To była piękna przyjaźń. Ich „związkiem” żył cały świat. On – kontrowersyjny biznesmen, z wybujałym ego i miliardami na koncie. I on – jeszcze bardziej kontrowersyjny biznesmen, z jeszcze bardziej wybujałym ego i jeszcze większą liczbą miliardów na koncie. Co mogło pójść nie tak? Pod koniec stycznia byli na szczycie świata. Donald Trump, świeżo po nominacji, zaszczepiał w Amerykanach wiarę, że „znów uczyni kraj wielkim”. Musk, który nie odstępował go na krok, samą obecnością dawał temu świadectwo. „Skoro wierzy w to najbogatszy człowiek świata, odnoszący sukcesy w kilku dziedzinach, to dlaczego my, zwykli Amerykanie, mielibyśmy nie wierzyć?” – pytano nie bez uzasadnienia. Musk był niemal rezydentem Mar-a-Lago, letniej posiadłości Trumpa. Sam prezydent przedstawiał go jako „niezastąpionego patriotę”. Formalnie pełnił rolę specjalnego doradcy w ramach federalnej inicjatywy oszczędnościowej DOGE. Nieformalnie – był twarzą techno-libertariańskiego skrzydła administracji, z wpływami sięgającymi gabinetu owalnego.Połączyła ich – to cytat z Muska – „miłość tak silna, jak tylko silne może być uczucie pomiędzy dwoma heteroseksualnymi mężczyznami”. Wytrzymali razem cztery miesiące. ***Elon Musk nie lubił Trumpa. Więcej: na kilka dni przed wyborami w 2016 roku, wyraźnie opowiadał się po stronie Hillary Clinton. W wywiadzie dla CNBC mówił nawet, że „Trump nie jest właściwym człowiekiem, by godnie reprezentować Amerykę”.Kontrowersyjny biznesmen wybory jednak wygrał i – co zaskakujące – wcale nie zamierzał się na Muska obrażać (może nie słyszał o tym wywiadzie?). Wokół administracji Trumpa powstało wiele organów doradczych, a właściciel Tesli dostał zaproszenie do aż dwóch z nich: rady ds. strategii i polityki oraz rady ds. zatrudnienia w przemyśle.Zaproszenie przyjął, ale… tylko na chwilę. Kością niezgody okazało się wyjście z porozumienia paryskiego, głośno zapowiadane przez prezydenta jeszcze w trakcie kampanii. „Zmiana klimatu jest faktem. Wyjście z porozumienia paryskiego nie służy ani Ameryce, ani światu” – napisał wówczas Musk. I obie rady opuścił, po zaledwie kilku miesiącach.***Względny spokój trwał przez kilka lat. Trudno nazywać go „zimną wojną”, ale faktem jest, że Musk ogłaszał w mediach poparcie dla Bidena, deklarując sowite wpłaty na jego kampanię. Trump nie miał mu tego za złe. „To jeden z naszych genialnych umysłów. Musimy chronić naszych geniuszy!” – mówił nawet w jednym z wywiadów, już po opuszczeniu Białego Domu.Coś pękło dopiero w 2022 roku. Musk kupił Twittera, zaczął coraz mocniej angażować się w politykę i… coraz więcej pisać. Jednym z jego pierwszych ruchów było odblokowanie konta Donalda Trumpa, zamkniętego przez poprzednie władze portalu za „szerzenie dezinformacji”. Trump nie okazał wdzięczności: napisał, że wracać nie zamierza, bo ma przecież swoją platformę, Truth Social. Musk uznał to najpewniej za potwarz, bo niedługo później zaczął przymilać się do potencjalnego rywala Trumpa w walce o prezydenturę – gubernatora Florydy, Rona DeSantisa. W mediach opowiadał, że na Republikanów nigdy nie głosował, ale „być może zacznie”.To z kolei rozbawiło Trumpa. – Kolejny ściemniacz (dosadniej: „bullshit artist”) – krzyczał podczas wiecu na Alasce. – Mówił, że głosował na Hilary i Bidena. To ciekawe, bo mi opowiadał coś innego. Przekonywał, że głosował na mnie. Musk nie pozostał dłużny. „Nie nienawidzę tego człowieka, ale nadszedł czas, aby Trump odwiesił kapelusz i odpłynął w stronę zachodzącego słońca” – napisał na portalu X.