„Chłopaki, słyszycie to?”. – To niewiarygodne, że ten słynny finał był 20 lat temu. Uczucie jest takie, jakby minął tydzień – Jerzy Dudek powiedział dziennikowi „The Guardian” z okazji rocznicy (która będzie miała miejsce 25 maja) „Cudu w Stambule”, czyli niesamowitego zwycięstwa Liverpoolu w finale Ligi Mistrzów, w którym polski bramkarz odegrał ogromną rolę, deprymując piłkarzy AC Milan niewiarygodnymi interwencjami w czasie meczu i w rzutach karnych. Liverpool przegrywał do przerwy 0:3, ale w drugiej połowie odrobił straty i doprowadził do rzutów karnych. W serii jedenastek błyszczał Jerzy Dudek, który zapisał się w historii piłki wykonując swój „Dudek dance”, jak relacjonowały angielskie media. Polak obronił najpierw rzut karny Andrei Pirlo, a później decydujący strzał Andrija Szewczenki, który – niewykluczone – wciąż był w szoku po tym, co wydarzyło się kilkanaście minut wcześniej.Fakt, że spotkanie w ogóle zakończyło się remisem także było bowiem ogromną zasługą Dudka, który zanotował legendarną podwójną interwencję w końcówce. Polski bramkarz „The Reds” obronił w jednej akcji dwa błyskawicznie następujące po sobie strzały z bliskiej odległości Szewczenki. Ukraiński napastnik nie był w stanie zrozumieć, jak to było możliwe. Mina Dudka także była znacząca, on chyba też sam się dziwił. Wszystkie te obrazki, razem z całym finałem, przeszły do najlepszych fragmentów z historii Ligi Mistrzów.Karne rozpracowane po profesorsku– Obejrzałem chyba ze 100 ich rzutów karnych i miałem notatki. Poprosiłem trenera bramkarzy Josego Ochotorenę, żeby mi pomógł. Powiedziałem: „Kiedy ich piłkarze będą podchodzić, patrz na nazwisko i moje notatki i podnieś albo lewą, albo prawą rękę”. Wtedy mógłbym ich sprowokować, żeby wybrali swoją ulubioną stronę – zdradził Dudek.Czytaj także: Wstydliwa wpadka UEFA. Przepraszają za finał Ligi Europy– Później podszedł Carra (Jamie Carragher) i mówił, żebym wywierał na nich więcej presji. Powiedział: „Powinieneś zrobić coś w stylu Bruce’a Grobbelaara i jego spaghetti nóg (w zwycięskim finale Liverpoolu z Romą w 1984 r.), pamiętasz to?”. Pamiętałem, ale odpowiedziałem, że muszę przejrzeć notatki, a on mówił „dobra, dobra, ale pamiętaj, żeby wywierać na nich presję za każdym razem, nie przestawaj”. Więc spróbowałem i tego. Chodziłem od lewej do prawej na linii, kiedy Serginho podszedł do pierwszego karnego. Nie trafił tak, jak gość z AS Roma przed Grobbelaarem w 84., więc pomyślałem: „OK, to działa” – mówił.„Chłopaki, słyszycie to?”Po zakończeniu kariery piłkarskiej były bramkarz z zamiłowaniem uprawia golfa i jak przyznał w „Guardianie” w zeszłym tygodniu wygrał zawody w Turcji. – Trochę mi to przypominało Stambuł. To moje ulubione miejsce, moje szczęśliwe miejsce i zostaje ze mną na zawsze. Jeśli jadę na wakacje do Turcji, zawsze jadę z wielkim uśmiechem – powiedział.