Przerażający bilans. Rosyjskie siły tracą średnio 1140 żołnierzy dziennie, z czego prawie 975 ginie w akcji – to znacznie więcej zabitych niż standardowy stosunek jeden zabity na trzech rannych w akcji – poinformował think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW). ISW, którego dane bazują na ustaleniach ukraińskiej agencji Armyinform, powołującej się na anonimowego urzędnika NATO, zwróciło uwagę, że „rosyjskie siły ponoszą średnio 1140 ofiar dziennie i cierpią nieproporcjonalnie wysokie straty osobowe w stosunku do marginalnych, miażdżących zdobyczy terytorialnych”. W dodatku aż 975 ofiar to zabici. Według think tanku to znacznie więcej niż „standardowy stosunek jeden do trzech zabitych do rannych w akcji”. Natowski urzędnik, na którego powołuje się Armyinform, dodał, że między styczniem a majem 2025 roku Rosja straciła około 160 tys. żołnierzy. Zwrócił uwagę, że to wysokie straty, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że w maju walki nie były bardzo zacięte. Czytaj także: „Zraniona” Rosja odpowie… nuklearnie? „Putin wie, że nikt go nie powstrzyma” Prawie 200 tys. ofiar w 2025 roku „Ukraiński dowódca naczelny generał Ołeksandr Syrskyi poinformował 13 maja, że od 1 stycznia 2025 r. siły rosyjskie poniosły około 177 tysięcy ofiar (średnia dzienna liczba ofiar wynosi 1351).[2] Ta dzienna liczba ofiar jest niższa od rekordowo wysokiej średniej dziennej liczby ofiar wynoszącej 1523, którą siły rosyjskie rzekomo poniosły w listopadzie 2024 r.” – czytamy w opracowaniu ISW. Zastępca szefa biura prezydenta Pawło Palisa powiedział 4 czerwca, że Rosjanie podbili 0,4 proc. terytorium Ukrainy w 2024 roku, a do tej pory w 2025 roku już tylko 0,2 proc. Dodał, że każdy zdobyty kilometr kwadratowy odpowiada 167 straconym żołnierzom. ISW potwierdza te dane. Zarazem ten amerykański think tank ocenił, że dysproporcja między stratami Rosjan a zyskami terytorialnymi jest na dłuższą metę nie do utrzymania. ISW podsumowało, że nie sądzi, aby Rosja zdołała w szybkim tempie zdobyć nowe terytoria. Czytaj także: Czerwone światło dla Putina. Rosjanie mówią „nie” wojnie