W niedzielę w TVP wyjątkowy koncert. Przedstawiamy historię pięciu przebojów Grzegorza Ciechowskiego i zespołu Republika. Niektóre z nich zaśpiewane zostaną podczas koncertu „Raz na milion lat”, który wyemitowany zostanie w niedzielę (25 maja) o godz. 20.00 na antenie TVP2. Gdyby żył, do dziś wyznaczałby zapewne trendy zarówno w pisaniu tekstów, jak i nowych projektach muzycznych. Tak było, gdy Grzegorz Ciechowski wraz z Republiką tworzył album „Nowe sytuacje”, który przyciągał uwagę nowym rockowym brzmieniem i poetyckimi tekstami inspirowanymi dziełami Georg’a Orwella i Kena Keseya. Z kolei projekt „OjDADana”, uznany początkowo za obrazoburczy z czasem zainspirował innych twórców do korzystania z ludowych akcentów w muzyce. Tuż przed 22 grudnia 2001 roku, czyli datą swojej śmierci, napisał piosenkę, którą można uznać za jego artystyczny, ale i życiowy testament. Do założonej przez Jana Castora grupy muzycznej Res Publica, która już rok później nazwana została Republiką, a jego uczyniła liderem tej nowej, niezwykle wyrazistej na polskim rynku muzycznym tamtych lat, formacji, Grzegorz Ciechowski dołączył w 1979 roku.Grzegorz Ciechowski. Wokalista Republiki, który nie wierzył w natchnienieZanim został wokalistą, występował jako flecista i pianista w zespołach Nocy Pociąg i Jazz Formation. Republika powstała w 1980 roku a rok później zaczęła grać koncerty. Członkowie zespołu inspirowali się głównie nową falą i postpunkiem i zespołami takimi jak The Stranglers i Talking Heads, a także rockiem progresywnym, w szczególności formacją Jethro Tull.Ciechowski, który poza tym, że był klawiszowcem i wokalistą Republiki, a tworzone przez zespół kompozycje ubarwiał partiami granymi na flecie, stał się także autorem tekstów. Poza nowym brzmieniem, jakie prezentował zespół i scenografią, która budowała niezwykłą otoczkę wokół jej występów – mowa tu m.in. o mocnym świetle skierowanym na członków zespołu, Republika słynęła też z mocnych, ale też bardzo poetyckich tekstów.Zespół zaczął podbijać listy przebojów, gromadził wokół siebie fanów, a nawet zjednywać sympatię krytyków muzycznych, którzy wyrażali się o Republice z uznaniem.– Nie wierzę w natchnienie. Ono czasem mnie odwiedza, ale po tygodniach pracy. Zawsze najpierw rezerwuję terminy i studia, potem zaczynam grać. To samo jest z tekstami. Zdarza się, że piszę je dosłownie na dzień przed nagraniem – mówił Grzegorz Ciechowski w wywiadzie, którego udzielił Marcinowi Kydryńskiemu w 1988 roku.W natchnienie nie wierzył, ale wyznawcą dyscypliny był ogromnym. We wspomnianej rozmowie powiedział, że choć nie wierzy w to, że potrzeba mu dwóch lat, by skomponować płytę „akurat taką, na której wydaniu mu zależy”, przekonany był, że to właśnie regularność pozwoli mu wejść we właściwy rytm pracy.– W przypadku „Tak, tak” (drugi album Obywatela G.C. wydany w 1988, pod pseudonimem artystycznym, którego Ciechowski używał po zawieszeniu działalności Republiki w 1986 roku – przyp. red.) wiedziałem, że w grudniu wchodzę do studia. Chociaż ostatecznie nastąpiło to gdzieś około marca, to już od września musiałem naprawdę pracować. Każdego dnia poświęcałem wiele godzin na komponowanie. Tylko z tego mogą się rodzić pomysły. Trzeba zebrać ich garść i powoli wyciosywać kolejne utwory – wyjaśniał.Grzegorz Ciechowski był autorem tekstów Republiki. Jak pisał hity Republiki?Jak powstawały teksty piosenek Republiki? Jak pisał je Ciechowskie? Przyznawał, że pracę nad utworem zaczynał od ustalenia ogólnej struktury utworu.