Które gwiazdy i gdzie warto zobaczyć? Gdyby ktoś chciał odwiedzić wszystkie muzyczne imprezy, jakie odbędą się w tym sezonie w Polsce, zafundowałby sobie długie tygodnie w rozjazdach. Jednak dla wielu uczestników festiwali wystarczającym wyzwaniem jest już zdecydowanie, na który koncert koniecznie trzeba pójść, a czyje występy ewentualnie mogą poczekać na kolejną okazję. Portal TVP.Info postanowił ułatwić nieco życie fanom muzyki: oto lista koncertów, których nie warto przegapić. Na pierwszy ogień – dwie duże imprezy, które rozpoczynają festiwalowy sezon w Polsce, czyli Orange Warsaw Festival i Open’er Festival 2025. Jedną z pierwszych wielkich muzycznych imprez w tym sezonie będzie Orange Warsaw Festiwal, który odbędzie się w dniach 30-31 maja 2025 roku w Warszawie. Wśród gwiazd tego festiwalu nie brakuje artystów zarówno z Polski, jak i zagranicy. Na Torze Wyścigów Konnych Służewiec wystąpią między innymi Marina, znana wcześniej jako Marina and the Diamonds, Jamie XX, czyli jedna trzecia brytyjskiej grupy The XX, tym razem w solowym projekcie, a także dwukrotna zwyciężczyni Eurowizji Loreen. Wśród Polaków na scenie pojawią się między innymi: Margaret, Szczyl, Coals i Sara James. Charli xcx – Orange Warsaw Festival, 31.05. (sobota)Nie brakuje osób, które już od wielu miesięcy nie mogą doczekać się przede wszystkim jednego koncertu — Charli xcx. Brytyjska gwiazda przyjedzie do nas w takim momencie swojej kariery, w którym w określeniu „gwiazda” nie ma ani grama przesady. Kiedy Charli grała w Polsce poprzednim razem, na Open’erze, była jeszcze przed premierą płyty „Brat”, która okazała się jednym z najważniejszych popowych albumów ostatnich lat. A raczej hyperpopowych, bo Brytyjka bezkompromisowo wykorzystuje w piosenkach elementy elektroniki.Dzięki temu krążkowi Charlie xcx udało się podbić listy przebojów i sceny zagranicznych festiwali, a przy okazji serca tych, którzy szukają w muzyce „czegoś więcej”. To, że artystka zaprosiła do współpracy takie sławy jak Billie Eilish, Troye Sivan czy Lorde, a także wydała płytę „Brat” w nowej wersji, z przeróbkami utworów z oryginału, tylko potwierdza, że Charlie ma teraz swoje 5 minut. CZYTAJ TEŻ: Jenna Ortega w nowym thrillerze. Zagra u boku znanego wokalistyKto wie, może przy okazji wizyty w stolicy Brytyjka odwiedzi swoje ulubione miejsca? W 2024 roku Charli xcx „po cichu” spędziła trochę czasu w Warszawie, pracując nad swoim pierwszym pełnometrażowym filmem. Wokalistka może więc podczas wizyty na OWF poczuć się prawie jak w domu. Chappell Roan – Orange Warsaw Festiwal, 30.05. (piątek)Mówią o niej, że to „Kate Bush dla Gen Z” – i chyba coś w tym jest, przynajmniej pod względem pewnej teatralności, a momentami również wokalnych popisów. Bezpośredniość, zabawa, trochę kiczu i… dużo brokatu – tak wygląda świat Chappell Roan. O scenie marzyła od dzieciństwa, chodziła na zajęcia aktorskie, do tego uczyła się gry na pianinie. Rodzina Kayleigh Rose Amstutz, bo tak naprawdę nazywa się artystka, była bardzo religijna, sama wokalistka kilka razy w tygodniu chodziła do kościoła, a wakacje spędzała na obozach wspólnoty religijnej. Po tej „grzecznej dziewczynce” nie ma dzisiaj śladu. Chappell wspominała po latach, że z jednej strony chciała być po prostu dobrym człowiekiem, ale z drugiej – marzyła o tym, żeby