Politolodzy wyjaśniają, skąd tak mała różnica. – Karol Nawrocki zaczął być postrzegany przez wielu jako ten jedyny przeciwko całej machinie państwowej. Jak jedyny, to pewnie sprawiedliwy. W naszej kulturze samotny bohater, który występuje przeciwko machinie państwowej to ktoś, komu należy się ufność – mówi portalowi TVP.Info politolog dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz. Prof. Radosław Markowski podkreśla, że to problem wielu współczesnych demokracji. W czasie kampanii wyborczej na prezydenta media ujawniły, że Karol Nawrocki, kiedy był szefem Muzeum II Wojny Światowej, wynajmował przez ponad 200 dni pokoje hotelowe tej placówki, chociaż mieszkał zaledwie pięć kilometrów dalej. Nie płacił za to. W kwietniu podczas debaty prezydenckiej szef IPN stwierdził, że ma jedno mieszkanie. Onet ujawnił jednak, że polityk przejął kawalerkę od 80-letniego niepełnosprawnego mężczyzny w zamian za opiekę, której nie sprawował.Żadne z tych rewelacji nie spowodowały spadku poparcia dla kandydata PiS. Według sondażu IPSOS dla programu „19.30”, na kandydata PiS chce głosować 48 proc. badanych, a na Rafała Trzaskowskiego, kandydata KO, 49 proc. Niezdecydowanych pozostaje 3 proc. Polaków.– Stanęły naprzeciwko siebie dwa wojska absolutnie zdeterminowane, dwie bardzo ostre grupy na scenie politycznej i jedna z tych grup, popierająca Nawrockiego, nie przyjmuje do wiadomości treści, które wychodzą od grupy przeciwnej. Tym bardziej że za panem Nawrockim stoi ogromny autorytet – Jarosław Kaczyński, a dla tego elektoratu prezes jest absolutnym guru i to, co powie, ostatecznie „werdyktuje”. Oni chcą myśleć jak prezes, czynić jak prezes, kochać tych, co prezes i nienawidzić tych, których on nie lubi – wyjaśnia ten paradoks politolożka dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz.„To, co powie mistyk z Żoliborza, jest święte”Prof. Radosław Markowski, socjolog i politolog, zwraca uwagę na różnice między elektoratami obu kandydatów.– Elektorat Nawrockiego, podobnie jak elektorat PiS, jest starszy, bardzo słabo wykształcony, nie sięga do źródeł pisanych. Tak jak Polacy mało czytają, to w tej grupie o jedną trzecią więcej osób nie czyta niczego, ani jednej książki rocznie, nie sięga do rocznika statystycznego, ekspertów, a fakty obiektywne nie są tym, co kształtuje ich świat. Ich świat kreuje to, co się wydobywa z ust mistyka z Żoliborza. To, co powie, jest święte. To są ludzie, którzy z natury wierzą w cuda i nadprzyrodzone rzeczy. Cechuje ich wysoka religijność i kultura odpustów doprowadzona do absurdu. To odchodzący świat, bo Polska powoli, ale systematycznie, się sekularyzuje, ludzie przestają chodzić do kościoła, a młodzi na religię. Bronią tego świata jak się da, a strona liberalno-demokratyczna jest zdemobilizowana – uważa politolog.Czytaj także: Ostatnia prosta kampanii prezydenckiej. „Te wybory to walka o wszystko”Jego zdaniem, natychmiast po artykułach niekorzystnych dla Nawrockiego, „pojawiają się interpretacje ze strony tych, którzy go bronią, jak choćby odchodzący prezydent, który przekonuje, że ustawki są okej, a chłopcy się biją i to nic takiego. Dziewczynki były biedne, więc im pomagał, tak samo jak panu Jerzemu – wyjaśnia Markowski„Jedyny przeciwko całej machinie państwa”Zdaniem Pietrzyk-Zieniewicz, „przegrzano” negatywne informacje o Nawrockim. – Jest coś takiego jak efekt reaktancji, który polega na tym, że jak za bardzo naciśniesz kogoś bądź grupę osób, za bardzo chcesz, żeby ona podzielała twoje poglądy i zachowania, to uzyskujesz przeciwny efekt. Zbyt mocno naciskany czuje się niekomfortowo, odarty z niezależności, ma skłonność do zachowania się przeciwnego, niż oczekiwałby naciskający. Za mocno naciśnięto – przekonuje politolożka.Podkreśla, że kiedy człowiek