Manipulacje i miejskie legendy. Setki oskarżeń o fałszerstwa i zero dowodów. W czasie głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich w mediach społecznościowych kipiało od plotek. Internauci – w tym politycy – przekonywali, że osoby posługujące się zaświadczeniem o prawie do głosowania poza miejscem zamieszkania mogą głosować po kilka razy. Do zakończenia głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich odnotowano 39 przestępstw i 326 wykroczeń – poinformował 2 czerwca Sylwester Marciniak, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej. „Biorąc pod uwagę skalę przedsięwzięcia, całego procesu wyborczego (...) jest to bardzo mała liczba” – ocenił. W ciągu najbliższych dwóch tygodni PKW stwierdzi w uchwale, czy zaszły takie okoliczności, które miały wpływ na ważność wyborów.Mimo że w czasie głosowania nie odnotowano poważniejszych incydentów na masową skalę, w mediach społecznościowych pojawiło się wiele sygnałów o nieprawidłowościach. Duża część z nich okazała się manipulacjami. Najwięcej zamieszania wywołały głosy o możliwych fałszerstwach związanych z pobieraniem zaświadczeń uprawniających do głosowania poza miejscem zamieszkania.Posłanka PiS: „Nie dajmy się oszukać”W dniu głosowania użytkownicy platformy X masowo rozsyłali opublikowany dzień wcześniej wpis internautki (post, wersja zarchiwizowana), która przekonywała o „dużym ryzyku wielokrotnego głosowania na ‘Zaświadczenia o Prawie do Głosowania’” (pisownia wszystkich postów oryginalna). Wpis miał 1,6 mln wyświetleń.Autorka posta zachęcała członków komisji wyborczych do skorzystania z aplikacji do weryfikowania zaświadczeń. Chodziło o prostą stronę internetową wykorzystywaną przez organizację Ruch Kontroli Wyborów (arch.). Można było wpisać w niej numer zaświadczenia i sprawdzić, czy nie było ono już wykorzystane. Tyle że strona ta nie była dopuszczona do użytku przez PKW. Na jej podstawie nie można było na przykład odmówić wydania karty do głosowania.Mimo to, do skorzystania ze strony zachęcali politycy – w tym znani posłowie Prawa i Sprawiedliwości. „Nie dajmy się oszukać” – napisała 1 czerwca na X Agnieszka Wojciechowska van Heukelom (post, arch.).Politycy o aplikacji do weryfikowania zaświadczeń (X.com)„Wierzyć im, że nie będą próbowali oszukać, to jak wierzyć w dobre intencje Putina” – argumentował poseł Dariusz Matecki (post, arch.). Wątek korzystania ze strony przez członków komisji wyborczych pośrednio pojawił się również w poście Przemysława Czarnka (post, arch.).Powtarzając narrację o rzekomych fałszerstwach, politycy sami próbowali zafałszować rzeczywistość. Podważali bowiem autorytet instytucji państwowych, nie dostarczając żadnych dowodów na oszustwa. Dowodów o realnym zagrożeniu procesu wyborczego nielegalnie wykorzystywanymi zaświadczeniami nie dostarczył zresztą nikt inny. Tym samym politycy dopuścili się manipulacji.O kontrowersyjnej stronie internetowej głośno było już po pierwszej turzeW pierwszych dniach po głosowaniu w pierwszej turze w mediach pojawiły się omówienia filmu nagranego i opublikowanego przez stewardessę. Kobieta tłumaczyła, że chciała oddać głos, posługując się zaświadczeniem o prawie do głosowania poza miejscem stałego zamieszkania. Członek komisji wyborczej odmówił jej wydania karty, przekonując, że zaświadczenie zostało już wykorzystane – pisaliśmy o tym w TVP.Info.Marcin Chmielnicki, rzecznik prasowy Krajowego Biura Wyborczego w rozmowie z TVP.Info kategorycznie protestował przeciw interpretowaniu tego zdarzenia jako próby fałszowania.CZYTAJ WIĘCEJ: Fałszerstwa czy sianie zamętu? Poradnik przedwyborczyRzecznik KBW zaznaczał, że informacje uzyskane z aplikacji nie mogły być przesłanką do odmowy wydania karty. Podkreślał ponadto, że obwodowe komisje wyborcze nie mają dostępu do Centralnego Rejestru Wyborców, stąd nie pozyskują z niego danych, w tym informacji o wydanych zaświadczeniach.Zaświadczenie o prawie do głosowania poza miejscem zamieszkania ma hologram i trudno je podrobić. Po okazaniu dokumentu przez głosującego komisja musi go zatrzymać. Dlatego ryzyko fałszowania wyborów w ten sposób jest niskie. Szczególnie na większą skalę.