uciec do innego świata. Próbowała swoich sił w talent show, umieszczała w sieci covery znanych piosenek. Dopiero jej własny utwór przykuł zainteresowanie wytwórni na tyle, żeby artystka wydała pierwszy singiel. Tuż po nim był minialbum i trasy koncertowe ze znanymi artystami. Wydawało się, że drzwi do wielkiej kariery stoją przed Chappell Roan otworem, jednak wytwórnia podziękowała wtedy wokalistce za współpracę, bo nie była zadowolona z efektów sprzedaży. Firma nie widziała też potencjału w kolejnych nowych utworach. Co zabawne, jednym z nim była piosenka „Pink Pony Club”, która później stała się wielkim przebojem. Jaką satysfakcję wokalistka musiała czuć, kiedy wykonała ją w 2025 roku na gali Grammy, przed śmietanką przemysłu muzycznego? Ten moment na pewno był wart lat starań, grania na ulicach i imania się różnych prac po to, żeby móc pozwolić sobie na występowanie wieczorami dla zaledwie kilku osób i zdobywanie doświadczenia. CZYTAJ TEŻ: Superprodukcja „Chopin, Chopin!”. TVP prezentuje pierwszy plakatDzisiaj Chappell Roan ma na koncie album „The Rise and Fall od a Midwest Princess”, rzeszę fanów, a przed sobą naprawdę wielką karierę. Warto zobaczyć tę artystkę na żywo, żeby na chwilę przenieść się do jej kolorowego świata, a przede wszystkim móc obserwować na scenie kogoś, kto czerpie ogromną radość z występowania. Nic zresztą dziwnego, skoro tak długo na to pracował. Michael Kiwanuka – Orange Warsaw Festival, 30.05. (piątek) Michael Kiwanuka to pod wieloma względami przeciwieństwo Chappell Roan. Brytyjski artysta nie zafunduje festiwalowej publiczności barwnego, głośnego widowiska, ale też potrafi na chwilę przenieść słuchaczy do innego świata. Koncerty Kiwanuki mają to do siebie, że można się na nich poczuć jak na kameralnych występach, nawet jeśli wokół stoi kilkadziesiąt tysięcy osób. Wokalista udowadniał to już choćby na Open’erze. Brytyjski muzyk miał sporo szczęścia, poza talentem oczywiście, bo został zauważony, a potem obsypany nagrodami już po pierwszej płycie „Home Again”. Drugi album tylko potwierdził, że Kiwanuka to wyjątkowy artysta. To właśnie z tego krążka, czyli „Love & Hate” pochodzi choćby utwór „Cold Little Heart”, który dobrze znają między innymi fani seriali. Na OWF nie zabraknie też jednak piosenek z dwóch kolejnych płyt artysty, w tym „Small Changes” z 2024 roku. CZYTAJ TEŻ: Pechowy zakup. Gwiazda nie może wyremontować domu przez... szkieletyCo tak urzeka w muzyce Brytyjczyka? Michael Kiwanuka zgrabnie łączy nowoczesny soul, elementy folku, a nawet rocka. To jeden z tych artystów, którzy potrafią snuć opowieści o pozornie zwyczajnych rzeczach, a jednak słucha się ich tak, jakby były to najbardziej odkrywcze i porywające rzeczy. Czy nie o to właśnie powinno chodzić w muzyce? Koncertów, których nie można przegapić, nie zabraknie też na tegorocznym Open’erze. Festiwal w Gdyni odbędzie się w dniach 2-5 lipca 2025 roku. Trzeba przyznać, że organizatorzy wysoko zawiesili sobie poprzeczkę, bo zdaniem wielu osób tegoroczna impreza może pochwalić się najlepszym line-upem od lat. Massive Attack – Open’er Festival, 02.07. (środa) Jednym z headlinerów tegorocznego Open’era będzie grupa Massive Attack. To jeden z tych przypadków, w których określenie „legenda” nie jest żadną przesadą. Formacja z Bristolu ma na koncie