Złożono doniesienie. Anżalika Mielnikawa, przewodnicząca białoruskiej Rady Koordynacyjnej i jedna z najważniejszych postaci białoruskiej opozycji na emigracji, została oskarżona o nielegalne przejęcie 150 tysięcy dolarów z funduszy organizacji wspierających demokratyczny ruch w jej kraju. Doniesienie do polskiej policji złożył nowy prezes fundacji Białoruś Liberty, Wital Paciechin. Mielnikawa, która zaginęła pod koniec marca, była wcześniej prezesem fundacji Białoruś Liberty oraz oficjalnie przewodniczącą Rady Koordynacyjnej – uznawanej przez polski Senat za parlament Białorusi na uchodźstwie. Według Juliany Szamietawiec, rzeczniczki grupy hakerskiej Cyberpartyzanci i przewodniczącej rady nadzorczej fundacji, pieniądze były przelewane przez Mielnikawą na prywatne konto małymi transzami od lutego do 24 marca 2025 r.Z ujawnionych danych wynika, że Cyberpartyzanci stracili 30 tys. dolarów, a Rada Koordynacyjna – aż 107 tys. Łącznie chodzi o 150 tys. dolarów, które – zgodnie z deklaracjami – miały być przeznaczone na działalność demokratyczną i operacyjną wspomnianych organizacji.Jak przekazała Szamietawiec w rozmowie z Biełsatem, już 22 stycznia Mielnikawa po raz pierwszy użyła środków fundacji do opłacenia usług portalu Booking.com, prawdopodobnie w związku z wynajmem mieszkania. Do dziś nie wiadomo, gdzie dokładnie je wynajęła, ani czy było to powiązane z działalnością Rady Koordynacyjnej.Czytaj też: Nowy plan obrony dla Europy. Ma tylko pięć punktówCyberpartyzanci przyznają, że nie wiedzieli wcześniej o nadużyciach, ponieważ Mielnikawa udostępniała wyciągi z konta tylko na wyraźną prośbę. Szamietawiec zastrzegła jednocześnie, że nie można jeszcze mówić o winie, dopóki nie zostaną wyjaśnione motywy działania Mielnikawy. „Prawnie to nie były jej pieniądze. Były to środki fundacji, które mogła wykorzystywać jedynie zgodnie z celami statutowymi i umowami z donatorami” – zaznaczyła.Zaginięcie i śledztwo ABW25 marca Rada Koordynacyjna poinformowała o zaginięciu Mielnikawy. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że jej dzieci wróciły wcześniej na Białoruś z ojcem, a telefon opozycjonistki logował się do sieci na terytorium tego kraju. Sama Mielnikawa miała ostatni raz być widziana na lotnisku w Warszawie, skąd poleciała do Londynu – tam ślad po niej się urwał.Śledztwo w sprawie jej zniknięcia prowadzi Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod nadzorem Prokuratury Krajowej. Jednym z rozważanych scenariuszy jest porwanie. Demokratyczne siły białoruskie nie wykluczają najczarniejszego wariantu – w latach 1999–2000 służby Łukaszenki porywały i mordowały przeciwników reżimu.Mielnikawa jeszcze na początku roku aktywnie działała na forum międzynarodowym – przemawiała w polskim Senacie i uczestniczyła w Forum Kościuszkowskim w Gdańsku. Teraz, mimo niejasnych okoliczności zaginięcia, jej nazwisko łączy się z poważnym zarzutem defraudacji środków opozycyjnych struktur.Sprawa może wstrząsnąć zaufaniem do instytucji białoruskiej opozycji i stać się kolejnym narzędziem propagandowym dla Mińska i Moskwy.Zobacz również: Białoruś to ich rodzinny biznes. Tak wzbogacili się „Baćka” i jego klan