„Fotografujcie blachy autokarów” - miejska legenda o „wycieczkach”W mediach społecznościowych krążyły również niepotwierdzone informacje o rzekomych zorganizowanych „wycieczkach” do komisji wyborczych. Ich uczestnicy mieli krążyć po komisjach, by zagłosować kilka razy. Miejska legenda zyskała na X sporą popularność. Podsycił ją m.in. dziennikarz Cezary Gmyz nawiązując do niej w swoim wpisie. „Fotografujcie blachy autokarów i busików, które podjeżdżają grupowo głosować” – napisał 1 czerwca (post, arch.). Posta wyświetliło ponad 300 tys. użytkowników X.„Wycieczki” i tajemnicze grupy w lokalach (X.com)„Dostałem informację od informatora, że w gminie Bolesławiec podobno była… 50 osobowa ‘wycieczka’”– to wpis jednego z internautów opublikowany w dniu wyborów (post, arch.). Autor nie dostarczył żadnych dowodów ani na istnienie „wycieczki”, ani na żadne nieprawidłowości.Jak ustaliliśmy, dolnośląscy policjanci Komendy Powiatowej Policji w Bolesławcu nie dostali podobnego zgłoszenia. Podobnie odpowiedzieli nam funkcjonariusze z Komendy Powiatowej Policji w Wieruszowie w województwie łódzkim – tam również znajduje się gmina Bolesławiec.Bardziej tajemniczy był wpis Marcina Stępniewskiego, przewodniczący klubu PiS w radzie miasta Kielce. „W niektórych kieleckich komisjach pojawiają się cyklicznie grupy po 5-6 osób głosujących na zaświadczenia”– napisał polityk 1 czerwca na X (post, arch.). Jego posta wyświetliło blisko pół miliona użytkowników serwisu.Pod postem Stępniewskiego pojawiło się mnóstwo krytyki. Internauci odczytywali jego wpis jako nawiązujący do fałszywej narracji o zorganizowanych próbach głosowania po kilka razy. – To jest stwierdzenie faktu, choć ciężko przypisać to zdarzenie jakiejś zorganizowanej akcji – mówi Stępniewski w rozmowie z portalem TVP.Info. – Nie uważam, żebym manipulował, stwierdzając fakt – podsumowuje. Jak ocenia, głosowanie z zaświadczeniem jest „absolutnie nieweryfikowalne”.Policjanci komendy miejskiej w Kielcach przekazali nam, że nie dostali podobnego zgłoszenia o nieprawidłowościach.„PKW nie wyklucza...”. Tak, ale to hipotetyczny scenariuszTo nie koniec manipulacji wokół zaświadczeń. Blisko 700 tys. wyświetleń na X zyskał opublikowany w dniu wyborów wpis Ewy Zajączkowskiej-Hernik, europosłanki Konfederacji. Komentowała fragment konferencji prasowej przewodniczącego PKW z opisem: „PKW nie wyklucza możliwości, że na jedno zaświadczenie można zagłosować dwa razy!”.Ewa Zajączkowska-Hernik: „Przecież to jest cyrk. W takim wypadku, na co komu wybory?”„Przecież to jest cyrk. W takim wypadku, na co komu wybory?” – napisała Zajączkowska-Hernik, komentując film (post, arch.). Lakoniczny wpis mógł zmanipulować internautów. Podsycił bowiem dyskusje o nieprawidłowościach. „Wiadomo, że można zagłosować kilka razy”, „Przecież na to powinna być konkretna procedura i prowadzona ewidencja” – komentowali użytkownicy X.Trudno doszukiwać się sensacji w przytoczonej we wpisie wypowiedzi przewodniczącego PKW. Podczas konferencji prasowej, w odpowiedzi na pytanie dziennikarki, Sylwester Marciniak podkreślił, że przypadek wielokrotnego użycia tego samego zaświadczenia mógłby mieć miejsce tylko w przypadku błędu członka komisji. Przyznał tylko, że nie można wykluczyć takiej sytuacji. Zaznaczył, że PKW nie otrzymała podobnych zgłoszeń.