utwierdził się w jakichś poglądach, to bardzo nie lubi ich zmieniać. – Trudna sztuka perswazji polega na tym, żeby jednak próbować, ale to zawsze idzie metodą rozmiękczania, a nie nacisko-nakazową – uważa specjalistka.Markowski dodaje, że jest to problem w wielu demokracjach. – Jedna z definicji demokracji mówi: „nie ma faktów, to nie ma demokracji”. W demokracji możemy się sensownie spierać w oparciu o fakty. Tutaj jedna strona żyje poza faktami i to jest wielkie zadanie dla nas. Jesteśmy za uprzejmi, za grzeczni wobec symplicyzmu, uproszczeń i prawdziwego prostactwa. W Polsce jest mnóstwo ludzi, którzy nie wierzą w naukę, medycynę, szczepionki. Głównym sabotażystą jakości naszego obywatelstwa jest Kościół katolicki, skąd płynie niechęć do nauki, medycy, przyczynowości. Mamy do czynienia z zapaścią cywilizacyjną części społeczeństwa – przekonuje socjolog. Jego zdaniem, „tym ludziom należy sensownie tłumaczyć skomplikowany świat, a tego się nie robi”.– Sztab Trzaskowskiego niechcący dopuścił do tego, że Nawrocki zaczął być postrzegany przez wielu jako ten jedyny przeciwko całej machinie państwowej. Jak jedyny, to pewnie sprawiedliwy. Wszyscy atakują Nawrockiego, pojawiły się opowieści o służbach specjalnych, które ponoć miały być zaangażowane w poszukiwanie haków na niego i obrzydzanie go Polakom. W naszej kulturze samotny bohater, który występuje przeciwko machinie państwowej to ktoś, komu należy się ufność. Sztabowcy Nawrockiego odrobili lekcje – wystąpił sam na trybunie, czyli sam przeciw całej machinie. A jednocześnie PiS przywoływał wystąpienie premiera, który bardzo apelował do Polaków, że nie wolno takiego prezydenta wybrać. Splotły się nasze przyzwyczajenia i psychologiczne uwarunkowania, które sztab Nawrockiego rozpoznał, a sztab Trzaskowskiego zaniedbał – uważa Pietrzyk-Zieniewicz.„Poluzowały się obyczaje”Kiedyś afery powodowały, że rządy upadały, a kandydaci musieli wycofywać się z wyborów. Co się zmieniło? – Po to się znikąd pojawiła Julia Przyłębska, która nigdy nie mogłaby zostać szefem Trybunału Konstytucyjnego, żeby on wykonywał ten ustrój bezprawia. Od półtora roku są podejmowane próby, żeby oczyścić nasz kraj z tej zapaści, która nas wykluczyła z cywilizowanych rodzin europejskich i demokratycznych, ale nadal Andrzej Duda pozostawał na stanowisku. To jest to ostatnie miejsce, z którego broni i uniewinnia przestępców czy odsyła ustawy do atrapy Trybunału Konstytucyjnego – uważa Markowski.Zdaniem Pietrzyk-Zieniewicz, „poluzowały się obyczaje i rozszerzył się krąg tolerancji”. – Bardzo wiele było opowieści o złodziejstwach, krętactwach, mniejszych albo większych przekrętach PiS i zaczęliśmy się oswajać. To oswojenie poszło za daleko, ale klasa polityczna od lat demoralizuje nas bardzo skutecznie jako społeczeństwo. Poza tym, tak działa psychologia. Jak człowiek sobie wyobraził i przyjął za prawdziwe, że ktoś jest porządny i prawy, to trudno mu wyperswadować, że jest inaczej. Trzeba perswadować umiejętnie, a tego druga strona nie umiała. Do tego doszły informacje, że druga strona, czyli platformerska, też ma za kołnierzem to czy owo i nie jest to świat czarno-biały, ludzi absolutnie porządnych i ludzi absolutnie wyzbytych z porządności. Kościół stanął murem za Nawrockim. Tego może nie słychać w Warszawie i wielkich miastach, ale wybornie słychać w terenie, a to teren daje Nawrockiemu główne poparcie i te głosy powodują, że obaj kandydaci idą łeb w łeb. Jeden jako kandydat wielkich miast i establishmentu, drugi jako kandydat ludzi prostych, pracujących. Nie trzeba było dopuszczać do takiego aż ułożenia się strukturalnego wizerunków, ale to już się stało – podsumowuje politolożka.Czytaj także: To jeden z ostatnich sondaży. Kto wygra II turę wyborów prezydenckich?