- Myśląc o tekście, wiem mniej więcej, w jakim musi być charakterze, jakie napięcie emocjonalne jest mi w nim potrzebne – mówił.Otwarcie, bez ogródek mówił, że tak naprawdę nigdy nie wiedział, o czym dokładnie będzie piosenka, którą stworzy. Żeby ułatwić sobie zadanie w łączeniu muzyki z tekstem, doprowadzał utwór, jak mówił, „do skończonej drobiazgowej aranżacji”. – Nigdy nie naginam tekstu do muzyki. On sam musi się do niej dopasować. Tak było w „Nie pytaj mnie o Polskę”. Wiedziałem, że w refrenie ma brzmieć: „Nie pytaj mnie”, ale nie wiedziałem, kto, o co i dlaczego właściwie ma mnie nie pytać – wyjaśniał lider Republiki.Czytaj też: Krakowska depresja, walka z systemem, koniec epoki. Historia przebojów MaanamuRzeczywiście na początku swojej artystycznej drogi inspirował się literaturą i dziełami George’a Orwella, czy Kena Keseya. Potem pomysły czerpał z artykułów i notatek zamieszczonych w gazetach.– Tylko to, co dzieje się wokół mnie lub dzisiaj na świecie, jest w stanie wywołać we mnie zamieszanie wewnętrzne, które czasem owocuje tekstem. Kilka lat temu istotnie czerpałem pomysły z literatury pięknej. Ale bez plagiatów. Chociaż, jak twierdzi Joyce: w XX wieku nie ma pisarzy oryginalnych. Są tylko, jeśli piszą dobrze, genialni plagiatorzy. Sam się do nich zaliczał – mówił Ciechowski.Dziś, z perspektywy ponad 45 lat, kiedy Republika powstała, prawie każdą z piosenek napisanych, skomponowanych, wyśpiewanych i zagranych przez Ciechowskiego i jego kolegów z zespołu, można uznać za tę najważniejszą, najbardziej trafioną. Jest jednak kilka, które, poza tym, że wyznaczały trendy na polskim rynku muzycznym, kryją w sobie ciekawą historię. Oto pięć z nich.„Moja krew”Moja krew co chyłkiem płynie w głębi ciałaKtóre kryje się po ciemnych korytarzachW alkoholu w ustach kobiet krew Podskórne życie me mierzone w litrachI płynące wspólną rzeką/w morze krwi/Moja krew moja krewPiosenka ta nie znalazła się na żadnym studyjnym albumie grupy, ale na stronie B singla zatytułowanego „Sam na linie/Moja krew”. Wydano go w marcu 1986 roku.Republika planowała wówczas dwa kolejne albumy. Zespół miał obawy, że obydwa utwory nie zmieszczą się w ramach koncepcji opracowywanego na nie materiału i dlatego też postanowił wydać je właśnie w formie singla.Obydwie piosenki były sobie równe, tak przynajmniej uważał zespół, ale jak wyznał w jednym z wywiadów Ciechowski to właśnie „Moja krew” była tą bliższą jego sercu. Fani Republiki twierdzili podobnie. Ta piosenka do dziś uważana jest za swego rodzaju hymn i wybitne osiągnięcie zespołu. Często nawet doceniane o wiele bardziej niż debiutancka płyta „Nowe sytuacje”.Piosenka „Moja krew” to charakterystyczny dla Republiki nowofalowy chłód i oszczędność formy. Transowa melodia klawiszy, którą od czasu do czasu urozmaica wokaliza, przechodzi finalnie w psychodeliczną ścianę dźwięku, w której wybija się gra saksofonu i strzępki słów. O ile na początku Ciechowski śpiewa, a właściwie krzyczy samotnie, pod koniec towarzyszą mu już głosy wszystkich muzyków. Słowa, które pojawiają się w „Mojej krwi” są bardzo wymowne i dobitne. Ten tekst to skarga człowieka, pojedynczej jednostki, która żyje w świecie pozbawionym uczyć, osobnika, który ucieka w chwilowe przyjemności i który wyzyskiwany jest przez państwo.Ciechowski swoje piosenki pisał dosyć długo. „Moja krew” była wyjątkiem od tej reguły. Powstała dosłownie w kwadrans. To również ten jeden z nielicznych przypadków, gdy najpierw powstał tekst a dopiero potem muzyka. Lider Republiki zazwyczaj działał na odwrót. Najpierw była muzyka, potem tekst. Na