Artur Bartoszewicz, Maciej Maciak i Marek Woch. Artur Bartoszewicz, Maciej Maciak i Marek Woch zdobyli w wyborach prezydenckich mniej głosów, niż musieli zebrać podpisów, by zgłosić swoją kandydaturę. – Każdy może zmienić zdanie między złożeniem poparcia a głosowaniem – komentuje Marcin Chmielnicki, rzecznik PKW. Każdy kandydat na prezydenta musiał do 4 kwietnia złożyć w Państwowej Komisji Wyborczej 100 tys. podpisów popierających go osób.Artur Bartoszewicz, który zebrał 160 tys. podpisów, spełnił ten wymóg, a w wyborach 18 maja uzyskał 95 636 głosów.Marek Maciak, lider Ruchu Dobrobytu i Pokoju, zebrał 111 tys. podpisów, a zagłosowało na niego 36 371 osób.Marek Woch, kandydat Bezpartyjnych Samorządowców również zebrał wymagane 100 tys. podpisów, ale zdobył tylko 28 416 głosów.Zobacz też: Przegrać w pierwszej i wygrać w drugiej? „W historii był jeden przypadek”Bartoszewicz 14 kwietnia w Polsat News stwierdził, że „do zbierania podpisów używał różnych metod, w tym poczty i InPost”.Maciak twierdził, że dostarczył 130 tys. podpisów. Po zakwestionowaniu części z nich przez PKW zorganizował protest, zarzucając komisji niewłaściwą metodologię weryfikacji. Ostatecznie Państwowa Komisja Wyborcza zatwierdziła 111 tys. zebranych przez niego podpisów. Co na to PKW?Zdaniem PKW fakt, że kandydaci uzyskali dużo mniej głosów, niż zebrali podpisów, nie stanowi przesłanki, żeby zakładać, że doszło do oszustwa.– Po pierwsze, prawo nie działa wstecz, to zasada podstawowa. Po drugie, każdy może zmienić zdanie między złożeniem poparcia a głosowaniem. Nie ma tu nic nadzwyczajnego – zaznaczył Marcin Chmielnicki, rzecznik PKW. Dodał, że cała dokumentacja dotycząca podpisów wyborczych zostanie przeanalizowana, aby zdecydować, czy sprawa trafi do prokuratury. Dotyczyć to będzie wszystkich kandydatów, nie tylko trzech wymienionych.Czytaj też: Trzaskowski liderem Polonii, Nawrocki dominuje w Ameryce, Mentzen zaskakujePodpisy osób nieżyjących na listachW związku z poprzednimi wyborami prezydenckimi w 2020 r. nieprawidłowości związane z podpisami dotyczyły aż sześciu kandydatów: Wojciecha Podjackiego, Stanisława Grzywy, Jana Zbigniewa Potockiego, Wiesława Lewickiego, Andrzeja Voigta oraz Marka Jakubiaka. We wszystkich przypadkach na dostarczonych przez komitety listach znajdowały się podpisy osób nieżyjących.Zobacz też: W Wałbrzychu zaginęło kilkaset kart do głosowaniaPonadto liderowi Federacji dla Rzeczpospolitej Markowi Jakubiakowi zarzucono, że zdobycie 140 tys. podpisów w zaledwie 10 dni było m.in. efektem wypełniania rejestrów fałszywymi danymi przez zatrudnionych do tego Rosjan, Białorusinów i Ukraińców.PKW zawiadomiła wówczas prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Jakubiak zapewnił, że nie miał o tym pojęcia i sam zrobił to samo. Do tej pory nikomu nie postawiono w tej sprawie zarzutów.