ponad trzy dekady działalności i płyty, które zmieniły muzyczny świat. „Blue Lines”, debiutancki album zespołu, jest uważany za krążek, który zapoczątkował trip-hop i wywołał falę, która w latach 90. zalała rynek. Nie oznacza to jednak, że popularność gatunku – a przy okazji grupy Massive Attack – zakończyła się na tej dekadzie. Formacja ma na koncie ponadczasowe przeboje, takie jak „Teardrop”, „Unfinished Sympathy” czy „Angel”, a bilety na jej koncerty do dzisiaj wyprzedają się błyskawicznie. I to pomimo faktu, że grupa raczej oszczędnie raczy nas nową muzyką. Od premiery ostatniej studyjnej płyty Massive Attack minęło kilkanaście lat, a artyści skupili się raczej na wydawaniu minialbumów oraz pojedynczych piosenek. Niektórzy porównują sposób działania Massive Attack do tego, co robi grupa Radiohead. Obie formacje nie przepadają za robieniem wokół siebie szumu, nie biorą udziału w wyścigu „album-trasa koncertowa-kolejny album”, do tego nie muszą stosować wymyślnej promocji, bo jakiekolwiek wieści o nowych wydawnictwach i tak błyskawicznie się rozniosą. Oba zespoły również podobnie angażują się w działalność społeczno-polityczną i nie boją się głośno komentować wydarzeń na świecie, bez kalkulowania, jak wpłynie to na sprzedaż płyt. CZYTAJ TEŻ: Serialowa gwiazda zagra u polskiej reżyserki. Zdjęcia ruszą w czerwcuTegoroczny koncert na Open’erze nie będzie pierwszą wizytą zespołu w Polsce. Ba, nie będzie nawet pierwszym występem Brytyjczyków na tym festiwalu. Massive Attack są akurat weteranami Open’era, bo po raz pierwszy zagrali na nim w 2004 roku, podczas trzeciej edycji imprezy. Festiwal odbywał się wtedy jeszcze na Skwerze Kościuszki. Potem artyści mieli już okazję występować na znacznie większej scenie, na terenie lotniska Gdynia-Kosakowo. Ciekawe, ile osób wśród tegorocznej publiczności będzie mogło przy okazji powspominać ten pierwszy występ grupy? Linkin Park – Open’er Festival, 05.07. (sobota)Dla Linkin Park koncert na Open’erze będzie podwójnie wyjątkowy: zespół zagra na tym festiwalu po raz pierwszy, do tego pierwszy raz w nowym składzie. Po śmierci Chestera Benningtona w 2017 roku wielu fanów zastanawiało się, co dalej. Sami muzycy nie ukrywali, że odejście wokalisty było dla nich dużym szokiem i sporo czasu zajęło im podjęcie decyzji o przyszłości zespołu. Ostatecznie członkowie grupy postanowili, że Linkin Park będzie działać dalej. Najłatwiejszym rozwiązaniem, co testowało już wiele zespołów, byłoby zaproszenie do współpracy kogoś o podobnym głosie do poprzednika. Kandydatów zresztą nie brakowało, ale lider Mike Shinoda postawił na dość zaskakującą opcję. Za mikrofonem Linkin Park stanęła kobieta. Emily Armstrong to dobra znajoma Shinody, znana wcześniej z grupy Dead Sara. Artystka zaskoczyła nawet sceptyków, ponieważ okazało się, że świetnie radzi sobie z dyskografią Linkin Park. Nie było to wcale takie oczywiste, bo Chester miał przecież wyjątkowy głos. To zresztą niejedyna zmiana w formacji, bo miejsce Roba Bourdona za perkusją zajął Colin Brittain. CZYTAJ TEŻ: Gierkowska propaganda czy ponadczasowe rozterki? 