Śledztwo trwa już pięć lat. Mateusz Piepiórka, dziś pełnomocnik komitetu kandydata na prezydenta Artura Bartoszewicza, zaś w 2020 r. Marka Jakubiaka, przyznaje w rozmowie z „Gońcem”, że pięć lat temu fałszował podpisy na listach poparcia dla Jakubiaka. Jego zdaniem, polityk w tym roku również posłużył się tymi podpisami. Mateusz Piepiórka w rozmowie z Gońcem potwierdził, że fałszował podpisy na listach poparcia dla Marka Jakubiaka w 2020 roku. Był jednym z organizatorów tego procederu.Do decyzji o tym, że Piepiórka zorganizuje zbieranie podpisów doszło na jednym ze spotkań w warszawskiej restauracji. Brali w nich udział Jerzy Morawiecki, brat premiera Mateusza Morawieckiego i Paweł Wiącek, dyrektora biura politycznego ówczesnego ministra finansów.Ustalono, że za każdy podpis Piepiórka dostanie złotówkę. – Z jednego z tych spotkań pojechaliśmy wszyscy do domu Marka Jakubiaka. Wziąłem wtedy ze sobą znajomego, Krzysztofa Sadowskiego, który był ode mnie starszy i bardziej doświadczony. No i miał już na koncie zbieranie podpisów. On przekonywał mnie, że damy sobie radę – opowiada Piepiórka. Obaj pracowali w sztabie Maxa Kolonki w 2019 roku.Jak relacjonuje, Jakubiak dał im do podpisania dokumenty, że są członkami jego komitetu wyborczego. Pieniądze za podpisy miały być wpłacane na konto spółki Chris House, należącej do partnerki Sadowskiego.Czytaj także: Selfie, flaga i podziw dla Putina. To zapamiętamy z debatyJakubiak miał kwitować podpisy– Krzysiek Sadowski kazał mi jeździć do Marka i odbierać potwierdzenia przelewów. Z każdą nową partią podpisów przywiezioną Jakubiakowi, ten zlecał przelew i przekazywał mi pokwitowanie – opowiada Piepiórka.Mężczyźni wynajęli dwa pokoje biurowe przy Kopernika 30 w Warszawie, gdzie od 10 do 20 marca 2020 roku zatrudnieni przez nich Ukraińcy i Białorusini przepisywali listy z nazwiskami osób, które rzekomo poparły Jakubiaka.Jak twierdzi Piepiórka, Sadowski pracował w urzędzie skarbowym i stamtąd miał wziąć listy z nazwiskami, które obcokrajowcy przepisywali na karty poparcia i zostawiali miejsce na podpis. Goniec dotarł do potwierdzeń przelewów, jakie Jakubiak wysyłał za sfałszowane podpisy. Polityk twierdzi, że nic nie wiedział o tym procederze. Zdaniem Piepórki, wolał unikać tego tematu w rozmowach i nie pytał o nic. O fałszowaniu podpisów napisała jako pierwsza „Gazeta Wyborcza”. PKW zawiadomiła wówczas prokuraturę, śledztwo nadal się toczy, ale nikomu nie przedstawiono zarzutów.Czytaj także: Nawrocki jest „złą” decyzją. „Kaczyński już o tym wie”