W celi śmierci przez 35 lat. Skazańcy do ostatniej chwili nie wiedzą, kiedy zostaną uśmierceni. W celi śmierci spędzają lata, bo trucizna używana do wykonywania egzekucji jest droga i coraz trudniej dostępna. Donald Trump obiecał jednak pomóc. Przyjął komunię, zjadł swój ostatni posiłek. Ale kilka godzin przed śmiercionośnym zastrzykiem, gubernator wstrzymał jego egzekucję na kolejne trzy lata. Oscar Smith czekał w celi śmierci 35 lat. Stracono go w zeszły czwartek.Miał umierać już trzy razy, ale do jego śmierci doszło dopiero teraz. W zeszłym tygodniu wykonano w USA trzy egzekucje, z 30 zaplanowanych na ten rok. Jedna z nich dotyczyła 75-letniego Oscara Smitha, skazanego na śmierć w 1990 r. Pierwotnie wykonanie wyroku miało się odbyć w 2020 r., ale z powodu pandemii egzekucję zawieszono. Kolejne podejście zrobiono trzy lata temu, ale w dniu egzekucji gubernator stanu – Bill Lee – zatrzymał machinę. Stwierdził bowiem, że substancja, która miała posłużyć do uśmiercenia skazańca, nie spełniała wymogów. Gubernator odroczył więc wykonanie wyroku do czasu napisania procedury odpowiedniego stosowania toksyny. Kara śmierci orzekana jest w USA za zabójstwa, zwykle dotyczące większej liczby ofiar lub towarzyszące innym zbrodniom, takim jak gwałt czy rozbój. Wstrzyknięcie trucizny to najczęściej stosowana metoda uśmiercania więźniów, uznawana we wszystkich 23 z 50 stanów, w których wykonuje się obecnie tę karę.Śmiertelna trucizna to ból głowy władzDo wykonania wyroku nie dochodzi jednak krótko po jego wydaniu. Więcej niż połowa skazanych w USA na karę zasadniczą aktualnie przebywa w celi śmierci od ponad 18 lat. Nawet gdy termin egzekucji jest już wyznaczony, zazwyczaj ulega on przesunięciu, i to po kilka razy – o kolejne lata, a nie dni czy miesiące. To między innymi przez trudności ze zdobyciem śmiercionośnej substancji więźniowie czekają tak długo. Przez wiele lat skazanych zabijano bowiem serią trzech leków – najpierw usypiającego, potem powodującego utratę przytomności, a na końcu zatrzymującego akcję serca. Ale w pewnym momencie producenci leków powiedzieli „dość”.Czytaj też: Kolejna taka egzekucja w USA. Kara wróciła po kilkunastu latach– Od 2010 roku większość największych firm farmaceutycznych na znak protestu wobec kary śmierci odmawia sprzedaży zakładom karnym substancji używanych do wykonywania egzekucji. W rezultacie niektóre stany zaczęły zwracać się do aptek zagranicznych i recepturowych lub stosować alternatywne metody egzekucji – opowiada TVP Info Centrum Informacji o Karze Śmierci (ang. Death Penalty Information Center, w skrócie DPI), amerykańska organizacja pozarządowej gromadząca dane i analizy dotyczące kary zasadniczej.Okazało się, że łatwiej zdobyć truciznę zwaną pentobarbitalem, co pozwoliło Indianie wznowić wykonywanie egzekucji po 15 latach przerwy. Substancja jest jednak kontrowersyjna, bo może powodować obrzęk płuc i gromadzenie się w nich płynu, a przez to uczucie duszenia się i tonięcia. W marcu br. grupa dziewięciu więźniów w Tennessee złożyła do sądu pozew, twierdząc, że pentobarbital może powodować tortury. Zgodnie z prawem zaś, więzień nie może nadmiernie i niepotrzebnie cierpieć w czasie wykonywania na nim wyroku. Zdarzały się już jednak egzekucje, które, według relacji świadków, były bolesne dla skazanych. I tak Clayton Lockett (Oklahoma, 2014) dusił się przez ponad 40 minut na skutek nieprawidłowo podanych leków.Egzekucje – worek bez dnaPodanie zastrzyku ze śmiercionośną trucizną nie jest bowiem takie proste i czasami nastręcza personelowi trudności. Bywa, że mija kilkadziesiąt minut, zanim personelowi uda się znaleźć żyłę i założyć wenflon. Egzekucję