Kolejny atak tego typu. Mężczyzna podejrzany o atak na lekarkę w Koszalinie usłyszał już zarzuty. Dotyczą one m.in. naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. 45-latek złożył wyjaśnienia i przyznał się do przedstawionych mu zarzutów. Jak tłumaczył, motywem jego działania był fakt, że lekarka przed laty przepisała mu „złe leki”. Tomasz Ś. podejrzany o atak na lekarkę – psychiatrę w jej prywatnym gabinecie w Koszalinie we wtorkowe popołudnie, przyznał się do przedstawionych mu zarzutów. To zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, naruszenia czynności narządu ciała powyżej siedmiu dni, kierowania gróźb karalnych oraz zniszczenia mienia.Jak przekazała w czwartek oficer prasowa koszalińskiej policji nadkom. Monika Kosiec, mężczyzna złożył wyjaśnienia. Śledczym powtórzył, to co powiedział wcześniej policjantom, że motywem jego działania był kontakt z lekarką sprzed lat, gdy – w jego ocenie – miała mu ona przepisać „złe leki”.Podejrzany przebywa w szpitalu psychiatrycznymCzyny zarzucone podejrzanemu zostały zakwalifikowane jako te o charakterze chuligańskim. To oznacza surowszą karę. Zgodnie z Kodeksem karnym, w takim przypadku wymierzona kara nie może być niższa niż dolna granica ustawowego zagrożenia zwiększona o połowę.Podejrzany nadal przebywa w szpitalu psychiatrycznym w Koszalinie, gdzie ze względu na agresywne zachowanie został przewieziony po zatrzymaniu przez policję. Nadal jest dozorowany przez funkcjonariuszy.W środę o godz. 14 sąd rozpozna wniosek prokuratury o tymczasowe aresztowanie podejrzanego.Koszalińska policja sprawdza również wątek dotyczący gróźb w mediach społecznościowych, których miał dopuścić się 45-latek.Przebieg zdarzeń Tomasz Ś., mieszkaniec Koszalina, we wtorek wszedł do gabinetu 63-letniej psychiatry i zaczął ją okładać rękami po całym ciele, rzucać w nią sprzętem komputerowym, krzesłem. Miał przy sobie nóż. Krzyki, wołanie o pomoc lekarki usłyszał pacjent, czekający w korytarzu na wizytę. To on pierwszy zadzwonił na policję. Podał rysopis agresora. Na policję zadzwonili też ludzie z zaparkowanych w pobliżu aut. 45-latek został zatrzymany przez patrol tuż po zdarzeniu. Był trzeźwy.Lekarka, jak podawała nadkom. Kosiec, po zdarzeniu z obrażeniami twarzy i złamanymi palcami dłoni, trafiła do szpitala. Została tam opatrzona, przebadana. Jeszcze we wtorek opuściła szpital. Nie wymagała dalszej hospitalizacji. Czytaj też: Po zbrodni przepadł jak kamfora. Dorwali go po 22 latach w Hiszpanii