jednej z prób zaczął grać i do melodii wykrzykiwać frazy tekstu piosenki „Moja krew”. Cały zespół stwierdził, że inne instrumenty są w tym utworze zbędne i wraz z Ciechowskim zaczęli wykrzykiwać napisane przez niego słowa. Dopiero pod koniec zdecydowali się dodać „burzę” instrumentów oraz dźwięki dzwonów i maszerującego wojska, które jeszcze bardziej podkreślają apokaliptyczną wizję świata w tej piosence.Z utworem „Moja krew” wiąże się jeszcze jedna anegdota. W 1984 roku zespół został zaproszony do Jarocina, ale nie dojechał. Udało się to dopiero rok później.Punkowa publiczność nie była zbytnio zadowolona z tego, że Republika pojawiła się na scenie z rocznym opóźnieniem. Po drugie zespół został uznany za systemowy. Ich piosenki grano w ogólnopolskich stacjach radiowych. „Falę goryczy” przelało również to, że członkowie zespołu kojarzeni byli ze znienawidzoną przez punków subkulturą popersów, a więc uczestników dyskotek, którzy nosili tlenione grzywki. Taką miał na głowie sam Grzegorz Ciechowski.Kiedy, więc w 1985 roku Republika pojawiła się na jarocińskiej scenie, oprócz gwizdów w ich stronę poleciały maślanki i pomidory. Atmosfera była bardzo napięta, zespół zagrał do końca. – Chcieliśmy pokazać, że nie jesteśmy chłopaczkami, których można przepłoszyć jednym tupnięciem – mówił o koncercie Ciechowski. Udało się. Z piosenki na piosenkę, z minut na minutę tego występu, tłum się uspokajał, był coraz bardziej zasłuchany, a na końcu pojawiły się gromkie brawa, zaśpiewano „Sto lat” i domagano się bisu. Tego Ciechowski odmówił. – Teraz mnie kochacie? Taka publika nie zasługuje na bis – powiedział i zszedł ze sceny.W jednym z wywiadów, wracając do tego zdarzenia, Ciechowski podsumował je stwierdzeniem, że „trzeba płacić określone ceny”. – W Polsce trzeba cały czas robić karierę i przekonywać ludzi. Musieliśmy ich przekonywać, że dla nas pieniądze były czymś robionym mimochodem. A przecież gdybym chciał naprawdę zarabiać, to wiem, jak to robić. Najgorsze, że takie opinie strażników rockowej cnoty powodują, że trzeba na siłę przekonywać do siebie ludzi, i odbywają się takie siłowe koncerty. Ja już mam tego dosyć. Już więcej w Jarocinie nie wystąpię. Nie dlatego, że się obraziłem. Dlatego, że to niehigieniczne – mówił.Czytaj też: „Wznieś serce nad zło…”. Wyjątkowy hołd dla Weteranów w TVP„Kombinat”KombinatPracujeOddychaBudujeKombinatTo tkanka Ja jestemKomórkąTo piosenka, która powstała w 1982 roku. Zarówno autorem muzyki, jak i tekstu jest Grzegorz Ciechowski. Piosenka ta uchodzi nie tylko za jeden z ważniejszych utworów Republiki, ale też w historii polskiego rocka.- Siedzieliśmy w Toruniu w tzw. czarnej piwnicy Klubu Od Nowa i robiliśmy swoje. Prawie codziennie przez dwa lata byliśmy na próbach. W pewnym momencie doszło do takiej kumulacji energii, że powstało tych piosenek kilkanaście - mówił Ciechowski w reportażu "Ty to masz szczęście" wyprodukowanym przez TVP.Jedna z tych piosenek, którą właśnie był „Kombinat”, jak stwierdził lider Republiki „wybuchła i trafiła poza to miasto”. Trafiła wszędzie i jak stwierdził Ciechowski „wtedy to wszystko się zaczęło”.Gitarzysta i współzałożyciel Republiki, czyli Zbigniew Krzywański, zwrócił uwagę, że to piosenka, która można nagrać i zaśpiewać tylko przy fortepianie. - To się bardzo rzadko zdarza przy progresywnej muzyce rockowej, żeby utwór zagrać przy jednym instrumencie – zauważył.Tekst inspirowany jest książka "Lot nad kukułczym gniazdem" Kena Kesey'a. Grzegorz Ciechowski był fanem tej lektury. W książce pojawia się właśnie słowo "kombinat", czyli tytuł i temat piosenki. Cały tekst kojarzy się z klimatem orwellowskim, poukładanego, idealnie funkcjonującego społeczeństwa i systemu - mówi Zbigniew Krzywański w rozmowie z Polskim Radiem. - Machiny, gdzie wszystko jest poukładane, a w środku tego znajduje się człowiek, który ma świadomość, że się stamtąd nie wyrwie, że ta machina nad tym panuje – dodaje.