To kolejny taki sygnał. Rośnie ryzyko wystąpienia systemowego kryzysu bankowego, co przyznaje prokremlowski think tank. Jeśli owe prognozy się ziszczą, Rosja będzie miała ogromny problem, z jakim nie mierzyła się od dekady, po aneksji Krymu. Ostatnim razem kryzys finansowy w Rosji rozpętał się w latach 2014-2015, po aneksji Krymu. Spadek przychodów z ropy, dewaluacja rubla, zachodnie sankcje, wzrost długu sektora bankowego, spadki indeksów giełdowych. Wszystko to brzmi znajomo.Jak pisze The Moscow Times, powołując się na raport Centrum Analiz Makroekonomicznych i Prognoz Krótkoterminowych, think tanku założonego przez byłego ministra finansów, obecnie ministra obrony Andrieja Biełouswowa. W analizie pisze o „rezonansie” negatywnych sygnałów ekonomicznych, jak wzrost złych długów (zobowiązań o niskiej lub zerowej szansie wyegzekwowania), wczesnych oznak ucieczki deponentów i rosnącej presji wywieranej przez wysokie stopy procentowe. Ten sam think tank trafnie przewidział kryzys sprzed dekady.Kiedy w sektorze bankowym mówimy o kryzysie? Systemowy kryzys bankowy – według definicji think tanku – powstaje, gdy spełniona jest co najmniej jedna z trzech przesłanek:- niespłacone kredyty przekraczają 10 proc. całkowitych aktywów banków,- znaczna wypłata środków deponentów,- masowa rekapitalizacja banków (np. zastrzyk pieniędzy od państwa).Żaden z nich jeszcze nie zachodzi, jak stwierdzają jednak autorzy analizy, rośnie ryzyko, że ten scenariusz się ziści. Spada liczba nowych kredytów, te istniejące, zwłaszcza korporacyjne, nastręczają trudności ze spłatą.Rosyjski bank centralny w niedawnym raporcie o stabilności finansowej kraju wymienił korporacyjne ryzyko kredytowe i nadmierne zadłużenie konsumentów jako dwa z sześciu głównych zagrożeń systemu finansowego. Bank centralny, aby ułatwić działalność bankom komercyjnym, poluzował zasady dotyczące koniecznych rezerw przy restrukturyzacji kredytów, by jednocześnie ulżyć kredytobiorcom.Oficjalnie – zdaniem banku – wszystko jest pod kontrolą. Z liczb niekoniecznie musi to wynikać. Na koniec kwietnia wartość „złych” kredytów wynosiła ok. 5,2 bln rubli (3,2 to dług korporacyjny, 2 detaliczny). To poniżej 5 proc. całkowitych aktywów banków. Rosyjska agencja ratingowa ACRA w niedawnej analizie szacowała, że do końca roku odsetek ten może skoczyć do 20 proc. Zobacz też: Bank nie słucha nawet Putina. Na złość Zachodowi fali bankructw nie będzieNie jest to pierwszy zwiastun ewentualnego kryzysu bankowego. Jak pisaliśmy w portalu TVP.Info, unijnym ministrom finansów przedstawiony został w maju raport SITE (Sztokholmski Instytut Transformacji Gospodarki), działającego przy prestiżowej szkole biznesowej Stockholm School of Economics. Instytut specjalizuje się w badaniu gospodarek o niskich i średnich dochodach.Dobra mina do złej gryWynika z niego, że u Rosjan wszystko w porządku, ale tylko z wierzchu. Bo choć gospodarka wydaje się relatywnie stabilna, pod tą skorupą zachodzą procesy, które przeczą oficjalnemu wrażeniu, jakie buduje Kreml.Owa relatywna stabilność wynika głównie z „bodźców fiskalnych”, jakie gwarantuje przestawienie gospodarki na tryb wojenny. Jak piszą autorzy SITE, taka polityka utrzymuje gospodarkę na powierzchni w krótkoterminowo, ale „poleganie na nieprzejrzystym finansowaniu, zniekształconej alokacji zasobów” i kurczących się rezerwach budżetowych sprawia, że tej sytuacji nie da się utrzymać na dłużej. „W przeciwieństwie do narracji Kremla, czas nie działa na korzyść Rosji” – stwierdzono w raporcie.Przeczytaj też: Unia odcina kroplówkę. Koniec bezcłowego handlu z UkrainąKreml twierdzi, że sankcje są bezcelowe, a PKB Rosji wzrósł o 4,3 proc. w 2024 r. Nawet recesja, jaką zaraportował bliski władzy instytut ekonomiczny, ma być chwilowa.Tylko że tym liczbom – jak stwierdza SITE – nie można ufać. Szacunek PKB zależy w dużej mierze od inflacji. A tę Rosja raportuje na poziomie 9-10 proc., najprawdopodobniej mocno zaniżonym. „Dlaczego więc mieliby utrzymywać stopę procentową na poziomie 21 proc.? Który normalny bank centralny miałby stopę procentową wyższą o 11,50 p proc. od stopy inflacji? Gdyby którykolwiek z naszych banków centralnych robił coś takiego, [prezes – red.] następnego dnia wyleciałby z pracy" - powiedział Tjoborn Becker z SITE po prezentacji raportu. Jego zdaniem to bardzo ważna wskazówka, że inflacja jest zaniżana, to prowadzi do zawyżania faktycznego PKB.Zwrócił uwagę, że rośnie deficyt budżetowy, a mimo wszystkich inwestycji w zbrojeniówkę, różnica między wpływami a wydatkami wynoszą rokrocznie 2 proc. PKB. Wreszcie, nieustannie maleją wpływy z eksportu ropy, gazu i węgla, które stanowią główne źródło dochodów Kremla.Jak dodał Becker, więcej liczb się nie zgadza, bo większość inwestycji w machinę wojenną Rosji przechodzi przez system bankowy. „Jeśli więc dodamy to do danych fiskalnych, ich deficyty fiskalne byłyby w przybliżeniu dwa razy wyższe niż te, które wykazują w oficjalnych statystykach" - powiedział. Jak dodał, w połączeniu z raportowanym przez rosyjskie banki wzrostem akcji kredytowej mamy cały miks wskaźników, jakich używa się do szacowania prawdopodobieństwa kryzysu bankowego.