Magdalena Kumorek dla TVP.Info. Magdalena Kumorek zdobyła ogromną sympatię widzów dzięki rolom w popularnych polskich produkcjach. Choć dziś regularnie pojawia się na ekranie jedynie w serialu „Na dobre i na złe”, jej dorobek artystyczny wciąż budzi uznanie, a sama Kumorek z powodzeniem realizuje się w innej roli. Jest certyfikowanym coachem, a jej misją jest wspieranie ludzi w odkrywaniu ich pełnego potencjału i osiąganiu trwałych pozytywnych zmian. W rozmowie z portalem TVP.Info wyjaśnia, dlaczego coaching cieszy się złą sławą i skąd niesłabnąca popularność podcastów. Jesteśmy przebodźcowani. Tkwimy w szumie informacyjnym. Potrafimy jeszcze słuchać? Myślę, że to jest kompetencja, której nawet jeżeli nie mamy dobrze rozwiniętej, to możemy się jej nauczyć. Co więcej, wydaje mi się, że ona teraz jest niezwykle ważna, właśnie dlatego, że mamy zalew informacji. Umiejętność usłyszenia tego, co się tak naprawdę dzieje i wyciągnięcia z tego wniosków jest niezwykle ważna. Tego warto uczyć nasze dzieci. Wydaję mi się, że podcasty są dowodem na to, że chcemy słuchać. I teraz każdy ma podcast i na każdy temat. Faktycznie podcasty są bardzo popularne i sama jestem ich odbiorczynią bardzo często. Mamy możliwości techniczne i nie trzeba mieć jakiegoś wybitnego studia, by podcast upublicznić i go dobrze zrobić, a jest coraz więcej osób, które chcą się dzielić swoją wiedzą. Większość z nas jest uzależniona od telefonu - scrolluje, szuka dopaminy. I w tym wszystkim są podcasty, które są wartościowe i można po nie zawsze sięgać. Jakie podcasty włącza Magdalena Kumorek? Słucham Okolic Ciała Mariany Gierszewskiej. O Zmierzchu Marty Niedźwieckiej. Ale też bardzo lubię taki dosyć alternatywny podcast: Psychodelicje. To o psychodelikach, ale w ujęciu, powiedzmy, historycznym. Ten temat jest tam ugryziony z zupełnie innej strony. Słucham też Bliskoznacznych Kasi Nosowskiej i jej syna. Lubię zagranicznych podcasterów, którzy zapraszają wielkie nazwiska, bo to nie są krótkie wywiady, tylko np. 90-minutowe rozmowy z kimś ciekawym. To kiedy usłyszymy pani podcast? Szczerze? Na chwilę obecną nie myślę o własnym podcaście. Przez jakiś czas zastanawiałam się, czy nie zorganizować cyklu spotkań z wybitnymi coachami, którzy na przykład mnie szkolili. Albo, z którymi ja mam przyjemność spotykać się w pracy. I może coś takiego rzeczywiście zrobię, bo coaching w Polsce, którym się zajmuję, póki co nadal ma zły PR. A szkoda, bo to jest piękna praca terapeutyczna. Jeżeli więc rejestrowane rozmowy, to raczej w tym kierunku. Chciałabym zaprosić moich niektórych kolegów - aktorów, aktorki, by pokazać ich oblicze z trochę innej strony. Pokazać, że oni nie zajmują się jedynie tym, żeby błyszczeć na scenie, ale bardzo często są po prostu pięknymi ludźmi, którzy robią wybitne rzeczy. Jednak obecnie jestem tak zajęta i zapracowana, że w ogóle nie mam przestrzeni na to, żeby w ogóle przygotować się do takiego projektu jak własny podcast. Czym różni się klasycznie rozumianej terapii? Terapia i coaching to są systemy komplementarne. Terapia bardziej patrzy wstecz i stara się zrozumieć, jak to się stało, że człowiek jest tutaj, gdzie jest. Coaching patrzy do przodu. Ja jako coach czasami sięgam do dzieciństwa, zdarza mi się rozmawiać o wartościach, które ktoś wyniósł z domu. Natomiast nigdy nie pracuję z traumą, bo tego dotyka terapia. Nie wszystko jest dla wszystkich. Pokutuje taka opinia, że każdy dorosły człowiek powinien chociaż raz w życiu udać się na wizytę do psychoterapeuty. Nawet jeśli nie zmaga się z trudnościami natury psychologicznej, ale może mu to pomóc lepiej zrozumieć siebie. Teraz właśnie często słyszę, że każdy powinien wykupić przynajmniej jedno szkolenie, dzięki któremu odkryje swój potencjał. Dobrze, że mamy dostęp do tych metod i wspomniane wcześniej podcasty są moim zdaniem idealną alternatywą dla tych wszystkich, których na przykład nie stać, żeby pójść na płatną terapię czy na płatny coaching. Natomiast jako coach