„Piejo kury, piejo”Piejo kury, piejo!Nie mają koguta;Piejo kury, piejo!Nie mają kogutaNagrywając tę piosenkę, Ciechowski nie wystąpił jako lider Republiki, ale pod pseudonimem Grzegorz z Ciechowa. Towarzyszą mu w nagraniach koledzy z zespołu.Ten projekt przeszedł do historii nie tylko jako ten, który przecierał szlaki w łączeniu rodzimego folkloru z muzyką rozrywkową, ale też jako potwierdzenie muzycznego wizjonerstwa Ciechowskiego.Płyta „OjDADana”, z której pochodzi piosenka „Piejo kury, piejo” powstała w 1996 roku. W czasach, gdy nasza rodzima muzyka rozrywkowa przeżywała swój rozkwit, ale ludowość uznawana była wciąż za coś wstydliwego i obciachowego. Scena folkowa, która kilka lat później podbiła serca polskich słuchaczy, dopiero raczkowała. Folklor raczej chowaliśmy głęboko na strychu albo w etnograficznych archiwach. To właśnie tam odnalazł je Ciechowski.- Kiedyś przypadkowo kupiłem nagrania ludowych śpiewaków, którymi się zachwyciłem, a zwłaszcza sposobem frazowania, melodyjką i niekonwencjonalnym myśleniem o dźwięku. Postanowiłem te głosy wykorzystać, umiejętnie włączyć, skorelować z moimi kompozycjami. Wymaga to olbrzymiej cierpliwości i pracy, obróbki komputerowej każdego z głosów, przestrojenia, opracowania tempa. Ale efekty są ciekawe – mówił w rozmowie z „Magazynem Muzycznym” w 1996 roku.Na płycie „OjDADAna” artysta połączył nagrania ludowych przyśpiewek i tekstów we własnej aranżacji, wykorzystując do tego programowaną perkusję i współczesne możliwości techniczne przetwarzania dźwięku. Znalazło się na niej 10 utworów opartych na samplach, w jak na tamte czasy mocno rockowo-klubowych aranżacjach. Motywy muzyczne, które wykorzystał, to w głównej mierze wschodnia Lubelszczyzna i okręg biłgorajski. Pojawiają się na tej płycie materiały z okolic Łowicza, Skierniewic. Celowo pominięte zostaje Podhale oraz góralszczyzna. – Chciałem pokazać inne barwy – wyjaśniał Ciechowski.Projekt spotkał się z dosyć sporą krytyką. Przeciwko wykorzystywaniu ludowych przyśpiewek w takiej formie protestowali zarówno etnografowie, jak i znawcy muzyki rozrywkowej. Głośno zrobiło się o tym, że rodzina artystki ma rzekomo pozwać Ciechowskiego do sądu. Plotki te w reportażu o kłopotach z płytą „OjDADAna”, który ukazał się w „Gazecie Wyborczej” dementowała wnuczka Anny Malec.– To nieprawda. Ale przykro, że nikt nie przyjechał, nie powiadomił – mówiła. Z kolei wnuk Malcowej wyznał wówczas, że babcia takiej elektronicznej muzyki nie znosiła, wolała Annę German, czy Fogga. – Ale dla mnie może być. Dobrze, że to Ciechowski, bo ktoś inny mógł zrobić kicz – stwierdził Zbigniew Nowak. Płyta okazała się strzałem w dziesiątkę. Piosenki grano na dyskotekach, w miastach i wsiach, a także na zabawach, na których grała orkiestra na żywo. To tam często domagano się ludowych przebojów z płyty Ciechowskiego.Sam lider Republiki tłumacząc się z domniemanych nadużyć, wyjaśniał, że chciał być w porządku i odwiedzał osoby, które „brały udział w nagraniach”. – Niestety, te osoby już nie żyły. Załatwiałem jednak sprawy nabycia praw wykonawczych z ich spadkobiercami – wyjaśniał.W rozmowie z magazynem „Machina” wyjaśniał, że emocje rządzące polskim śpiewaniem ludowym są identyczne, jak te które można poczuć w ludowej muzyce afrykańskiej. – Gdy wtłoczyć głosy śpiewaczek spod Biłgoraja w pulsujący podkład rytmiczny, brzmią tak samo jak rdzenne Afrykanki. Okazuje się, że one od wielu wieków swingują – tłumaczył.