***Co dokładnie działo się przez dwa kolejne lata – nie wiadomo. Wiadomo za to, że Muska wciągnęła zabawa w prowadzenie X i walka o szeroko rozumianą wolność słowa. Chętnie gościł u Joe Rogana i zaliczył na pewno dość spektakularny skręt w prawo. Jak spektakularny, okazało się dopiero w lipcu 2024 roku. To wtedy, podczas wiecu w Pensylwanii, doszło do zamachu na życie Donalda Trumpa. Musk był jednym z pierwszych, który zabrał głos w sprawie. – W pełni popieram prezydenta Trumpa i życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia – napisał. Czytaj więcej: Musk o zamachu na Trumpa. „Ostatnio dwa razy próbowano mnie zabić”Mały gest, ale jakże znaczący. Zwłaszcza że za słowami poszły też czyny. Wsparcie Muska dla kampanii Trumpa osiągnęło niespotykane rozmiary. Miliarder przeznaczył łącznie około 277 milionów dolarów na wsparcie Republikanów w cyklu wyborczym 2024, co czyniło go największym indywidualnym darczyńcą w tym okresie. Zdecydowana większość tej kwoty trafiła bezpośrednio na kampanię prezydencką.Musk nie ograniczył się jedynie do wsparcia finansowego – aktywnie uczestniczył w spotkaniach z wyborcami, prowadził wiece i organizował kontrowersyjne loterie o wartości miliona dolarów dla wyborców w kluczowych stanach, „wahających się”. Nie przestawał też pisać, „lubić” i „podawać dalej”, korzystając z potężnych zasięgówZobacz: Opłaca się wahać, czyli skąd się biorą „swing states”Nietypowa przyjaźń zaczęła nabierać jeszcze bardziej realnych kształtów już w sierpniu, w kluczowych momentach kampanii. Musk zorganizował wywiad z Trumpem na platformie X, podczas którego zaproponował stworzenie komisji ds. efektywności rządowej, którą sam byłby gotów kierować. Ta propozycja stała się później fundamentem dla powstania DOGE (Department of Government Efficiency).Na początku listopada, gdy godzina po godzinie spływały wyniki wyborów z kolejnych stanów, Musk był jednym z gości VIP w domu Trumpa. Razem z nim cieszył się z „odzyskania Ameryki”, co uczcił zresztą wygenerowaną przez AI fotką. „Znów budzimy się w Ameryce” – tak luźno można tłumaczyć zamieszczony na X wpis. ***Krótka historia pięknej miłościNową kadencję Trump zainaugurował z pompą 20 stycznia. Towarzyszyli mu byli prezydenci, artyści i najbogatsi ludzie świata. Owację na stojąco raz po raz urządzali m.in. Jeff Bezos, Mark Zuckerberg i, rzecz jasna, Elon Musk.Każdy miał w tym jakiś swój interes, ale „na całość” poszedł tylko ten ostatni. Nowy-stary prezydent niemal natychmiast podpisał dziesiątki dekretów, w tym ten, który – zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami – powołał do życia DOGE. Akcje wszystkich spółek miliardera poszybowały, a on sam wczuł się w rolę bardziej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać: skakał po scenie, biegał jak nakręcony i dziękował „wszystkim, którzy przyczynili się do wyboru Trumpa”. W jednym z pierwszych wystąpień wykonał kontrowersyjny gest, w którym wielu widziało… salut rzymski. Jakie były intencje Muska – nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że wczuł się w rolę, a komentatorzy polityczni złośliwie określali go mianem „drugiego wiceprezydenta”. Miliarder zaczął interesować się m.in. wyborami w Niemczech, otwarcie wspierał liberalnego reformatora z Argentyny, Javiera Milleia, wdał się też w pyskówkę z Radosławem Sikorskim. Ale o tym później.LUTY, czyli miesiąc miodowyDOGE miał być symbolem nowego porządku w Waszyngtonie. Otwarcia na nowe pomysły i jeszcze nowsze technologie. Musk, zasiadający w Białym Domu jako specjalny doradca i twarz tej inicjatywy, od razu rzucił się w wir pracy. Jego zespół – złożony z inżynierów, prawników i