Eurowizja 2025 rusza we wtorek. Eurowizja lubi żółto-niebieskie barwy – wśród krajów z silnymi tradycjami konkursowymi prym wiodą dwa z tymi kolorami we fladze. Część czynników decydujących o „eurowizyjności” państwa nie ma nic wspólnego z muzyką ani scenicznym show. – Są takie kraje, które bez względu na okoliczności i reprezentanta, zawsze będą wymieniane w gronie faworytów do zwycięstwa. Ostatecznie mogą nawet nie zająć wysokiego miejsca, ale w tygodniach poprzedzających Eurowizję mówi się o nich jako o kandydatach do zwycięstwa. Takie państwa w slangu eurowizyjnym nazywamy „powerhouse’ami” – mówi Maciej Błażewicz, autor strony Dziennik-Eurowizyjny.pl.Krótkie wyjaśnienie: „powerhouse” w języku angielskim jest jednym z określeń potęgi.Kto jest w tym gronie? – Na pewno Szwecja i Ukraina. Mocna “eurowizyjnie” jest też Norwegia. Jeszcze kilka lat temu wymieniłbym również Serbię, ale ostatnio ten kraj radzi sobie gorzej. W tym roku jego reprezentant nie jest nawet typowany do występu w finale. Podobnym przypadkiem jest Portugalia – do niedawna mocna, ostatnio trochę słabsza, w tym roku bez większych szans na wysokie miejsce. “Eurowizyjna” stała się za to Szwajcaria, czyli zwycięzca sprzed roku i gospodarz tegorocznej edycji – wylicza nasz rozmówca.Zobacz też: Chopin powraca do Łazienek. Inauguracja fortepianowych koncertów w stolicyPo(top) szwedzkiZatrzymajmy się na chwilę przy pierwszym z wymienionych przez niego krajów – Szwecji. Nie budzi żadnych kontrowersji stwierdzenie, że to od wielu lat eurowizyjny numer jeden.Szwedzi triumfowali w Eurowizji siedmiokrotnie, w latach: 1974 (ABBA z utworem „Waterloo”), 1984 (Herreys z „Diggi-Loo Diggi-Ley”), 1991 (Carola z „Fångad av en stormvind”), 1999 (Charlotte Nilsson z „Take Me to Your Heaven”), 2012 (Loreen z „Euphoria”), 2015 (Måns Zelmerlöw z „Heroes”) i 2023 (Loreen z „Tattoo”). Siedem zwycięstw na koncie ma też Irlandia, ale ona w XXI wieku wyraźnie spuściła z tonu. Po raz ostatni wygrała w 1996 roku. A Szwecja w tym roku znów uchodzi za głównego faworyta. Jeśli zwycięży, wyjdzie na samodzielne prowadzenie w klasyfikacji wszechczasów. O przypadku nie ma mowy.– Dużym atutem Szwedów jest długa tradycja konkursu, w trakcie którego wybierają reprezentanta. Format wydarzenia jest stały, duży nacisk kładą tam na show. Szwedzkie preselekcje są uznawane za wzór dla innych europejskich nadawców. Oglądają je też zagranicznie widzowie. To zwiększa popularność reprezentantów Szwecji na wiele tygodni przed konkursem – tłumaczy Błażewicz.Ekspert zwraca też uwagę na skrojony idealnie pod Eurowizję charakter szwedzkich propozycji. – To są piosenki popowe, produkty dla masowego odbiorcy. Szwedzi nie prezentują na Eurowizji szczególnie ambitnych utworów, co zdarza się innym krajom, np. Portugalii. Czuć, że celem tych popowych wyborów jest walka o zwycięstwo – ocenia.Czytaj także: Chopin powraca do Łazienek. Inauguracja fortepianowych koncertów w stolicyUkraina na Eurowizji. Silne tradycjeInny mocny „eurowizyjnie” kraj, Ukraina, od trzech lat przystępuje do majowego konkursu z lekkim handicapem. Jest to stwierdzenie nieco niezręczne, jednak nie ma co ukrywać – odkąd wybuchła wojna, ukraińscy wykonawcy mogą liczyć na większą przychylność zagranicznych widzów niż wcześniej. Ale żeby nie było: silne tradycje eurowizyjne u naszego wschodniego sąsiada wykształciły się na długo przez 2022 rokiem. – Ukraina to jedyny kraj, który nigdy nie odpadł w półfinale, co zdarzyło się nawet Szwecji. Ukraińcy już wiele lat temu solidnie inwestowali w ten konkurs. Wyczuli, że jest to okazja do wypromowania się. Trzeba im też oddać, że prezentowali Europie swoją