa San Giorgio została wynajęta na potrzeby ślubu i hucznego przyjęcia. Luksusowe hotele zostały praktycznie całkowicie zarezerwowane, a lista gości przypomina obsadę gali Oscarów.W Wenecji spodziewani są m.in. Bill Gates, Oprah Winfrey, Leonardo DiCaprio, Barbra Streisand, Orlando Bloom, Kim Kardashian i inni celebryci z najwyższej półki.Oficjalna data ślubu owiana jest tajemnicą – głównie ze względów bezpieczeństwa.Władze miasta: „To powód do dumy”Choć mieszkańcy protestują, lokalne władze nie mają wątpliwości – ślub Bezosa to okazja, której nie wolno przegapić.Burmistrz Wenecji Luigi Brugnaro twierdzi, że miasto jest w pełni przygotowane na przyjęcie 250 celebrytów. Z kolei przewodniczący regionu Wenecja Euganejska Luca Zaia ostro krytykuje protestujących: – Sprzeciw wobec kogoś, kto zapewni Wenecji rozgłos i zyski, to hańba – mówi wprost.Transparenty pisane sprayem z Amazona?Sprawę skomentował też Simone Venturini, szef wydziału ds. turystyki w zarządzie miasta. W jego opinii protesty są całkowicie niezrozumiałe: – Nie rozumiem, jak wydarzenie tego typu, które nie zakłóci funkcjonowania miasta, może być uznane za szkodliwe – stwierdził.Venturini nie szczędził również sarkazmu: – Transparenty pewnie wykonano sprayem kupionym na platformie Bezosa – powiedział z przekąsem.Miasto kontra miliarderzyPod weneckim konfliktem kryje się znacznie więcej niż jeden ślub. To starcie dwóch wizji miasta: żywego i autentycznego miejsca do życia kontra luksusowej scenografii dla globalnych elit. Wenecjanie mają dość bycia tłem dla cudzych spektakli – nawet jeśli na ich końcu stoi wielomilionowa faktura.Sprawdź też: AI kradnie od filmowych gigantów? Disney i Universal idą do sądu