50 lat od premiery „Czterdziestolatka”Podczas Open’era 2025 będzie okazja, żeby posłuchać na żywo utworów z najnowszej – a w nowym składzie właściwie debiutanckiej płyty – „From Zero”. Nie zabraknie też oczywiście starszych piosenek, bo tutaj grupa Linkin Park ma się czym pochwalić. Muzycy mają na koncie ponad 100 mln sprzedanych albumów i niezliczone nagrody, w tym choćby Grammy. Już debiutancki krążek „Hybrid Theory” z 2000 roku okazał się ogromnym sukcesem i do dzisiaj jest jedną z najważniejszych płyt w historii rocka.Warto jednak wspomnieć, że muzycy Linkin Park w kolejnych latach inspirowali się nie tylko rockowymi, industrialnymi czy nu-metalowymi brzmieniami. Nie bali się też nawiązań do popu i elektroniki. Zespół przypomni to podczas Open’era 5 lipca, a przy okazji udowodni, że cały czas ma na muzycznej scenie sporo do powiedzenia. Nine Inch Nails – Open’er Festival, 03.07. (czwartek)Chociaż grupa Nine Inch Nails będzie niedługo świętować swoje 40-lecie, to – delikatnie mówiąc – rzadko bywa w Polsce. Koncert na tegorocznym Open’erze będzie dopiero trzecim występem zespołu w naszym kraju, tym bardziej więc nie warto przegapić tego wydarzenia. Do tego zespołu najlepiej chyba pasuje określenie „projekt”, bo Nine Inch Nails to przede wszystkim Trent Reznor, wokalista, a przy okazji jedyny stały członek NIN. Artysta jest multiinstrumentalistą i bez najmniejszego problemu potrafi samodzielnie nagrywać płyty formacji. Tak zresztą zaczęła się historia grupy, bo kiedy pod koniec lat 80. Trent chciał zarejestrować pierwsze demo w studiu, w którym pracował jako „złota rączka”, a nie mógł znaleźć muzyków, sam nagrał niemal wszystkie partie instrumentów. Podobnie robił w kolejnych latach, zapraszając do współpracy pojedynczych muzyków albo asystentów. Talentami innych Reznor wspomaga się przede wszystkim podczas tras koncertowych, ale niewielu artystom udało się zagrzać miejsca w tym projekcie na dłużej. To dlatego lista „byłych członków NIN” jest dość pokaźna, a wokalista określany jest w branży jako „utalentowany, ale trudny we współpracy”.Trent Reznor podczas koncertu w Columbus, Ohio w 2022 roku (fot. R. Diamond/Getty Images for VetsAid 2022)O Nine Inch Nails zrobiło się głośno już za sprawą debiutanckiej płyty „Pretty Hate Machine”, ale to drugi album, „The Downward Spiral”, zrobił z Trenta gwiazdę muzyki alternatywnej. Brzmieniowe eksperymenty, do tego mroczne, brutalnie szczere teksty i teledyski, na widok których „obrońcy moralności” rwali włosy z głowy – to wszystko stworzyło mieszankę, jakiej ewidentnie potrzebował rockowy świat. Mimo że Reznor pod szyldem Nine Inch Nails ma na koncie choćby muzykę do popularnej gry komputerowej i współpracę z Davidem Lynchem, to wokalista nigdy nie ukrywał, że nie zamierza dostosowywać się do zasad rządzących rynkiem muzycznym. Dowodem tego buntu jest na przykład niemal 2-godzinna płyta, a także liczne albumy z remiksami. CZYTAJ TEŻ: Prestiżowa Nagroda Bookera przyznana. „Piękne historie pełne życia”Od kilkunastu lat Trent Reznor i jego współpracownik Atticus Ross regularnie tworzą ścieżki dźwiękowe do filmów, w tym kinowych hitów takich jak „Zagubiona dziewczyna” czy „The Social Network”. Artyści szykują też jednak nową muzykę pod szyldem Nine Inch Nails, więc jest szansa, że publiczność na Open’erze będzie miała okazję posłuchać nowych dźwięków od Reznora na żywo. Muse – Open’er Festival, 04.07. (piątek)Brytyjskie media okrzyknęły ich kilka lat temu „najlepszym koncertowym zespołem świata”. Pewnie jest