– Robiąc tę płytę czułem się, jakbym zasypiał w rozwalonej, starej chałupie. Kiedy powstawały te piosenki, funkcjonowały zupełnie inaczej. Towarzyszyły życiu. Nie ma ani jednego zajęcia w całorocznym rytuale życia wsi, które nie zostało opisane pieśnią – mówił.Czytaj też: Telewizja Polska patronem Open'era. Relacje z festiwalu na antenach TVP„Mamona”Napisałem dziś piosenkę, Już jest nieźle, już jest pięknie Ale chcę, by było to wyłącznie dla mamonyAni słowa o miłości, o podłości, polityce I o niczym innym, nic, bez znaczeń dodatkowychAlbum „Masakra” nagrany w 1998 roku, z którego pochodzi piosenka „Mamona”, pozwolił Republice wrócić na rockowy top.Utwór ten stał się hitem, podobnie jak „Białą flagę”, o której mówiło się, że to nieformalny hymn zespołu lub „Nie pytaj o Polskę”. Obydwie piosenki powstały przed zawieszeniem działalności grupy. Grały i do dziś grają je wszystkie rozgłośnie radiowe.Piosenka „Mamona” była swego rodzaju autoironią, mocno sarkastycznym tekstem, którego fraza refrenu „ta piosenka jest pisana dla pieniędzy” weszła na stałe do potocznego języka. „Mamona” miała trzy różne zakończenia. To, które znalazło się na płycie, było wypadkową dwóch. Jedna kończyła się wyciszeniem, a druga po słowach „ta piosenka jest…” ma cięcie.Nie dało się nie zauważyć, że Grzegorz Ciechowski tym tekstem atakuje kolegów z branży. Sam lider Republiki również tego nie ukrywał. – Rzeczywiście jest tu taka pieczątkowa faktura republikańska. A ja chcę prowokować. Bo cały czas dostrzegam w naszym rockowym otoczeniu takie podejście: byłoby fajnie, żeby piosenka stała się wielkim hitem, ale żeby przy okazji udało się zachować pewien rys progresywno-undregroundowości. I właśnie dlatego jedną piosenkę złożyłem na ołtarzu nowego boga, którego mamy wszyscy od kilku lat i który ma na imię Mamona – mówił Ciechowski w magazynie „Tylko Rock”.Zaznaczał, by nie odbierać tekstu tej piosenki, jedynie przez pryzmat refrenu. Sugerował, by przyglądać się całości. - Facet się ucieszył, że napisał piosenkę, ale chce zrobić tak, żeby to było wyłącznie dla pieniędzy. Nie chce używać tych wszystkich rzeczy, których się zazwyczaj używa, aby pozakrywać te wstydliwe części ciała (…) Tyle razy słyszałem, jak ludzie śpiewali o miłości, a nie wierzyłem im, bo wiem, że robią to tylko dla pieniędzy… - wyjaśniał.Z kolei w magazynie XL nie szczędził słów krytyki pod adresem kolegów. Jego zdaniem to nie pop zalał rynek rockowy, ale „muzycy rockowi przestali mówić otwartym tekstem”.– Zauważyłem – szczególnie w ostatnich latach – że artyści lat 90. nauczyli się bardzo szybko jednej rzeczy – że ZAIKS działa – mówił. Zwracał uwagę, że „tekst nie musi być dobry, wystarczy, żeby był”. – I to jest upadek. To jest fala popu, która nas zalewa. Tylko wtedy, kiedy omijamy prawdziwe tematy i poddajemy się wyłącznie zarabianiu, ginie coś, co łączy się z pasją, fanklubami, z tym, że ludzie szaleją za jakąś muzyką. Dziś wszystko jest zorganizowane i opłacone – wytykał.Do „Mamony” powstał teledysk. Żartowano, że był to „najdroższy” teledysk w historii polskiej fonografii, bo same rekwizyty wynosiły 16 mln dolarów w banknotach. Oczywiście wszystkie były falsyfikatami, ale nawet one zgromadzone w takiej ilości, budziły ogromne emocje. – Cały czas trwały jakieś zabawy, płacono sobie nawzajem, oddawano stare długi, po prostu dobrze się przy tym bawiliśmy – wspominał Ciechowski.