na Romellu Broomie (Ohio, 2009) wstrzymano po dwóch godzinach nieskutecznych prób wbicia igły. Ostatecznie skazany nigdy nie doczekał się stracenia – zmarł na powikłania pocovidowe w 2022 roku.Tożsamość osób, które wykonują wyrok śmierci, nie jest jawna. Jednak raczej nie ma wśród nich lekarzy, którzy odmawiają udziału w egzekucjach ze względu na przysięgę Hipokratesa, która zakazuje szkodzić pacjentowi. Zastrzyki nieraz są więc robione przez przeszkolonych pracowników służby więziennej bez wykształcenia medycznego.Tajemnicą objęte są także szczegóły, w jaki sposób i skąd rząd stanowy pozyskuje truciznę. Wiadomo jednak, że śmiercionośne substancje nie są tanie. Jak podał Utah News Dispatch, ubiegłoroczna egzekucja Taberona Honiego, uśmierconego pentobarbitalem, kosztowała łącznie 288 tys. dolarów. Tylko za dwie dawki tego specyfiku stan zapłacił około 200 tys. dolarów. Dodatkowo pentobarbital nie może za długo leżeć. Odroczenie egzekucji przez sąd lub gubernatora skutkuje więc tym, że trucizna ulega przeterminowaniu i – niewykorzystana – ląduje w koszu. A koszt samej egzekucji to przecież nie wszystko. Wieloletnie postępowania odwoławcze i praca obrońców także pochłaniają znaczące środki.Co zamiast zastrzyku?Władze nie ustają więc w poszukiwaniach lepszych metod odbierania życia. Po śmiertelnej iniekcji drugim najczęstszym sposobem uśmiercania więźniów jest krzesło elektryczne. Jednak w stanach, które dopuszczają rażenie prądem, i tak domyślną metodą jest zastrzyk z trucizną.Czytaj też: Średnio niemal trzy egzekucje dziennie. „Przerażająca” eskalacjaW niektórych stanach skazany może sobie wybrać metodę śmierci. Możliwe jest na przykład rozstrzelanie, na które zdecydował się Mikal Deen Mahdi, zabity ostatecznie przez pluton egzekucyjny. Ale i ta metoda niesie ze sobą ryzyko. Okazało się bowiem, że strzelający nie trafili w wyznaczony cel nad sercem, przez co śmierć nastąpiła później, niż miała. Stwierdzono, że skazany cierpiał przez około 30-60 sekund po strzale. To za długo, aby zgodnie z prawem uznać ten sposób eliminacji za humanitarny. W dodatku któryś ze strzelców musiał chybić, bo w ciele Mahdiego znaleziono tylko dwie rany, zamiast trzech.Testowane jest także duszenie azotem. Dwa miesiące temu Luizjana jako drugi stan w historii zastosowała do wykonania kary śmierci azot. Ten rodzaj egzekucji polega na wdychaniu gazu azotowego przez maskę, na skutek czego skazany dusi się i w końcu umiera. Obecni przy egzekucji relacjonowali, że ciało skazańca zdradzało oznaki odczuwania bólu.– Wszystkie znane metody wykonywania kary śmierci mogą być bolesne. Poszukiwanie bardziej „ludzkiej” metody zabijania ludzi jest tak naprawdę poszukiwaniem formy, w której kara śmierci będzie bardziej znośna dla osób przeprowadzających egzekucję, dla władz chcących być odbierane jako humanitarne oraz dla społeczeństwa, w imię którego dokonuje się zabójstwa – zauważa dr Adam Ploszka, menedżer działu badań i rzecznictwa Amnesty International Polska.W poczekalni do kataWieloletnie przebywanie w celu śmierci to jednak głównie skutek skomplikowanych procedur.