specjalistów od zasobów ludzkich – rozpoczął szeroko zakrojone audyty w całym rządzie federalnym. Celem było znalezienie i wyeliminowanie marnotrawstwa, oszustw oraz nadużyć, a także modernizacja systemów IT i maksymalizacja produktywności.Trump, pod wrażeniem entuzjazmu i energii swojego nowego sojusznika, nie szczędził mu pochwał. „Elon poświęca wiele, by pomóc nam naprawić ten kraj” – mówił podczas jednego z pierwszych posiedzeń gabinetu. Musk zasiadał już wtedy przy prezydenckim stole.W lutym widywani byli zresztą razem nie tylko w gabinecie owalnym, ale także podczas mniej formalnych spotkań, rozmów z inwestorami i dziennikarzami. Ich tandem robił wrażenie – jeden, mistrz show-biznesu i polityki, drugi, wizjoner technologii i ikona kapitalizmu. Razem organizowali briefingi, podczas których chwalili się pierwszymi oszczędnościami i zapowiadali dalsze, jeszcze bardziej radykalne cięcia. „Znaleźliśmy już setki miliardów dolarów marnotrawstwa” – przekonywał Trump, a Musk potwierdzał, że „to dopiero początek”.DOGE, działając z rozmachem, szybko naraził się wielu agencjom federalnym, zwłaszcza tym, które oberwały w trakcie pierwszych cięć. Najbardziej spektakularny był przypadek USAID – Agencji ds. Międzynarodowego Rozwoju. Musk i jego zespół zadecydowali o zamknięciu centrali i zwolnieniu tysięcy pracowników. Decyzja ta wywołała natychmiastowe protesty ze strony związków zawodowych oraz organizacji obywatelskich, które zaskarżyły rząd do sądu. W mediach zaczęły pojawiać się głosy, że Musk działa zbyt szybko, zbyt brutalnie i bez należytego szacunku dla prawa oraz procedur. MARZEC, czyli pierwsze rysyChoć miliarder cieszył się nieustannym poparciem prezydenta, społeczeństwo zaczęło patrzeć na niego coraz bardziej krytycznie. Cena akcji Tesli leciała na łeb, na szyję, inwestorzy bili na alarm, ale sam Elon Musk nie zamierzał zwalniać tempa. Praca w Białym Domu to jedno, nadaktywność na portalu X – drugie. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że nigdy nie kładzie się spać, przez 24 godziny wdaje się w dyskusje, szukając oponentów wszędzie. Nawet… w Polsce. Trump chciał mu pomóc. Na początku marca ogłosił w Białym Domu chęć zakupu Tesli, a Musk osobiście pokazywał mu najnowszy model na trawniku przy West Executive Avenue. Był to gest symboliczny – podkreślenie, że ich sojusz to nie tylko polityka, ale także wspólna wizja gospodarczego sukcesu. Zobacz także: Trump z notatkami w ręku kupuje Teslę. Prezydentowi... nie wolno prowadzićMusk, przyzwyczajony do szybkich decyzji i elastyczności w swoich firmach, natrafiał na coraz większy opór biurokratów, członków gabinetu i doradców Trumpa. Jego metody „slash-and-burn” (ciąć i palić) budziły coraz więcej kontrowersji w Waszyngtonie.Trump, początkowo zachwycony energią Muska, zaczął dostrzegać, że jego sojusznik może być zbyt radykalny i nieprzewidywalny. 6 marca prezydent publicznie ograniczył uprawnienia Muska, mówiąc podczas posiedzenia gabinetu, że to szefowie agencji, a nie Musk, są odpowiedzialni za cięcia personalne. Był to pierwszy wyraźny sygnał, że relacja nie jest już tak jednoznaczna, jak na początku.KWIECIEŃ, czyli w ogniu krytyki Mimo początkowych sukcesów Musk napotykał na rosnący opór w ramach administracji Trumpa. Źródła wskazują, że miał konflikty z kilkoma członkami gabinetu i starszymi doradcami w kwestiach budżetowych i kadrowych. Jego gotowość do wykorzystywania platformy X jako narzędzia krytyki przeciwników wzbudzała niepokój w Waszyngtonie.Czytaj więcej: X w rękach Muska. Biznesowo katastrofa, politycznie – złotoSzczególnie