„Odchodząc”Jestem lżejszy od fotografiiZ których będziesz mnie teraz wycinaćBędę milczał i tak jestem martwyOdchodząc zabierz mnieTa piosenka również znalazła się na płycie „Masakra” z 1998 roku. Mówiono o nim, że bardziej spodoba się zwolennikom solowych projektów Ciechowskiego, niż zagorzałym fanom Republiki. On sam mówił, że traktuje ten utwór jako jedną z tych ostatecznych piosenek. – Takich, które ogarniają nas, wciągają w siebie… Strasznie mnie ten tekst przytrzymał – mówił.„Odchodząc” miało aż osiem wersji tekstu. Ciechowski, krytykując sam siebie, stwierdził, że „jedna jest głupsza od drugiej”. – To są takie krótkie formy, w których musisz zawrzeć całą opowieść. Mało tego: jeszcze dołożyć w refrenie coś, co tę opowieść kwituje. Tak że formalnie było to strasznie trudne. Myślałem, że zwariuję – opowiadał o procesie jej powstawania Ciechowski.Kiedy „Odchodząc” zostało wypuszczone na rynek, tekst ten kojarzył się głównie jako rozliczenie z miłosną przeszłością. Doszukiwano się nawiązania do rozstania z Małgorzatą Potocką, wejścia w nowy związek.Minęły trzy lata i wraz ze śmiercią Grzegorza Ciechowskiego utwór nabrał zupełnie innego, jeszcze bardziej symbolicznego znaczenia. To nie był jednak utwór, który stał się jego swoistym testamentem.Tą piosenką jest „Śmierć na pięć”, która powstała w grudniu 2001 roku. Mówi o odchodzeniu, pożegnaniu z tym światem. – Z wiekiem zaczęłam słuchać więcej Jego muzyki. Na początku było to dla mnie trudne. Na przykład piosenki „Śmierć na pięć” nigdy nie będę w stanie słuchać. Nie rozumiem, jak mógł to napisać. Ale pamiętam, że On sam nie wiedział, czemu napisał taki smutny utwór – mówiła Weronika, córka Ciechowskiego.„Śmierć na pięć” pochodziła z nagranego materiału na nową, niewydaną nigdy płytę. Praca nad nim zakończyła się pod koniec lipca 2001 roku. Materiał był spójny, ale jak wspominał Zbigniew Krzywański, Ciechowskiemu brakowało piosenki w rytmie walczyka.– Rzutem na taśmę sam wymyślił sobie riff, usiadł i nagrał go – wspominał. Przed śmiercią zdążył napisać trzy teksty. Pierwszy zadedykował synowi, drugi zatytułował „Żyć nie umierać”, który był manifestem dotyczącym wyłączenia się z wiru życia, a trzecim była właśnie „Śmierć na pięć” i to tylko ją zdążył zaśpiewać. W powstałym do piosenki animowanym teledysku Mariusza Wilczyńskiego bajkowe starzejące się z każdym ujęciem postaci w rytmie katarynki przewijają się przez ekran, by na końcu skoczyć w przepaść…Skoczył kotA za kotem piesZa nim końA za koniem jaRazy pięćSkaczę razy pięćNie ma cięSamobójczy pęd/ Moja śmierć na pięć.Czytaj też: Widzimy się w Opolu! Ruszyła sprzedaż biletów na festiwal piosenkiArtysta zmarł 22 grudnia 2001 roku. Po jego śmierci Republika zakończyła działalność.„Raz na milion lat – piosenki zespołu Republika”. Gdzie i kiedy emisja koncertu?W niedzielę 22 maja br. o godz. 20.00 wyemitowany zostanie koncert „Raz na milion lat – piosenki zespołu Republika” w TVP2.Na scenie wystąpią m.in. Mery Spolsky, Kuba Badach, Julia Pietrucha i Renata Przemyk. Artystom towarzyszyć będą muzycy Republiki – Leszek Biolik, Zbigniew Krzywański i Sławomir Ciesielski. Widzowie usłyszą największe przeboje grupy, m.in. „Telefony”, „Biała flaga”, „Kombinat” czy „Sexy Doll”.Kulminacyjnym momentem koncertu będzie występ Biolika, Krzywańskiego i Ciesielskiego. Zagrają oni jeden z ostatnich utworów Republiki, który miał być singlem promującym płytę z 2002 roku.