muzykę w ciekawym, zróżnicowanym wydaniu – raz na rockowo, innym razem na rapowo czy folkowo. Po wybuchu wojny pojawił się atut w postaci ukraińskiej diaspory, rozproszonej po wielu krajach i mogącej głosować na swoich rodaków – zaznacza Błażewicz.Przypomina jednocześnie, że ze względu na polityczne napięcia Ukrainie kilka lat temu odpadł ważny eurowizyjny sojusznik, czyli... Rosja (nawiasem mówiąc, też kraj z silnymi konkursowymi tradycjami): – Dawniej reprezentanci Ukrainy często otrzymywali od rosyjskich widzów wysokie noty. W ostatnich latach przed wybuchem wojny oczywiście już tak nie było – precyzuje autor jednego z największych polskich portali poświęconych Eurowizji.Zobacz też: Zagadka białych krzeseł rozwiązana. Gwiazda latino zagra w WarszawieEurowizyjne sojuszeNo właśnie, geopolityka. Nie da się oddzielić od niej Eurowizji. Posiadanie naturalnych sojuszników zdecydowanie zwiększa szanse na dobry wynik w głosowaniu. Istnieje wiele stałych i naturalnych połączeń. – Wzajemnie wspierają się kraje skandynawskie, co jest ważnym atutem Szwecji i Norwegii. Na sporo punktów od sąsiadów zawsze może liczyć Serbia. Na Bałkanach relacje między państwami bywają napięte, ale nie ma to przełożenia na Eurowizję. Serbowie z Chorwatami mogą gryźć się na politycznym gruncie, ale w głosowaniu wymieniają się „dwunastkami”. Kiedyś byli rodakami, ich muzykę cechuje podobne brzmienie. Naturalnymi sojusznikami są też Grecja i Cypr – mówi Błażewicz.Swoją drogą, Cypr to dziwny przypadek eurowizyjnego “powerhouse’u”. W klasyfikacji wszechczasów zajmuje odległe 30. miejsce, które dzieli m.in. z Polską. Drugie miejsce Eleni Fureiry z 2018 roku to jedyny znaczący sukces Cypru w historii konkursu. W środowisku eurowizyjnym ten niewielki kraj ma jednak mocne notowania. – Cypryjczykom bardzo zależy na sukcesie w Eurowizji. Robią wiele, by go odnieść. Spodobał im się kiedyś występ Irlandii, to w kolejnym roku zatrudnili tego samego reżysera co oni. Zwracają też uwagę na topowych eurowizyjnych twórców utworów z kontynentu i nawiązują z nimi współpracę – opowiada dziennikarz.Zobacz też: Serialowa gwiazda zagra u polskiej reżyserki. Zdjęcia ruszą w czerwcuEuropa lubi Włochy. Polskę mniej Jako osobny przypadek Błażewicz wskazuje też Włochy, które Eurowizję wygrały trzykrotnie, po raz ostatni w 2021 roku za sprawą bardzo popularnego od tamtej pory zespołu Maneskin.– Wyniki wskazują niby, że to kolejny „eurowizyjny” kraj, ale moim zdaniem kluczem jest tutaj nie ich podejście do konkursu, a ogólna sympatia Europy do Włoch. Włosi wysyłają na Eurowizję tego, kto spodoba im się podczas festiwalu w San Remo. Nie jest to wybór szczególnie strategiczny czy przemyślany, jak na przykład w Szwecji. A jednak, zwykle ci reprezentanci zajmują wysokie miejsce. Europa głosuje na Włochów, bo po prostu ich lubi – zwraca uwagę ekspert.„Eurowizyjnym” krajem nie jest niestety Polska. Jak już wspomnieliśmy, w konkursowej klasyfikacji wszechczasów nasz kraj zajmuje odległą 30. pozycje. Najlepszym wynikiem polskiego reprezentanta pozostaje drugie miejsce Edyty Górniak z 1994 roku. Potem w czołowej dziesiątce Polska była jeszcze dwukrotnie: w 2003 roku za sprawą zespołu Ich Troje oraz w 2016 roku, gdy reprezentował nas Michał Szpak. W ostatnich sześciu latach polscy wykonawcy tylko trzy razy wchodzili do finału.Polsce z pewnością nie sprzyja brak naturalnych sojuszników w głosowaniu. Natomiast zrzucanie całej winy za niepowodzenia na uwarunkowania geopolityczne byłoby zbyt wygodną wymówką. Przyczyn słabych wyników jest wiele, ale to już temat na inną dyskusję.Zobacz także: Steczkowska szykuje wyjątkowy popis na Eurowizję. Bomba!