kontrowersyjna była próba Muska uzyskania tajnej odprawy na temat Chin w Pentagonie – prośba, o której Trump dowiedział się dopiero z raportu „New York Times”.Ostatecznie Musk zdołał zredukować swoje pierwotne cele z 2 bilionów dolarów do 150 miliardów dolarów oszczędności. Według CNN podczas działania DOGE z agencji federalnych zwolniono ponad 121 tysięcy pracowników, co stanowiło znaczący, choć mniejszy niż planowany, wpływ na strukturę rządu federalnego.Sam miliarder ograniczał aktywność w rządzie. U boku Trumpa pojawiał się coraz rzadziej.MAJ, czyli wielki rozłamPrawdziwy punkt zwrotny w relacji Trumpa z Muskiem przyszedł w maju. Prezydent przedstawił długo wyczekiwaną ustawę budżetową, nazywając ją, w swoim stylu „dużą i piękną” („One Big Beautiful Bill Act”). Plan zakładał zwiększenie wydatków publicznych o ponad 2,4 biliona dolarów – krok, który całkowicie przeczył celom DOGE. Musk, dla którego redukcja państwowych inwestycji była podstawowym celem, który wierzył w liberalizm prezydenta, poczuł się oszukany. Najpierw nie komentował sprawy publicznie. Jednak już w połowie maja zaczął dawać do zrozumienia, że jego cierpliwość się kończy. „Albo robimy to, co obiecaliśmy Amerykanom, albo się bawimy w politykę” – napisał lakonicznie na X. Trump próbował łagodzić sytuację, twierdząc publicznie, że „Elon jest świetnym patriotą, ale czasem trudno z nim pracować”.Musk, jak zawsze, poszedł jednak o krok dalej. W wywiadzie dla CBS otwarcie zaatakował projekt Trumpa: „Myślę, że ustawa może być duża albo piękna, ale na pewno nie oba naraz”. Nagle cały świat dowiedział się, że sojusz Muska z Trumpem wisi na włosku.29 maja miliarder oficjalnie ogłosił odejście z administracji. Na X napisał: „Zakończyłem swoje zadania w DOGE. Dziękuję prezydentowi Trumpowi za możliwość działania na rzecz kraju, ale nie mogę wspierać decyzji, które są sprzeczne z naszymi podstawowymi założeniami”.Trump próbował zachować twarz, ceremonialnie wręczając Muskowi złoty klucz do Białego Domu. Publicznie zapewniał, że Musk wciąż będzie „jeździł tam i z powrotem”, sugerując, że odejście miliardera nie jest definitywne. Był w błędzie.CZERWIEC, czyli wojna na oczach świataDla fanów duetu, który kilka miesięcy wcześniej rozpalał wyobraźnię Republikanów w całej Ameryce, pierwsze dni czerwca przyniosły prawdziwy szok. Musk, który nie czuł już przymusu lojalności wobec Trumpa, przystąpił do medialnego ataku. 5 czerwca wezwał swoich obserwatorów do kontaktu z kongresmenami, by „zabili ustawę budżetową”, nazywając ją „obrzydliwą abominacją”. Trump, zaskoczony agresywnością Muska, podczas oficjalnego spotkania z kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem publicznie skrytykował dawnego sojusznika: „Zawsze ceniłem Elona. Jestem zaskoczony jego krytyką. Wolałbym, żeby mówił o mnie, a nie o ustawie, bo ona jest fantastyczna”.Musk natychmiast zripostował: „Fałsz. Ta ustawa nigdy nie została mi przedstawiona, a przegłosowano ją w środku nocy, zanim ktokolwiek w Kongresie zdążył ją przeczytać”. Konflikt eskalował błyskawicznie. Musk przypisał sobie publicznie zasługi za zwycięstwo Trumpa, pisząc bez ogródek: „Bez mnie Trump przegrałby wybory, Demokraci kontrolowaliby Izbę Reprezentantów, a Senat byłby ledwie 51-49 dla Republikanów. Trump okazuje niewdzięczność”.Rozjuszony Trump odpowiedział w typowym dla siebie stylu, nazywając Muska „szalonym” i grożąc zakończeniem wszystkich rządowych kontraktów z Teslą i SpaceX. Padły nawet sugestie, że Musk ma „poważny problem z narkotykami”, co miało być nawiązaniem do doniesień „New York Times” o