Nie zorientowały się, że to zabytek. Przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia ruszył proces dwóch aktywistek Ostatniego Pokolenia. Kobiety są oskarżone o dewastację pomnika Syreny w marcu 2024 r. Prokuratura zarzuca im, że spowodowały straty na ponad 361 tys. zł. Działaczki tłumaczą, że farba nie powinna zaszkodzić rzeźbie, a samego pomnika nie znalazły w rejestrze zabytków. Z aktu oskarżenia wynika, że w marcu 2024 r. na bulwarze gen. Pattona dwie aktywistki Ostatniego Pokolenia „wspólnie i w porozumieniu dokonały uszkodzeń rzeźby syreny, niecki fontanny i cokołu kamiennego z piaskowca poprzez oblanie pomnika Syreny z 1938 r. znaczną ilością pomarańczowej farby”. Pomnik jest wpisany do rejestru zabytków woj. mazowieckiego.Starty oszacowano na 361 tys. 607 zł. Skąd taka kwota? Farba wsiąkła w cokół i nieckę fontanny, przez co spowodowała trwałe zanieczyszczenia wewnątrz struktury kamienia. Również powłoki zabezpieczające syrenę zostały w wyniku czyszczenia usunięte, co spowodowało, że rzeźba jest niezabezpieczona. „Wysokość tej kwoty została wyliczona na podstawie stanowiska wojewódzkiego mazowieckiego konserwatora zabytków i opinii biegłego z zakresu kamieniarstwa, a także jednostki odpowiedzialnej za opiekę i konserwację nad rzeźbą” – zaznaczyła prokuratura.„Mieszanka wody i skrobi, którą zmyłby pierwszy deszcz”W warszawskim sądzie odbyła się pierwsza rozprawa w sprawie uszkodzenia zabytku. Aktywistki nie przyznały się do winy. Ich zdaniem nie był to akt wandalizmu, lecz chęć zwrócenie uwagi na kryzys klimatyczny. Kobiety tłumaczyły w sądzie, że wybrały ten pomnik, bo to symbol, który zna każdy.– Zrobiłyśmy wszystko tak, aby nie kierować protestu przeciwko samej syrence. Oblałyśmy pomnik zmywalną farbą wykonaną z mieszaniny wody i proszku ze skrobi ziemniaczanej, którą zmyłby pierwszy deszcz. Sprawdziłyśmy publiczne rejestry zabytków, czyli te, do których miałyśmy dostęp i w żadnym nie było warszawskiej syrenki – mówiła jedna z aktywistek Ostatniego Pokolenia.Jak oświadczyła, kryzys klimatyczny niszczy wszystko, również dobra kultury i zabytki, a rządzący nie podejmują działań, by mu przeciwdziałać. – Biłam na alarm. Zrobiłam coś, co nie mogło zostać niezauważone i tak się stało – stwierdziła kobieta.„Przeprowadzały próby na innym przedmiocie”Zapytana przez pełnomocnika konserwatora zabytków, czy miała świadomość, z czego pomnik jest wykonany, aktywistka odpowiedziała, że z miedzi, a cokół z piaskowca, a także że przed oblaniem go farbą razem z koleżanką przeprowadzały próby na innym przedmiocie.Druga z oskarżonych doprecyzowała, że farba, którą oblały pomnik, była mieszkanką wody i proszku Holi wykorzystywanego na festiwalach: – Według mojej wiedzy ta mieszanka nie jest toksyczna ani trwała i nie powinna uszkodzić pomnika (...). Działania w sprawie kryzysu nie są adekwatne, dlatego zdecydowałyśmy się oblać pomnik.Kolejna rozprawa odbędzie się we wrześniu. Zaplanowano między innymi odtworzenie filmu ze zdarzenia.Pomnik Syreny stanął na bulwarach wiślanych w 1939 r. Autorką rzeźby była Ludwika Nitschowa. Podczas okupacji niemieckiej żaden z dwóch warszawskich pomników Syreny nie znalazł się na liście monumentów przeznaczonych do rozbiórki. Nie zostały one również zniszczone po upadku powstania warszawskiego. Pomnik nie uniknął jednak uszkodzeń, trzeba było załatać kilkadziesiąt dziur po kulach.CZYTAJ TEŻ: Ostatnie Pokolenie znów paraliżuje warszawskie ulice