Cenne rady. Jeśli będziemy jeść ziemniaki, jak piszemy na TikTokach, to szczupli nie będziemy. Raz w tygodniu, maksymalnie dwa razy w tygodniu, i to pieczone, purée! – przekonuje Alaksandr Łukaszenka. To kolejna wypowiedź białoruskiego dyktatora, która ma celu zażegnanie kryzysu na tamtejszym rynku warzyw, między innymi ziemniaków. Białoruś mierzy się od kilku miesięcy z kryzysem na rynku ziemniaków. Występują olbrzymie niedobry tego warzywa, a to z kolei wpływa na jego ceny. Przyczyną kryzysu jest między innymi słaby zbiór w poprzednim roku, a także braki tego warzywa w Rosji.Sprawa jest tym dotkliwsza, że ziemniaki zawsze były chlubą Białorusinów (sam Alaksandr Łukaszenka często fotografował się na polu ziemniaków). Dodatkowo, często stanowią podstawę diety obywateli.Zobacz także: Chaos gospodarczy w Rosji. Reżim musi importować ziemniakiŁukaszenka demaskujeW czasie kolejnej „gospodarskiej wizyty” dyktator zrugał szefa przewodniczącego Państwowego Komitetu Kontroli w obwodzie grodzieńskim Wasila Hierasimaua, winiąc go za to, że w kraju brakuje kartofli. Urzędnik zapewniał, że sytuacja jest stabilna, ale i tak się nasłuchał.– Upewnijcie się, że w przyszłym roku nie będzie problemów. Teraz zadzwoniłem (do producentów rolnych): przygotujcie tyle, ile potrzebujecie, tyle, ile potrzeba. Tyle, ile potrzebujecie – w rezerwie, zostawcie, ale zróbcie wystarczająco. Rozumiem oczywiście, że ziemniaki były w Rosji 2-3 razy droższe. Ktoś chce zarobić – chłopi wywieźli, rolnicy wywieźli z jednej strony. No, z drugiej strony, gdzieś wykryto jakiś sabotaż – demaskował Łukaszenka.Dyktator zasugerował też, żeby obywatele po prostu zmniejszyli spożycie ziemniaków. – Jeśli będziemy jeść ziemniaki, jak piszemy na TikTokach, to szczupli nie będziemy. Raz w tygodniu, maksymalnie dwa razy w tygodniu, i to pieczone, purée! – oświadczył białoruski dyktator.Zobacz też: Reżim Łukaszenki ogranicza wywóz ziemniaków. Potrzebna bumaga