Jak nie dać się nabrać. Zgubione zaświadczenia? Uszkodzone karty do głosowania? Przed drugą turą wyborów prezydenckich w internecie pojawiły się doniesienia o rzekomych fałszerstwach. Duża część z nich to jednak manipulacje. Podpowiadamy, jak nie dać się na nie nabrać. Głosowanie w pierwszej turze wyborów prezydenckich przebiegło spokojnie. Najczęstsze ujawnione dotychczas nieprawidłowości dotyczyły ciszy wyborczej. W czasie dwóch dni jej obowiązywania policja odnotowała 327 przypadków jej zakłócenia. Wolne wybory, ale w warunkach silnej polaryzacji Wybory monitorowała delegacja Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. 19 maja przewodnicząca misji Dunja Mijatović zapewniła, że warunki przeprowadzenia głosowania zapewniło Polakom realny wybór, choć odbywało się w warunkach silnej polaryzacji i napięć politycznych. Mijatović zwróciła uwagę na pewne słabości funkcjonowanie instytucji państwowych – zwłaszcza sądownictwa. Problematyczny pozostaje status izby Sądu Najwyższego, która rozstrzyga o ważności wyborów. Liliana Tanguy, francuska posłanka i obserwatorka zwróciła uwagę na niewystarczające zabezpieczenia tajności głosowania – obserwatorzy notowali przypadki wrzucania niezakrytych kart do urn, czy wspólnego głosowania więcej niż jednej osoby. Mogło to naruszać prywatność wyborców i narażać ich na presję. W świetle tych danych, trudno potwierdzić tezy o masowych nieprawidłowościach czy fałszowaniu wyborów. A takie pojawiają się w internecie. To dezinformacja rozpowszechniana i podsycana przez rywalizujących polityków czy aktywistów. Niekiedy również przez podmioty z zagranicy, które nielegalnie chcą wpłynąć na polskie wybory. Celowa narracja dezinformacyjna Eksperci zajmujący się identyfikacją kampanii dezinformacyjnych ostrzegają przed rozpowszechnianiem podobnych przekazów. Nagłaśnianie pojedynczych nieprawidłowości nie oddaje całego obrazu wyborów i zafałszowuje obraz rzeczywistego przebiegu wyborów. Może też sprzyjać niepokojom. 19 maja w rozmowie z portalem TVP.Info Marcel Kiełtyka z zarządu stowarzyszenia Demagog zwrócił uwagę na minimalną różnicę wyniku w pierwszej turze pomiędzy Rafałem Trzaskowskim i Karolem Nawrockim. – To rodzi ryzyko nieufności społeczeństwa, co do przebiegu wyborów – zauważył. Jeżeli w drugiej turze sytuacja będzie podobna, możemy spodziewać się narracji podważających, że wybory przebiegały według demokratycznych. – Czy nie doszło do jakichś fałszerstw, czy nadużyć – precyzował Kiełtyka. Czytaj więcej: Siewcy dezinformacji uderzą w demokrację. Na co uważać przed drugą turą Kiełtyka zwracał uwagę na posta z serwisu X opublikowanego przez jedną z posłanek. – Sugerowała, że wybory w Łodzi mogą być w pewien sposób zmanipulowane, ponieważ mnóstwo osób miało się dopisywać dodatkowo do list wyborców – zauważał. – Oczywiście nieprawdą jest, że można pobrać wiele zaświadczeń o prawie do głosowania i głosować kilka razy. To jest fałszywa narracja, o której już Państwowa Komisja Wyborcza ostrzegała już przed wyborami – dodał przedstawiciel Demagoga. Prześledziliśmy podobne fałszywe narracje pojawiające się w polskim internecie przed drugą turą wyborów. Szczególnie wiele manipulacji o rzekomych fałszerstwach można było znaleźć na TikToku. Pojawiały się również na Instagramie czy w serwisie X. Stewardessa, której odmówiono wydania karty do głosowania? „Nieudolna próba" W pierwszych dniach po głosowaniu w mediach pojawiły się omówienia filmu nagranego i opublikowanego przez stewardessę. Kobieta tłumaczyła, że chciała oddać głos, posługując się zaświadczeniem o prawie do głosowania poza miejscem stałego zamieszkania. Członek komisji wyborczej odmówił jej wydania karty, przekonując, że zaświadczenie zostało już wykorzystane. Członek komisji należał do ruchu zajmującego się kontrolą wyborów i posługiwał się nieautoryzowaną przez PKW aplikacją stworzoną do weryfikowania zaświadczeń. Zobacz również: Ksiądz Zorro, czyli agitacja po katolicku. W tle wielomilionowe dotacje od PiS Pod poświęconymi tej historii artykułami i postami w mediach społecznościowych pojawiało się mnóstwo komentarzy o fałszerstwach. Marcin Chmielnicki, rzecznik prasowy Krajowego Biura Wyborczego w rozmowie z TVP.Info kategorycznie protestuje.