Kandydatka Lewicy była „Gościem Poranka”. – Można było wykorzystać to pytanie, żeby docisnąć prawicowych kandydatów. Zamiast tego Adrian Zandberg postanowił zaatakować mnie – mówiła wicemarszałkini Senatu i kandydatka Lewicy na prezydenta Magdalena Biejat w rozmowie z Mariuszem Piekarskim, odnosząc się do dyskusji podczas debaty prezydenckiej. Polityczka odpierała zarzuty o rozłam w lewicowym froncie, zapewniając, że jej celem pozostaje walka ze skrajną prawicą. – Nie ma wroga na lewicy – podkreśliła. Ostre starcie z Adrianem Zandbergiem podczas jednej z debat, które niektórzy nazwali „lewicowym MMA”, Biejat nazywa po prostu „straconą szansą”. – Zandberg mógł pokazać absurdy prawicowych narracji, a zamiast tego próbował mnie rozliczać za rentę wdowią. Dla mnie to niezrozumiałe – mówiła. – Kandydat wrażliwy społecznie nie powinien pogardzać rozwiązaniem, które daje starszym osobom kilkaset złotych więcej i realną ulgę w codziennym życiu.Biejat zapewniała, że nie koncentruje się na wewnętrznej rywalizacji z innym kandydatem Lewicy, ale patrzy dalej – na walkę z radykalizmem i populizmem. – Nie boję się skrajnej prawicy. To tam widzę prawdziwe zagrożenie, nie w naszych szeregach – mówiła, przypominając swoje działania przeciwko Grzegorzowi Braunowi czy Karolowi Nawrockiemu. – Składałam zawiadomienia do prokuratury, punktowałam hipokryzję i przypominałam o problemach ludzi: mieszkaniach, kosztach życia, ochronie pracowników.„Załatwiliśmy bardzo dużo”Na pytanie, czy słaby wynik będzie dowodem porażki Lewicy, odpowiada stanowczo: – Lewicowe ideały nie są po to, żeby błyszczeć w teorii, tylko żeby je realizować. To robimy. Skrócony czas pracy, wolna Wigilia, renta wdowia – to są konkretne zmiany – wyliczała Biejat.O istnieniu Lewicy w rządzie mówi wprost: – Jesteśmy mniejszościowym udziałowcem, a załatwiliśmy bardzo dużo. Ale jeśli nie będzie już możliwości, by wprowadzać konkretne rozwiązania – wtedy nie będzie sensu w tym uczestniczyć. Ten rząd bez Lewicy byłby rządem dla najbogatszych. Jesteśmy po to, by przypominać, że to zwykli ludzie napędzają ten kraj.Czytaj też: Jeden z ostatnich sondaży. Finisz kampanii wyborczej– Uważam, że Polacy zasługują na to, żeby Lewica w tym rządzie była i stała na straży praw zwykłych ludzi, bo my rozumiemy, że to dzięki nim, dzięki ciężkiej pracy ludziom na etacie, drobnym przedsiębiorcom, Polska idzie do przodu. I czas najwyższy, żeby politycy to zrozumieli. I my jesteśmy w tym rządzie, żeby im o tym przypominać i żeby o tym walczyć bezkompromisowo i na co dzień. I przy okazji dyskusji o składce zdrowotnej i przy okazji innych projektów – mówiła.Bohaterka kampaniiPytana o to, kogo poprze w ewentualnej drugiej turze, Biejat odpowiadała asekuracyjnie. – Skupmy się na pierwszej. Na mobilizacji. To jest nasze największe wyzwanie. O drugiej turze porozmawiamy za tydzień. Na koniec prowadzący wrócił do kluczowego, tak się przynajmniej wydaje, momentu kampanii – pytania, które Magdalena Biejat zadała Karolowi Nawrockiemu podczas jednej z wcześniejszych debat. To wtedy na światło dzienne wyszła sprawa kontrowersyjnej sprzedaży mieszkania. – Wiele „game changerów” tej kampanii wydarzyło się dzięki mnie – powiedziała. – Nie boję się mówić wprost, niezależnie od sondaży czy pozycji przeciwnika. Ujawniłam hipokryzję skrajnej prawicy i przekułam ją w konkret: złożyliśmy ustawę, która ma chronić starsze osoby przed oszustami i pozwalać im bezpiecznie pozostać w swoich mieszkaniach. Na tym właśnie polega polityka – przekuwać przekonania w rozwiązania.– Złożyliśmy w Sejmie ustawę, która pozwoli właśnie zabezpieczyć osoby starsze przed oszustami, która pozwoli im wtedy, kiedy są w trudnej sytuacji materialnej, sprzedać mieszkanie nie komuś, kto się na nim uwłaszczy, tylko gminie za wartość rynkową, a nie za obietnicę bez pokrycia, po to, żeby te osoby mogły do końca życia żyć w tym mieszkaniu bezpiecznie, płacąc czynsz komunalny, a jednocześnie od gminy dostawać co miesiąc pewien rodzaj pensji, który będzie wypłacany – sprecyzowała.Czytaj też: Nawrocki jest „złą” decyzją. „Kaczyński już o tym wie”