– Czas przeminął, ale wspomnienia są wyraźne. Chyba najbardziej te podczas wychodzenia na drugą połowę, kiedy nasi kibice śpiewali „You’ll Never Walk Alone” w bardzo trudnym momencie. Wciąż widzę, jak Steven Gerrard zwołuje wszystkich piłkarzy, kiedy kibice śpiewali. Zebrał nas w koło na murawie i powiedział: „Chłopaki, słyszycie to? Oni w nas wierzą i musi im dać coś w zamian. Musimy im pokazać, że jesteśmy Liverpoolem”. To wspomnienie siedzi we mnie bardzo głęboko – zwierzył się Dudek.Dla Liverpoolu był to wówczas pierwszy finał o klubowy Puchar Europy od 20 lat. Były bramkarz przyznał, że być może drużynę sparaliżowała trema, bo Paolo Maldini trafił do liverpoolskiej bramki już w pierwszej minucie meczu. – Nasze nogi były znacznie cięższe i uczucie było odmienne od innych finałów, w których graliśmy – zaznaczył.Trener zachował zimną krewDudek wspominał, że w przerwie w szatni wrzało między zawodnikami, ale jedynym, który zachował zimną głowę był hiszpański trener Rafael Benitez.– Nie masz za wiele czasu, żeby coś poprawić. Był wielki chaos, bo trener podziękował Djimiemu Traore, który już bym pod prysznicem, kiedy Steve Finnan powiedział do fizjoterapeuty, że jego kontuzja coraz bardziej daje się we znaki i może wytrzyma 20-25 minut. Wtedy Rafa zdecydował, że zamiast Djimiego Traore zmieni Steve’a Finnana. Było ciężko tym pokierować i szacunek dla Rafy, że spisał się dobrze w tak krótkim czasie – opowiadał 52-letni Dudek, który w drogę do Stambułu wyruszył z Concordii Knurów i Sokoła Tychy.Czytaj także: Trzynaście lat i koniec. Modric żegna się z „Królewskimi”– Oczywiście, sami też siebie motywowaliśmy. Alex Miller, asystent Rafy, stał przed drzwiami i mówił nam, że musimy zapomnieć o pierwszej połowie i strzelić gola jak najszybciej. Powiedział, że Milan wtedy nie spanikuje, ale jeśli strzelimy drugiego, to może zacząć panikować i będzie kopać po autach. Moglibyśmy to wykorzystać do strzelenia trzeciej bramki. I dokładnie tak było – mówił.Każdy sportowiec na to pracujeLiverpool wyrównał w sześć minut po bramkach Gerrarda, Vladimira Smicera i Xabiego Alonso.– Dobrze dla historii, dobrze dla moich dzieci i moich przyjaciół – przez następne 20 lat będę mógł im przypominać, jak wspaniały mecz rozegraliśmy. Dla każdego, kto był zaangażowany w grę, zawodników, sztabu trenerskiego, każdego, kto pracuje dla klubu i kibiców, to był prawdopodobnie najbardziej dumny moment w naszym życiu – zauważył Dudek.– Myślałem później o mojej piłkarskiej karierze i że dokonałem czegoś wyjątkowego, czegoś, na co czekałem. Myślałem o krytyce pod moim adresem, o dobrych czasach, złych czasach i powiedziałem do siebie: „Co teraz? Zrobiłem to”. Jako sportowiec ciężko pracuje na to, by zostać za coś zapamiętanym. Czasem nam się to uda, a czasem nie. Zagraliśmy finał naszych żyć i odegrałem w nim swoją małą rolę. To było szaleństwo. Szaleństwo – podkreślił emerytowany bramkarz, który zakończył karierę w 2011 r. w Realu Madryt.Czytaj także: Taki trener to skarb. Flick na dłużej w FC BarcelonaDudek przyznał, że był zaczepiany na ulicach i pytany o finał w Stanach Zjednoczonych, Afryce Południowej i Azji.– To miłe. Bycie piłkarzem to absolutny przywilej. Trzeba mieć do tego trochę dystansu, bo ludzie patrzą na ciebie i czegoś oczekują, a ty naprawdę możesz odmienić ich życie – podsumował.Jerzy Dudek rozegrał w reprezentacji Polski 60 meczów. Wystąpił na mistrzostwach świata w 2002 r. Z drużyną „Królewskich” wywalczył mistrzostwo Hiszpanii, a jako zawodnik Feyenoordu Rotterdam zdobył tytuł mistrza w Holandii.