Sąd nie miał wątpliwości co do winy Piotra P. Piotr P. skazany na dożywocie za zabójstwo swoich dzieci: trzymiesięcznej Lilianny oraz pięciomiesięcznego Mieszka sam zgłosił się na policję. Będzie czekał na uprawomocnienie wyroku w areszcie. Sprawę ujawnił w 2019 r. portal TVP.Info. W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie, po czteroletnim, procesie skazał Piotra P. na dożywotnie więzienie za zabójstwo dwojga jego małych dzieci. Sędzia Monika Niezabitowska-Nowakowska w ustnym uzasadnieniu wskazała, że sąd nie miał wątpliwości co do sprawstwa oskarżonego. Podkreśliła, że zabójstwa dzieci zostały zakwalifikowane jako czyny z motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a dodatkowo zabójstwo córki jako zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. – Oskarżony pozbył się dzieci, bo ograniczały możliwość realizacji jego egoistycznych, egocentrycznych potrzeb. Pozbył się dzieci, którymi miał się opiekować, które nie miały, jak się bronić. Po prostu jako zbędnego balastu. To były zabójstwa dla własnej wygody – zaznaczyła sędzia. Piotr P. nie pojawił się na ogłoszeniu wyroku, ale w piątek zgłosił się na policję. Czytaj także: „To już drugie dziecko, które zmarło i nie jestem w stanie płakać, nie mam łez”„Zbędny balast” Sprawę ujawnił w lipcu 2019 r. portal TVP.Info. Zmieniliśmy wtedy imiona dzieci i żony Piotra P. Przedstawiliśmy ustalenia śledczych Prokuratury Okręgowej w Warszawie i policjantów Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP. Prokuratura twierdziła w 2019 r., że 27-letni wówczas inżynier środowiska zabił Liliannę i Mieszka, „działając z zamiarem bezpośrednim i przemyślanym pozbawienia życia, w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, spowodowanej: frustracją związaną z ojcostwem niechcianego dziecka, uznaniem dziecka za przyczynę odczuwania dyskomfortu psychicznego i przeszkodę w codziennym funkcjonowaniu, potraktowaniem dziecka jako zbędny balast destabilizujący dotychczasowe życie i ograniczający możliwości zaspokajania własnych potrzeb życiowych, w tym seksualnych”. Pierwszą ofiarą Piotra P. miała być Lilianna, która zginęła 22 kwietnia 2016 r. Mężczyzna miał upozorować „zachłyśnięcie w ten sposób, że wywołał u dziecka wymioty, zassał nadtrawioną treść pokarmową przy użyciu tzw. gruszki do odśluzowania niemowlęcia, a następnie umieszczając wentyl tzw. gruszki w jamie ustnej, wprowadził nadtrawioną treść pokarmową do górnych dróg oddechowych dziecka, czym doprowadził do masywnego zachłyśnięcia, które spowodowało wystąpienie obturacji dróg oddechowych z następową niewydolnością krążeniowo-oddechową skutkującą zgonem dziecka”. Prokuratura uznała, że zadał córce „cierpienia ponad miarę”. Rok później, Mieszko i Lilianna miały być dlań balastem. Śledczy twierdzą, że Piotr zakatował niemowlaka. „Uderzając ze znaczną siłą głową dziecka o podłogę, spowodował co najmniej trzy tępe, masywne urazy głowy (…) i doprowadził do (…) złamania kości sklepienia i podstawy czaszki, z wytworzeniem wolnych odłamów kostnych i z rozerwaniem opony twardej w okolicy ciemieniowej lewej, rozerwania opon miękkich w lewej okolicy ciemieniowej” – czytamy w zarzucie przedstawionym Piotrowi P. Jeden z lekarzy ze szpitala przy ul. Żwirki i Wigury, do którego przywieziono konającego chłopczyka, miał stwierdzić, że „obrażenia dziecka wyglądają, jakby spadło z trzeciego piętra, a nie z rąk”, jak wówczas twierdził ojciec. Czytaj także: Zabójstwo Natalii z Gortatowa. Jest akt oskarżenia przeciwko mężowi Milioner z celi W czasie śledztwa skorzystano z opinii 17 biegłych z zakresu m.in. neuropatologii, psychologii, psychiatrii, seksuologii, wariografii kryminalistycznej, psychologii sądowej i śledczej czy laboratoryjnej genetyki medycznej. Co ciekawe, kluczowym świadkiem oskarżenia był Piotr K., nazywany „najmłodszym polskim milionerem”. Mężczyzna miał zbić fortunę, sprzedając preparaty wybielające zęby, środki na odchudzanie oraz żel na stawy. Specyfiki te nie miały żadnych właściwości leczniczych. Ofiarą przekrętu mogło paść nawet 200 tys. osób. Sam młodzieniec przez 17 miesięcy ukrywał się przed policją, zamieszczając w internecie np. pozdrowienia dla śledczych. Piotr K. miał poznać Piotra P. w celi aresztu na warszawskiej Białołęce. Dzielili tam „niedolę” od grudnia 2017 r. do 14 lutego 2018 r. Piotr K. miał usłyszeć od swojego imiennika, że ten zabił Mieszka, uderzając nim o podłogę, bo się zdenerwował. Raz podczas rozmowy z K., oskarżony nazwał syna „to”. Piotr P. miał także opowiedzieć, jak zginęła Lilianna. – Jeśli chodzi o śmierć dziewczynki, to za pomocą gruszki Piotrek wprowadził nadtrawioną treść pokarmową do przewodu oddechowego poprzez tchawicę, którą otworzył zaciskając nosek – zeznawał „milioner”. Piotr P. od początku nie przyznawał się do zabójstwa swoich dzieci. Czytaj także: Podejrzany o zabójstwo Mai z Mławy próbował się zabić w greckim areszcie