– Zdarzenie to należy raczej interpretować jako nieudolną próbę działania osób związanych z jedną z organizacji pozarządowych, które miały zapobiegać ewentualnym nieprawidłowościom – podkreśla i zaznacza, że informacje uzyskane z aplikacji nie mogły być przesłanką do odmowy wydania karty. Chmielnicki podkreśla ponadto, że obwodowe komisje wyborcze nie mają dostępu do Centralnego Rejestru Wyborców, stąd nie pozyskują z niego danych, w tym informacji o wydanych zaświadczeniach.Gdzie podziało się 300 tys. zaświadczeń? Po pierwsze, nigdy nie zginęły Na TikToku głośno było o rzekomych rozbieżnościach dotyczących liczby wydanych kart do głosowania. „Co tu się dzieje? Różnica ponad 300 tys. zaświadczeń!? (...) PKW: wydano 333 tys. Zaświadczeń; Ministerstwo cyfryzacji: pobrano ponad 670 tys. Skąd ta ogromna różnica?!” – pytał autor popularnego filmu. W rzeczywistości mamy do czynienia z nieporozumieniem. – Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała uprzednio o liczbie osób, które pobrały zaświadczenia o prawie do głosowania, nie zaś ilości zaświadczeń wydanych obywatelom – powiedział nam Marcin Chmielnicki z KBW. Podana przez resort cyfryzacji liczba 670 tys. to zaś liczba wydanych zaświadczeń: po dwa na każdego głosującego, na pierwszą i drugą turę wyborów. – Wiadomym jest, że wyborca udający się do dowolnego urzędu gminy do dnia 15 maja 2025 r. włącznie, otrzymywał dwa zaświadczenia o prawie do głosowania – mówi Chmielnicki. Ścięty róg w karcie do głosowania? Wielu wyborców miało wątpliwości Prawy górny róg karty do głosowania jest ścięty – to ułatwienie dla wyborców, którzy używają nakładek na karty sporządzonych w alfabecie Braille'a. Wielu wyborców było zaskoczonych tym rozwiązaniem. Na TikToku znaleźliśmy wideo, którego autorzy prawidłowo wyjaśniali kwestię uciętego rogu. W sekcji komentarzy pojawiło się jednak mnóstwo zarzutów o fałszerstwa. „Te karty to na pewno są sfałszowane”, „Zrozumcie że my nie mamy nic dogadania te wybory to bajka dla grzecznych dzieci” – pisali internauci. W rozmowie z portalem TVP.Info rzecznik PKW podkreślił, że również potencjalny błąd przycięcia karty nie oznacza, że karta jest nieważna a w konsekwencji głos wyborcy oddany za pomocą takiej karty nie jest uwzględniony. – Nawet jeśli ścięcie znajduje się w innym miejscu, niż przewidziano to w uchwale PKW, nie wpływa to na ważność kart – podkreślił Marcin Chmielnicki. W jego komisji Braun był na drugim miejscu. Pyta, dlaczego pierwszą turę wygrał Trzaskowski Jeden z użytkowników TikToku opublikował ponad dwadzieścia filmów poświęconych albo domniemanym fałszerstwom, albo dotyczące różnych manipulacji. Na jednym z nagrań internauta zwraca uwagę, że w jego komisji wyborczej najwięcej głosów dostał Karol Nawrocki, a zaraz potem Grzegorz Braun. Mężczyzna zwrócił uwagę, że w pobliskich komisjach były podobne wyniki. „Dowiaduję się, że Trzaskowski po 21 oświadcza, że wygrał. Słuchajcie, to jest chyba coś dziwnego” - dziwi się mężczyzna. Zupełnie jakby nie rozumiał różnicy między głosowaniem w kilku komisjach, a wynikami sondaży exit poll. Na nagranie nałożył napis: „Wybory sfałszowane?” Autor innego nagrania pokazywał moment oddania głosu. Film opatrzył komentarzem: „Kochani kazdy kto glosowal na Brauna niech daje serce i komentarz zobaczymy ile tak naprawde glosowalo! Bo te wybory to oszustwo trzeba to zgłosić do prokuratury!” (pisownia oryginalna). Inny tiktoker wezwał policję, a interwencję uwiecznił na nagraniu. Funkcjonariuszom relacjonował, że zauważył jedną kartę bez stempla, a także stwierdził dziesięć nadmiarowych kart do głosowania. Twierdził, że przewodniczący komisji odmówił wpisania tych zdarzeń do protokołu, choć później zmienił zdanie. Na swój film nałożył napis sugerujący fałszowanie wyborów. Zagraniczne ingerencje? „Sygnał ostrzegawczy dla europejskiej demokracji” 29 maja Atlantic Council, Alliance4Europe i Fundacja Odpowiedzialna Polityka opublikowały raport o działalności Międzynarodowego Radia Białoruś w polskich mediach społecznościowych. Radio jest kontrolowane przez białoruskie Beltelradio. Jak ustalili eksperci, niektóre z treści publikowanych przez ten podmiot ingerowały w proces wyborczy w Polsce. Z analizy 51 filmów opublikowanych przez Międzynarodowe Radio Białoruś w serwisie YouTube wynika, że kwestionowanie legalności wyborów było jedną z wiodących promowanych przez nie narracji. Konsekwentnie przekonywano, że stabilność wyborów jest zagrożona przez obce wpływy. Forsowano również przekazy o rzekomych trudnościach związanych z lokalnym fałszowaniem wyborów i o zaistniałej w związku z tym możliwości wyborczych fałszerstw na szczeblu centralnym. Beltelradio jest objęte unijnymi sankcjami. Publikowanie w Polsce kontrolowanych przez niego treści może zatem naruszać unijne prawo. „Ta sprawa powinna być sygnałem ostrzegawczym dla europejskiej demokracji” – mówił Givi Givitashvili z Atlantic Council, współautor raportu. „Sukces Radia Białoruś pokazuje, że nasze obecne podejście do egzekwowania DSA (Akt o usługach cyfrowych – przyp. TVP.Info) jest niewystarczające, pozostawiając demokratyczne wybory podatnymi na zagraniczne manipulacje na dużą skalę” – dodał Givitashvili. Czytaj również: Leszek Miller i dane ONZ, których... nie ma