rzekomym nadużywaniu ketaminy.Musk odpowiedział w równie radykalny sposób – zagroził natychmiastowym wycofaniem statków kosmicznych Dragon, co sparaliżowałoby amerykański program kosmiczny. Wyznał też, że Trump występował w dokumentach Epsteina i „to dlatego nie zostały opublikowane”. Zasugerował w ten sposób, że urzędujący prezydent mógł być zamieszany w molestowanie seksualne nieletnich dziewcząt. Media podchwyciły temat, publikując nagrania z początku lat 90., na których Trump i Epstein komentują urodę kobiet podczas jednej z imprez. Było jasne, że to już koniec historii pięknej politycznej przyjaźni. 7 czerwca Trump przeciął wszelkie spekulacje, mówiąc w wywiadzie dla NBC News: „Nie mam zamiaru więcej rozmawiać z Elonem. Nasza znajomość dobiegła końca”. Wcześniej mówił, że „ten biedak ma duży problem” i że „już nawet o nim nie myśli”. Zachowanie miliardera tłumaczył złością na to, że zlikwidował dopłaty do samochodów elektrycznych. Zobacz także: Musk z podbitym okiem. Ujawniono, co wydarzyło się w Gabinecie Owalnym .dialogue { font-family: Arial, sans-serif; margin: 30px 0; max-width: 800px; } .bubble { display: flex; align-items: flex-start; margin-bottom: 20px; } .bubble.left { flex-direction: row; } .bubble.right { flex-direction: row-reverse; text-align: right; } .bubble img { width: 60px; height: 60px; border-radius: 50%; object-fit: cover; margin: 0 12px; flex-shrink: 0; } .text-box { background: #f5f5f5; border: 1px solid #ddd; border-radius: 8px; padding: 14px 16px; max-width: 600px; font-size: 15px; line-height: 1.5; } .name { font-weight: bold; font-size: 14px; margin-bottom: 6px; } .text-box a { color: #0066cc; text-decoration: underline; } Elon Musk „Ten ogromny, oburzający, napchany „tłustymi” wydatkami projekt ustawy budżetowej Kongresu to obrzydliwa abominacja.” Donald Trump „Jestem bardzo rozczarowany Elonem.” Elon Musk „Gdyby nie ja, Trump przegrałby wybory, Demokraci mieliby większość w Izbie Reprezentantów, a Republikanie tylko 51–49 w Senacie.” Donald Trump „Elon stawał się coraz bardziej uciążliwy, więc poprosiłem go, żeby odszedł. Odebrałem mu nakaz dotyczący aut elektrycznych, który zmuszał wszystkich do ich kupowania – choć nikt inny ich nie chciał (a on dobrze wiedział od miesięcy, że to zrobię!) – i wtedy po prostu oszalał!” Donald Trump „Najłatwiejszy sposób na oszczędności w budżecie – miliardy i miliardy dolarów – to zakończyć dopłaty i kontrakty rządowe dla Elona.” Elon Musk „Donald Trump znajduje się w aktach Epsteina. To właśnie dlatego nie zostały one jeszcze upublicznione. Miłego dnia, DJT!” W świecie, gdzie polityka i technologia coraz częściej splatają się w jeden warkocz, historia Trumpa i Muska stała się symbolem nowego rozdziału. Ich sojusz, choć krótki, odcisnął wyraźne piętno na amerykańskiej rzeczywistości – pokazał, że wielki kapitał może, ale nie musi, iść w parze z wielką władzą. Przez cztery miesiące wydawało się, że połączy ich wspólna wizja: nowoczesnego, efektywnego państwa, w którym rządzi nie biurokracja, lecz innowacja i przedsiębiorczość.Ale to, co zaczęło się od szampana i toastów w Mar-a-Lago, skończyło się przykrą, publiczną kłótnią, w której padły słowa, których nie cofnie już żaden tweet ani oświadczenie prasowe. Musk, któremu niestraszna była technologia rakietowa, zderzył się ze ścianą, od której odbijali się również i więksi od niego: bezwzględną polityką. A Trump? Trump ma wiele innych problemów. Odejście Muska, paradoksalnie, może mu tylko pomóc. Biały Dom był przecież za mały dla nich dwóch.Zobacz także: Czerwoną teslę tanio sprzedam