Samotne, zagubione, z niską samooceną. Samotne, zagubione, z niską samooceną – taki obraz dzieci i młodzieży wyłania się z kolejnych badań. Co robić? – Chcemy jak najlepiej, ale często skupiamy się na rzeczach powierzchownych. A nie da się suplementować bliskości – mówi w rozmowie z TVP.Info pediatra dr Katarzyna Zych-Krekora. Co dziś naprawdę zagraża zdrowiu dzieci? – pytam pediatrę, dr Katarzynę Zych-Krekorę. – Jeśli mam wskazać jedno największe zagrożenie dla zdrowia dzieci, nie powiem „COVID”, „grypa” czy „kolejna choroba zakaźna”. Powiem: styl życia. Przeciążenie, izolacja, siedzenie, cyfrowa samotność. A w tym wszystkim – rozpad zaufania do lekarzy i szkoły. To bomba z opóźnionym zapłonem, która nie wybucha od razu. Ale w gabinecie już widać, jak bardzo dzieciom szkodzi — wyjaśnia lekarka.Dzieci w stresiePodkreśla, że w gabinecie rodzice pytają, co jest większym zagrożeniem dla dzieci i młodzieży. Lekarka odpowiada: jedno i drugie – i to na wspólnym podłożu. Bo wszystko to bierze się z braku spójnej, rzetelnej edukacji i pogłębiającego się chaosu informacyjnego. Niby wszyscy wiemy więcej niż kiedykolwiek, ale ta „wiedza” jest coraz bardziej przypadkowa. Czerpana z internetu, z mediów społecznościowych, z informacji, że komuś coś pomogło. Zagubieni — my, rodzice — chwytamy się wszystkiego, bo zewsząd słyszymy, że stan psychiczny dzieci nie jest dobry, że wzrasta przemoc rówieśnicza, a nasze dzieci wiodą życie głównie w sieci.Niepokojąca triadaPsycholożka i psychoterapeutka Justyna Żukowska-Gołębiewska, koordynatorka programu profilaktycznego zdrowia psychicznego fundacji UNAWEZA „Młode Głowy” dodaje, że według aktualnych badań, w tym raportu „Młode Głowy. Otwarcie o zdrowiu psychicznym z 2023”, stan psychiczny polskich dzieci i młodzieży po pandemii COVID-19 jest złożony. Wiele dzieci i nastolatków doświadcza problemów emocjonalnych, takich jak lęk, depresja czy trudności w relacjach społecznych.Podkreśla, że największym wyzwaniem jest wysoki poziom osamotnienia, skrajnie niska samoocena oraz niskie poczucie sprawczości. Autorzy raportu nazwali to „triadą kryzysu psychicznego”. Ponadto dzieci i młodzież obecnie boryka się z chronicznym stresem wynikającym z presji: rodziców, nauczycieli czy też rówieśników. Te wszystkie czynniki wpływają na aktualną kondycja młodych.– Aktualnie prowadzone są badania nad wpływem mediów społecznościowych na kondycję psychiczną dzieci i młodzieży. Możemy dziś już stwierdzić poza wszelką wątpliwość, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy aktywnością nastolatków w mediach społecznościowych a ich samooceną czy obniżonym nastrojem. Badania sugerują, że nie wszystkie dzieci poradziły sobie dobrze po zakończeniu restrykcji związanych z pandemią. Choć niektóre z nich mogły wrócić do względnej normalności, wiele nadal odczuwa jej skutki psychiczne. Ważne jest, aby zwrócić uwagę na potrzebę wsparcia psychologicznego i społecznego oraz na znaczenie zdrowia psychicznego w edukacji np. poprzez realizowanie sprawdzonych programów profilaktycznych, co może pomóc dzieciom i młodzieży w lepszym przystosowaniu się do nowej rzeczywistości — wyjaśnia Żukowska-GołębiewskaWedług danych NFZ w ciągu ostatnich pięciu lat w Polsce liczba dzieci i młodzieży, leczonych z powodu zaburzeń depresyjnych i zaburzeń nastroju, wzrosła o ponad 100%. W 2017 roku liczba ta sięgała 12 tysięcy młodych osób, a w 2021 już 25 tysięcy. Liczby rosną szybko. Czytaj też: Polska wymiera, młodzi nie chcą dzieci. „Nic ich do tego nie przekona”100 proc. dr Aleksandra Lewandowska, krajowa konsultantka psychiatrii dzieci i młodzieży, mówiła, komentując wzrastającą liczbę diagnoz zaburzeń psychicznych w programie TVP Moje zdrowie, o wpływie technologii cyfrowych na rozwój dzieci i młodzieży. Fakt, że już roczne dzieci dostają tablety, trzylatki grają w gry na telefonie, a nawet siedmiolatki korzystają z mediów społecznościowych, ma fatalny wpływ nie tylko na samopoczucie dzieci i ich dobrostan psychiczny, ale także rozwój. Lekarka podkreślała, że zmiany w mózgu związane z nieadekwatnych do wieku korzystanie z technologii cyfrowych widać w obrazach mózgu. Efekt? Deficyty uwagi, empatii, budowania relacji międzyludzkich. I wzrost ryzyka wystąpienia zaburzeń psychicznych. Podkreślała fundamentalnie ważną rolę relacji rodziców z dzieckiem, która pomaga zauważyć wystąpienie niepokojących zmian w zachowań dzieci i zachować czujność. A w razie potrzeby - nie wahać się sięgnąć po pomoc. Relacja i edukacjaBliska, bezpieczna relacja to podstawa, podobnie jak konsekwencja w postępowaniu