trudno, żebym powiedziała, że to nie jest ważne i potrzebne. Widzę, jakie efekty osiągają moi klienci i mam wielki przywilej stać przy nich, kibicować i cieszyć się ich szczęściem. Zatem z czego wynika zła sława coachingu. To wynika z ludzi, którzy są samozwańczymi coachami i starają się pouczać i mówić innym jak żyć. Jak możemy weryfikować, kto jest dobrym coachem, który nas poprowadzi i pomoże, a kto jest tylko internetowym oszołomem? Zapytałabym o wykształcenie. Odniosę się do hasła oszołom. To są często osoby, które skończyły 16-godzinne kursy i to naprawdę nie jest wiedza, z którą można iść do ludzi. To jest najwyżej wiedza, z którą można sobie popracować ze sobą. Aktualnie jest wiele placówek, uczelni, w których można zrobić podyplomowe studia. Trwają rok albo dwa lata i rzeczywiście zyskujemy tam kompetencje nie tylko teoretyczne, ale przede wszystkim praktyczne. Od razu wchodziliśmy w praktykę. Mamy też dwa stowarzyszenia, IFC i EMCC. Ważne, żeby zapytać, czy ktoś działa w ramach tych stowarzyszeń. Szukałabym ludzi, którzy po prostu mają certyfikat, którzy są po dobrych uczelniach. Ja podlegam superwizji. To nie jest tak, że sobie robię z tym moim klientem, co chcę. Jest duże pole kreatywności przy pracy, ale nadal są pewne struktury, są pewne ramy. Nie mogę tym ludziom robić krzywdy. Pracuję terapeutycznie dla nich. W szukaniu odpowiedniego coacha pomaga też poczta pantoflowa. Ja też tak docieram do nowych klientów. Ktoś mnie komuś polecił, bo praca ze mną komuś wydawała się potrzebna, przyniosła konkretne owoce. Nie szukałabym coacha, tylko dlatego, że jest popularny, czy ma dużo followersów, bo umiejętności i medialność nie zawsze idą w parze. Praca z ludźmi może męczyć. Co jest pani wentylem? Co trzyma panią w ryzach? Mam ten przywilej, że póki co łączę kilka zawodów. Jestem life coachem, ale równocześnie pracuję nadal jako aktorka, dużo śpiewam, dużo nagrywam książek jako lektorka, więc rzadko kiedy bywam zmęczona jedną formą zawodowej aktywności. Od 20 lat medytuję i staram się medytować przed każdą sesją i po każdej sesji, żeby właśnie złapać swój wewnętrzny pion. Cisza jest dla mnie przestrzenią, w której ładuję baterię. Tam mam szansę usłyszeć ten mój wewnętrzny głos, który mi mówi, jakie są moje potrzeby. Bo jeżeli ja swoich potrzeb jako osoba, jako coach nie zaspokoję, to trudno, żebym w pracy z klientem, która jest w pewnym sensie misją, mogła komuś pomóc. Bardzo dbam o swoje zasoby, w tym te zasoby energetyczne. Ważni są przyjaciele. Taki właśnie wentyl lubię — gdzieś pójść, porozmawiać, pośmiać się. Po prostu staram się uskutecznić ten osławiony life-work-balance. Właśnie! Co z aktorstwem? Będą nowe role? Wyzwania? Na chwilę obecną spełniam się w serialu Na Dobre i Na Złe. Tam kreuję przyjemną rólkę. Nie mam żadnych innych wielkich planów aktorskich, też dlatego, że jestem sfokusowana bardzo na coachingu. Teraz tam się rozwijam i zaraz idę na kolejny studia. Jestem szczerze zadowolona z takiego obrotu spraw. Wielokrotnie słyszę, ale jak to jest możliwe, że Ty z dziewczyny, która stoi na scenie i wszystkie jupitery na ciebie, teraz chcesz robić krok do tyłu i doświetlać swojego klienta. Szczerze bawią mnie te pytania. Naprawdę czuję, że dostałam w życiu bardzo wiele, że bardzo wiele osób chciało mi dmuchać w skrzydła, tylko dlatego, że miało taką intencję. I dzisiaj, kiedy ja staję ze swoim klientem oko w oko, to mam szansę, żeby trochę tego oddać, żebym to ja komuś mogła dmuchać w skrzydła. Chcę mówić tej jednej kobiecie albo temu kolejnemu mężczyźnie: jak tylko chcesz, to ja ci pomogę i dojdziesz tam, gdzie chcesz. Chociaż nie zawsze w pracy coachingowej - co może warto podkreślić - chodzi o to, żeby zdobywać kolejne cele. Czasem wystarczy się zatrzymać i zobaczyć, dlaczego ten cel jest dla nas taki ważny. Dlatego kocham tę pracę i jako coach po prostu wzrastam z każdym moim klientem, więc nie jestem głodna żadnych wielkich wyzwań aktorskich. Czuję się absolutnie nasycona.