– W procesach, w których oskarżeni skazywani są na karę śmierci, często dochodzi do błędów. Dlatego czasami konieczne jest przeprowadzenie postępowania na nowo albo zmiana wyroku. Procesy odwoławcze mają gwarantować wyeliminowanie wszelkich nieprawidłowości – tłumaczy DPI.Ze względu na obłożenie sądów, zmiany prawa, czy „ping-pong” między sądami wyższej i niższej instancji, które wzajemnie odsyłają sobie sprawę, procesy te są niezwykle długotrwałe. Powtórka procesu to efekt domina – jeden błąd pociąga za sobą kolejny. Nierzadko źródłem uchybień jest słaba obrona oskarżonych. Z danych Amnesty International, wynika, że kara śmierci często orzekana jest wobec ludzi biednych oraz mniejszości rasowych lub religijnych, z gorszym dostępem do obrońców.Czytaj też: „Praworządna” egzekucja czterech cudzoziemców. Reżim odrzuca protest– Członkowie tych marginalizowanych grup często dopiero na dalszych etapach postępowania uzyskują właściwą obronę. Ich obrońcy na nowo analizują sprawę i przedkładają kolejne dowody, mające wykazać nowe okoliczności – wyjaśnia dr Adam Ploszka.Przykładem może być sprawa Juliusa Jones’a skazanego w 2002 r. za morderstwo dokonane podczas kradzieży samochodu. Wyrok w dużej mierze opierał się na zeznaniach kolegi Jones’a, który sam uczestniczył w przestępstwie i miał interes w tym, aby obciążać współwinnego. Obrońcy oskarżonego nie byli zbyt aktywni – nie powołali świadków, ani nie przedstawili alibi, które miał Jones. Sprawa stała się medialna, a stronę skazanego wzięła między innymi celebrytka Kim Kardashian. Ostatecznie, tuż przed wykonaniem wyroku, gubernator Oklahomy zamienił karę śmierci na bezwzględne dożywocie, lecz nastąpiło to dopiero po 22 latach od skazania.– Więzień nigdy nie ma więc pewności, kiedy nadejdzie jego ostatni dzień. – I między innymi w tym przejawia się nieludzkość tej kary – mówi dr Adam Ploszka. – Skazany na nią więzień cierpi ze świadomością wyroku od momentu jego zapadnięcia po chwilę, gdy traci przytomność i umiera.Mówi się nawet o zjawisku psychologicznym „cela śmierci” albo o śmierci w odcinkach. Czekając na stracenie, skazaniec przebywa w specjalnym pomieszczeniu. Cela śmierci to izolatka z ograniczonym wyposażeniem. Ma ułatwiać dozór nad więźniem, który mając przed sobą widmo śmierci, nie ma nic do stracenia, i może być niebezpieczny. W takiej celi panują dużo trudniejsze dla więźnia warunki, aniżeli w zwykłej celi więziennej. Odbija się to na psychice więźnia. Taka osoba nie jest też resocjalizowana, skoro, w założeniu, niedługo ma umrzeć.Trump popiera egzekucjeMimo wszystkich komplikacji i kosztów towarzyszących wymierzaniu kary śmierci, jej zdeklarowanym zwolennikiem jest Donald Trump. Jednym z pierwszych podpisanych przez niego rozporządzeń po objęciu urzędu prezydenta w tym roku, było rozporządzenie przywracające karę śmierci na poziomie federalnym. Prawo przewiduje bowiem przypadki, w których taką karę może wymierzyć nie sąd danego stanu, ale sąd federalny. Działanie to stanowiło odpowiedź na działania poprzedniej administracji prezydenta Joe Bidena, która w 2021 roku zawiesiła wykonywanie egzekucji federalnych, a w grudniu 2024 roku zamieniła 37 wyroków śmierci na dożywotnie pozbawienie wolności. W czasie poprzedniej kadencji Trumpa natomiast wykonano 13 federalnych egzekucji, co było największą liczbą od ponad 120 lat. I choć akt Trumpa nie ma takiej mocy, aby zmienić prawo, może mieć wpływ na praktykę stosowania federalnej kary śmierci. Zachęca bowiem prokuratorów do częstszego wnioskowania o karę, a wręcz do tego zobowiązuje, jeśli przestępstwo popełnił nielegalny imigrant. Poza tym, w dokumencie Trump obiecuje wspierać stany w zakupie śmiercionośnych substancji.– Styczniowe rozporządzenie Trumpa zasadza się na przekonaniu, że kara śmierci stanowi skuteczne narzędzie odstraszające dla tych, którzy popełniają najokrutniejsze zbrodnie. Gdyby to przekonanie było trafne, od lat USA byłyby najbezpieczniejszym krajem na świecie – komentuje dr Adam Ploszka.Mimo to ostatnie słowa straconego dwa tygodnie temu Glena Rogersa, na chwilę przed aplikacją zastrzyku, brzmiały: „Prezydencie Trump, spraw, by Ameryka nadal była wielka. Jestem gotowy, by odejść”.