z dziećmi, którym nowoczesne technologie - bajki, gry i media społecznościowe - dają szybkie poczucie nagrody i satysfakcji, od czego łatwo się uzależnić, ale kluczowa jest także edukacja. Edukacja całościowa, dotycząca zarówno zdrowia fizycznego, jak i psychicznego. Tej brakuje, a podejmowane próby nie są wystarczające. Dowód? W ubiegłym roku szeroko dyskutowano plan wprowadzenia do szkół nowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”, który od września tego roku miał zastąpić lekcje „wychowania do życia w rodzinie”.Lekcje miały dotyczyć szeroko pojęte zdrowia, profilaktyki, uzależnień i zdrowia seksualnego. „Jeśli nie zacznie się tej edukacji już w szkole, to potem będziemy oglądali społeczeństwo coraz bardziej nieświadome, jak zapobiegać chorobom, przeciwdziałać skutkom, chociażby braku ruchu, jak reagować w sytuacjach kryzysowych” - mówiła ministra edukacji Barbara Nowacka. Program chwalili eksperci, podkreślając znaczenie takich edukacyjnych, ale ostatecznie podjęto decyzję, by przedmiot nie był obowiązkowy. — Istotą wsparcia systemowego jest świadomość, że zdrowie psychiczne to też zdrowie. Wielu dorosłych (rodziców, nauczycieli) nadal ignoruje lub bagatelizuje pierwsze symptomy kryzysu psychicznego dzieci. Wynikać to może z niskiej świadomości społecznej, a także braku wystarczającego dostępu do psychospecjalistów. Zatem koniecznym staje się przeprowadzenie wieloletniej ogólnopolskiej kampanii dotyczącej zdrowia psychicznego dzieci, zwiększenie dostępu do diagnostyki i pierwszej pomocy psychologicznej, a co najważniejsze rozszerzenie działań profilaktycznych i należyte ich realizowanie — mówi mi psycholożka Justyna Żukowska-Gołębiewska.Zobacz również: Znieczulica. „Elitarne” osiedle nie wpuściło wychowanków domu dzieckaEfekty „ekranozy”, braku ruchu i diety złożonej ze słodkich przekąsek widać w gabinetach lekarskich. Na całym świecie, w Polsce także, przybywa otyłych dzieci. Ponad 25 proc. dzieci w wieku trzech lat ma nieprawidłową masę ciała, a ponad 30 proc. ośmiolatków ma nadwagę lub otyłość.— Pojawiają się dzieci z otyłością, która już nie jest „dziecięca”. To otyłość kliniczna, prowadząca do powikłań metabolicznych. Dzieci, które przestają się ruszać. Ale najgorsze jest to, że wielu rodziców świadomie pomaga dzieciom unikać ruchu. Wrzesień to w gabinecie pora, kiedy zaczyna się sezon na… zwolnienia z WF-u. Słyszę: „bo WF jest na pierwszej lekcji, a dziecko musi się wyspać” albo „bo ostatnia lekcja – dziecko lepiej spożytkuje ten czas poza szkołą” — mówi dr Zych-Krekora.Dziecko bez prawa do chorobyPotem zaczyna się błędne koło. — Przychodzi mama z dzieckiem, które już ma nadwagę, i mówi: „Proszę o zwolnienie z WF, bo inne dzieci się z niego śmieją”. - To błędne koło, które tylko pogłębia problem. Chcąc oszczędzić dziecku trudnych emocji, odbieramy mu jedyną szansę na poprawę – ruch. WF to dziś często jedyny kontakt dzieci z jakąkolwiek aktywnością fizyczną — dodaje lekarka.Opisuje też inny problem. „Żyjemy w czasach, które nie dają dziecku prawa do choroby”. Lekarka opowiada, że rodzice pytają: „A czy można by coś dać, żeby szybciej wyzdrowiało?”. — Czasem słyszę to już po 24 godzinach od wystąpienia gorączki. „Bo ja muszę wracać do pracy”, „bo żłobek nie przyjmuje z katarem”, „bo szef już patrzy krzywo na moje L4”. Dziecko nie ma prawa chorować długo, nie ma prawa wracać do zdrowia w swoim tempie. A jeśli ja mówię: „Proszę, niech zostanie jeszcze kilka dni w domu”, słyszę westchnienie i pytanie: „To może chociaż coś, żeby szybciej mu przeszło?”. Nie ma cudownego leku na przeziębienie. Ale jest jedno skuteczne remedium: czas, odpoczynek i opieka. Tylko że dziś towar deficytowy — konstatuje.Dziecko to nie projekt do optymalizacjiRodzice chcą dobrze. Ale, jak podkreślają ekspertki, gubią się w tym „dobrze”. — To, co najbardziej mnie porusza, to rozdźwięk pomiędzy dbałością o szczegóły – diety, suplementy, filtry, zdrowe produkty – a brakiem podstawowego bezpieczeństwa emocjonalnego, brakiem snu, ruchu i przestrzeni dla rozwoju psychicznego dziecka. Chcemy jak najlepiej, ale często skupiamy się na rzeczach powierzchownych - mówi pediatra dodając, że nie da się suplementować bliskości. Jak sobie poradzić? Dr Zych-Krekora: Zrozumieć, że dziecko to nie projekt, który da się zoptymalizować. Pozwolić mu być sobą, nawet wtedy, gdy jest chore, zmęczone, smutne czy wolniejsze od rówieśników. I dać przykład, że ruch to nie obowiązek, tylko radość, a ciało jest cenne nie dlatego, że jest idealne, ale dlatego, że jest nasze a czy będzie zdrowe zależy od nas samych.