MSZ potwierdza. Resort dyplomacji potwierdził, że poseł PSL, wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski nie ma poświadczenia bezpieczeństwa ABW – pisze „Gazeta Wyborcza”. Dodatkowo, zgodnie z nieprawomocnym wyrokiem sądu pierwszej instancji, powinien zwrócić 27 mln zł za przejęcie majątku swojego ojca chrzestnego. Władysław Teofil Bartoszewski został w grudniu 2023 r. wiceszefem MSZ, bez poświadczenia bezpieczeństwa ABW. Wiceminister nie posiada tego poświadczenia pomimo tego, że odpowiada za kontakty zagraniczne i dostęp do informacji niejawnych. Bartoszewski bez certyfikatu ABWObowiązek posiadania poświadczenia bezpieczeństwa ABW reguluje ustawa z 2010 r. Zgodnie z nią wiceminister MSZ powinien być sprawdzony pod kątem problemów finansowych, nałogów, kontaktów z obcymi wywiadami czy ryzyka szantażu.Resort dyplomacji wyjaśnił, że jako poseł ma prawo do informacji „tajnych” a „ściśle tajne” uzyskuje jednorazowo za zgodą swojego przełożonego. Nominacji Bartoszewskiego domagali się Władysław Kosiniak-Kamysz i PSL. W rządzie mówi się, że przy najbliższej rekonstrukcji może dojść do dymisji Bartoszewskiego i Andrzeja Szejny, który też nie ma poświadczenia ABW. – Jak to się stało, że człowiek, któremu się zarzuca podstępne przejęcie 13 mln, zostaje wiceministrem spraw zagranicznych? To był dla nas policzek – wszystkich, którzy głosowali na Koalicję 15 Października – powiedzieli politycy koalicji rządzącej „Gazecie Wyborczej”.To nie koniec problemów politykaDziennik podkreśla też, że Bartoszewski miał przejąć trzy mieszkania, obrazy i milion funtów znanego mecenasa sztuki Andrzeja Ciechanowieckiego – prywatnie ojca chrzestnego polityka.Prokuratura Krajowa weryfikuje, czy wiceminister pozbył się majątku, by uniknąć zwrotu pieniędzy wierzycielom. Jak ustalił Onet, w 2024 r. sąd nakazał mu zwrócić powierzone przez chrzestnego 13 mln zł. „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że doliczając odsetki kwota ta wynosi już 27 mln zł.Dziennik w rozmowie z MSZ zapytał, czy zarzuty o przejęcie majątku brano pod uwagę podczas nominacji na stanowisko. Ministerstwo odpowiedziało, że w tej sprawie nie ma prawomocnego wyroku, a zarzut jest cywilny.Czytaj też: Wyborcze anomalie. ABW bierze pod lupę „aplikację Mateckiego”Do powołania Bartoszewskiego na stanowisko próbowali nie dopuścić politycy i ludzie kultury, do których dotarła „Gazeta Wyborcza”.„GW”: Interweniowali u Sikorskiego i Kosiniaka-KamyszaJeden z nich przekazał, że rozmawiał z Radosławem Sikorskim, ale szef MSZ później zablokował jego numer. Kolejny także spotkał się z ministrem. – Powiedział, że zarzuty zarzutami, ale dopóki nie ma rozstrzygnięcia sądu, to nic nie może zrobić – zaznaczył.Następny rozmówca stwierdził, że Władysław Kosiniak-Kamysz „bronił Bartoszewskiego jak lew”.– Tak, rozmawiałem z ministrem Sikorskim. Powiedziałem mu, że nie wypada brać do MSZ Bartoszewskiego, bo ciążą na nim poważne zarzuty. Sikorski sprawiał wrażenie, że rozumie sytuację. Ale PSL postawił warunek koalicyjny: Bartoszewski ma być sekretarzem stanu – powiedział rozmówca „GW”. Czytaj też: Posłanka KO: Sikorski byłby lepszym kandydatem niż Trzaskowski