Aleksandra Pawlicka o liczeniu głosów i „pięciu minutach Giertycha”. Tusk wie, że jeśli odpuści ponowne przeliczenie głosów, straci własny elektorat. Jeśli zaś będzie się tego domagał, sprowokuje „szturm na Kapitol”, w którym w ruch pójdą gaśnice i przy którym „wojna o krzyż” przed pałacem prezydenckim w 2010 była niewinnym preludium – powyborczy krajobraz komentuje publicystka i dziennikarka TVP Info Aleksandra Pawlicka. Przez internet przelewa się fala doniesień o nieprawidłowościach w II turze głosowania. W wyborcach Rafała Trzaskowskiego pojawił się płomyk nadziei: trzeba na nowo przeliczyć głosy. Może znajdą się te, których zabrakło do zwycięstwa ich kandydata. Premier Tusk ten płomyk gasi, mówi: „zakładanie z góry, że wybory zostały sfałszowane nie służy państwu”. Roman Giertych przeciwnie, mówi wprost: „PiS sfałszowało wybory”. Dobry i zły policjant – tak role premiera i nowego posła PO widzi dziennikarka.Jak podkreśla Aleksandra Pawlicka, współprowadząca „Trójkąt polityczny” w TVP Info, Tusk wie, że jeśli odpuści ponowne przeliczenie głosów, straci własny elektorat. Jeśli zaś będzie się tego domagał, sprowokuje „szturm na Kapitol”, w który w ruch pójdą gaśnice i przy którym „wojna o krzyż” przed pałacem prezydenckim w 2010 była niewinnym preludium. „Giertych chyba rozumie swoje pięć minut”Zdaniem Pawlickiej dla Romana Giertycha to jednak szansa na rehabilitację. „Nie tylko za bycie w przeszłości kamratem Rydzyka i Kaczyńskiego, fatalnym ministrem edukacji w jego rządzie i wprowadzenie na salony polityczne nacjonalistów z Młodzieży Wszechpolskiej, ale także tej przeszłości nowszej, gdy jako wiceszef klubu parlamentarnego KO nie zagłosował w sprawie dekryminalizacji aborcji, za co Tusk pozbawił go stanowiska. Głos Giertycha był jednym z trzech, których zabrakło do przegłosowania nowego prawa” – przypomina dziennikarka.Jej zdaniem, Giertych rozumie „swoje pięć minut”. „Złożył zawiadomienie do ABW w sprawie wyborczej apki Mateckiego, która pozwalała najprawdopodobniej mataczyć w komisjach wyborczych na rzecz kandydata Nawrockiego. Kancelaria Giertycha zbiera doniesienia o nieprawidłowościach w głosowaniu. Jaki zrobi z nich użytek? Czy skończy się na groźbach jak w komisji badającej rządy PiS, której Giertych obwołał się wodzem? Czy może przygotowaniem konkretnych protestów wyborczych składanych do Sądu Najwyższego? Tym razem na przerzucanie się odpowiedzialnością z Adamem Bodnarem nie ma już czasu” – wskazuje.„Grande Finale wyborów przed nami. 16 czerwca Sąd Najwyższy ma ogłosić ich wynik. Gra toczy się dziś nie tyle o unieważnienie wyborów, co o zachowanie twarzy przed własnymi wyborcami. Giertych wszedł właśnie do PO. Dostał od Tuska glejt wiarygodności” – zauważa. Sny o potędze i trzecia ścieżka na granicy progu wyborczegoJak dodaje, drugim „sprawdzam” będzie 11 czerwca i wotum zaufania do rządu. „Na żądanie premiera. Zadziwia, jak ochoczo koalicjanci ruszyli do rozliczania szefa Platformy za wyborczą porażkę. Swojej nie dostrzegając, niczym w biblijnej przypowieści o źdźble i belce w oku. W rozliczeniu samej siebie koalicja zachowuje się proporcjonalnie odwrotnie niż w rozliczaniu władzy PiS za demolkę państwa” – twierdzi Pawlicka.Jak zauważa, poprzedników rozlicza w białych rękawiczkach, dmuchając na zimne i z zachowaniem najwyższych standardów prawa, a siebie obija na oślep w wolnej amerykance.„Czyżby tęsknota za staropolskim liberum veto? Naprawdę Tusk – przy wszystkich błędach „Zosi Samosi” i zapędach do rządzenia twardą ręką – jest większym zagrożeniem dla demokracji niż namiestnik z Nowogrodzkiej?” – pyta Pawlicka. „Czy nie rozumieją, że podcinają gałąź, na której siedzą, bo przecież w ostatecznym rachunku nie o stołki i teki ministrów chodzi, ale o zaufanie wyborców, którzy w 2023 dali koalicji władzę. Głosowali na zgodność i skuteczność, a dostali rozbicie dzielnicowe. Dziś są zmęczeni, zniechęceni, mówiący: „zawsze głosowałem, ale więcej nie pójdę na wybory”. 10 lat temu zabrakło pięciu głosów, by postawić Ziobro przed Trybunałem Stanu. Przez ostatnie półtora roku determinacji, żeby skonfrontować go z wymiarem sprawiedliwości. Jasne – o prawo trzeba walczyć zgodnie z prawem. Ta mantra koalicji rządzącej w rozliczaniu poprzedników jest słuszna i prawdziwa. Ale dlaczego nieskuteczna? W polityce skuteczność jest najcenniejszą monetą, wybory właśnie to potwierdziły” – pisze dziennikarka telewizji publicznej. „Wieczna opozycja i mit powstańca”„Może jednak to właśnie jest polskim DNA – wieczna opozycja, tkwienie w okopie, umęczenie w błocie i mit powstańca idącego na szaniec po zwycięstwo, które i tak zamienimy w klęskę” – rozważa.„Znajomi pytają – jak żyć? Normalnie odpowiadam. Brytyjczycy mieli swojego Johnsona, Amerykanie mają swojego Trumpa, Węgrzy Orbana, Rosjanie Putina. Ktoś ich wybierał, dla kogoś są wodzem. Nie ma się co obrażać na Polskę. Jesteśmy tacy i tacy. Wyborcy Trzaskowskiego, Nawrockiego i ci, którzy wszystko mają w pompie. Mniej więcej po równo. Po 10 milionów. Sztuka życia w jednym kraju to także sztuka wyzbycia się pogardy i poczucia wyższości. Przy zachowaniu poczucia wartości własnej” – konkluduje.