wielu artystów, do których fani chętnie dopasowaliby takie określenie, ale wystarczy wybrać się na jeden występ tego zespołu, żeby przekonać się, że na żywo Brytyjczycy rzeczywiście wypadają rewelacyjnie. Matt Bellamy, Dom Howard i Chris Wolstenholme jeszcze w szkole średniej wymarzyli sobie, że będą grać na wielkich scenach, jednak raczej niewiele osób wierzyło w to, że kiedykolwiek uda im się spełnić to marzenie. Trzej niepozorni nastolatkowie, którzy przy okazji fascynowali się muzyką dość odległą od ówczesnych trendów, nie sprawiali wrażenia ekipy, która ma podbić muzyczny rynek. Muzycy jednak nie zamierzali się poddawać i grali w każdym klubie, który tylko pozwolił im wyjść na scenę. Mieli też sporo szczęścia, bo ich potencjał dostrzegł znajomy ich rodziców, a przy okazji właściciel studia nagraniowego i otwartej właśnie wytwórni płytowej. Tylko szaleniec nie wykorzystałby takiej okazji. Kiedy zespół wydawał debiutancką płytę „Showbiz”, miał już niezłe grono fanów, których serca podbiły wydane wcześniej single i minialbumy. Oczywiście wielki sukces nie przyszedł błyskawicznie, ale krok po kroku Muse zyskiwali coraz większą popularność. Połączenie, jak pisali recenzenci, psychodelii, rocka progresywnego, a nawet brzmień spod znaku Radiohead, trafiło na dobry moment pod koniec lat 90., kiedy z jednej strony „atakował” grunge, a z drugiej „nu-metal”. Brytyjczycy zachwycili wiele osób, do których nie trafiało ani jedno, ani drugie. Z każdym kolejnym albumem Muse przybywało alternatywnych przebojów i fanów, a grupa z małych klubów przenosiła się do coraz większych obiektów, aż trafiła na sceny największych festiwali świata i stadiony. Muzycy „po drodze” nie bali się też eksperymentów, bo oprócz – a czasem wręcz zamiast – gitar zdarzyło im się sięgać po syntezatory i serwować dźwięki, jakich nie powstydziłyby się najlepsze boysbandy. To wszystko podlane opowieściami o globalizacji, teoriach spiskowych i potajemnym kontrolowaniu ludzi przez rządzących.CZYTAJ TEŻ: Oscarowy kryminał już w TVP VOD. Obejrzyj „Emilię Pérez”Pełnię możliwości Muse można poznać właśnie na koncertach, na których dobrze potrafią się bawić nawet ci, którzy... nie są wielkimi fanami zespołu. Wizualizacje, lasery, a przede wszystkim rewelacyjne brzmienie robią spore wrażenie. Warto wspomnieć, że grupa pracuje właśnie nad nową płytą. Artyści nie zdradzili jeszcze daty premiery krążka. Justice – Open’er Festival, 04.07. (piątek) Planowali zostać znanymi grafikami, ale zamiast do galerii ich sztuka trafiła na wielkie sceny i do serwisów streamingowych. Xavier de Rosnay i Gaspard Augé od ponad 20 lat tworzą Justice, czyli jeden z najbardziej znanych elektronicznych zespołów świata.Kariera Francuzów zaczęła się od jednej piosenki. Remiks „Never Be Alone” brytyjskiej grupy Simian, znany później jako „We Are Your Friends”, nie tylko zrobił furorę na konkursie studenckiej stacji radiowej, ale też zapewnił Justice kontrakt płytowy, popularność w klubach i internecie. Xavier i Gaspard nawet nie podejrzewali, że ten jeden utwór pozwoli im później współpracować z takimi artystami jak choćby Britney Spears czy Fatboy Slim.Justice wiedzieli jednak, że nie chcą być znani tylko z pracy nad cudzą muzyką. Artyści zaczęli pracować również nad własnymi piosenkami, a pierwszy singiel „Waters of Nazareth” wydali w 2005 roku. Dwa lata później, po płycie „Cross”, duet był już na ustach wszystkich fanów elektroniki.CZYTAJ TEŻ: Justyna Steczkowska zabrała głos po Eurowizji. „Dziękuję za ogrom wsparcia”Trzeba przyznać, że francuski zespół nie boi się ryzykować i nigdy nie zamierzał stać w miejscu. Muzycy lubią eksperymentować z dźwiękami, a do współpracy zapraszają artystów, którym na pierwszy rzut oka – i ucha – jest do nich bardzo daleko. Przykładem jest Kevin Parker z Tame Impala albo Miguel. Justice mają też nieoczywistych fanów, bo muzykę duetu lubi między innymi Anthony Kiedis, czyli wokalista Red Hot Chili Peppers. Koncert na Open'erze będzie trzecią wizytą Francuzów w naszym kraju. Justice występowali już na Open'erze, byli też gwiazdą Orange Warsaw Festival.FKA Twigs – Open’er Festival, 04.07. (piątek)Bycie bezkompromisowym artystą nie wyklucza wcale sporej popularności i grania na największych festiwalach świata. Żywym dowodem na to jest FKA Twigs. Brytyjka należy do najbardziej niezwykłych wokalistek ostatnich lat, a wszystko, co wychodzi spod jej rąk, najlepiej opisuje jedno słowo: nieoczywiste. Talilah Debrett Barnett dosłownie dostała talent w genach. Jej matka przez wiele lat zajmowała się tańcem i gimnastyką, ojciec muzyką, a ojczym był „jazzowym fanatykiem”. Nic dziwnego, że przyszła gwiazda bardzo szybko zaczęła uczyć się tańca. FKA Twigs pracowała na planach teledysków takich artystów jak Kylie Minogue, Ed Sheeran czy Jessie J. Równocześnie odkryła jeszcze jedną miłość – muzykę.Wokalistka nie zamierzała czekać, aż ktoś ją zauważy i pierwsze piosenki wydała sama. Co prawda tylko w sieci, jednak to wystarczyło, żeby branża muzyczna ją zauważyła. Już dwa lata później wokalistka zdobyła nominację do prestiżowej nagrody BBC i mogła podziwiać swoje nazwisko na liście „młodych talentów, które trzeba obserwować” magazynu „Billboard”. Światową sławę dał natomiast artystce album „Madgalene” z 2019 roku. Po tej płycie nikt już nie miał wątpliwości, że ma do czynienia z wyjątkowym talentem. FKATwigs podczas koncertu w Londynie, marzec 2025 r. (fot. Jim Dyson/Getty Images for ABA)FKA Twigs od początku bardzo się stara, żeby jej sztuki nie dało się opisać jednym słowem ani od razu zaklasyfikować. Muzyka Brytyjki to mieszanka elektroniki, soulu, avant-popu, trip-hopu i kilku innych gatunków, których lista zapewne wydłuży się jeszcze w kolejnych latach. Artystka dba jednak nie tylko o warstwę dźwiękową, bo równie ważna jest dla niej strona wizualna tego, co robi. To wszystko wokalistka łączy ze swoją pierwszą miłością, czyli tańcem. Mogłoby się wydawać, że takie zestawienie będzie zbyt wymagające dla mainstreamu, ale i tu pojawia się zaskoczenie. FKA Twigs okazuje się na tyle intrygującą postacią, że swoich kampanii reklamowych zatrudniają ją najwięksi światowi producenci elektroniki i odzieży sportowej, a także domy modowe. To, że w tym ostatnim przypadku kampania zakończyła się skandalem i usunięciem billboardów z powodu odważnych zdjęć, tylko podgrzało zainteresowanie. Podczas tegorocznego Open’era FKA Twigs będzie promować najnowszy album „Eusexua”. Można w ciemno obstawiać, że festiwalowy namiot będzie 4 lipca wypełniony po brzegi. CZYTAJ TEŻ: Polski aktor zagra z gwiazdami Hollywood. Ujawniono szczegóły produkcji