Nowe ustalenia. Potwierdził się rosyjski ślad. Przełomem w śledztwie polskich prokuratorów w sprawie pożaru hali Marywilska 44 była wizyta śledczych na Litwie pod koniec kwietnia. Wtedy to przedstawiono zarzuty mężczyźnie aresztowanemu wcześniej w związku z podpaleniem sklepu IKEA w Wilnie. Do tego zamachu doszło na trzy dni przed podpaleniem w Warszawie. Z informacji portalu TVP.Info wynika, że wśród osób mających związek z podpaleniem hali Marywilska 44 jest Daniel B. Pod koniec kwietnia prokuratorzy Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej spędzili kilka dni na Litwie. Przedstawili tam podejrzanemu zarzuty i wymienili się materiałami z miejscowymi śledczymi, którzy też badają akty sabotażu na zlecenie Rosji. Daniel B. miał otrzymać od swojego opiekuna zadanie pojechania na ul. Marywilską i nagrać film, z pożaru, który miał tam zostać wywołany przez inne osoby. Nagranie miało zostać potem wykorzystane w rosyjskich mediach. Zadanie to zostało zlecone przed pożarem hali, co oznacza, że do zamachu przygotowywano się dużo wcześniej. Podpalenia sklepów IKEACzłowiek ten miał być zamieszany także w podłożenie ładunku zapalającego w sklepie IKEA w Wilnie. Jak informowała litewska Prokuratura Generalna, razem ze wspólnikiem „wieczorem 8 maja ukryli w jednym z działów mechanizm zapalający z bombą zegarową, który został aktywowany 9 maja około godziny 4 nad ranem”.„Po sfilmowaniu pożaru i przekazaniu nagrania, oskarżony wraz z inną osobą, postępując zgodnie z instrukcjami, niezwłocznie pozbył się pozostałych zapalarek, ubrań noszonych na miejscu zbrodni oraz innych drobnych przedmiotów, a tej nocy odjechał przygotowanym wcześniej samochodem do Warszawy, gdzie oskarżony otrzymał w nagrodę za wykonane zadania BMW 530” – czytamy w komunikacie litewskiej Prokuratury Generalnej, która wiąże zamach w Wilnie z operacja rosyjskiego GRU. Opiekunem mężczyzny miał być Aleksander W., Ukrainiec, który aktualnie przebywa na terenie Rosji. To on najprawdopodobniej był łącznikiem między zwerbowanymi sabotażystami, a rosyjskimi służbami specjalnymi, w tym wypadku GRU, czyli wywiadem wojskowym. Polscy prokuratorzy zebrali dowody, dzięki którym wystawiono za nim list gończy. Śledczy z mazowieckich „pezetów” już kilka tygodni po pożarze Marywilskiej 44 byli przekonani, że było to podpalenie. Bardzo szybko udało im się zlokalizować prawdopodobne miejsce pojawienia się ognia, ale potrzebowali potwierdzenia przez biegłych z zakresu pożarnictwa. Co najmniej od sierpnia 2024 r. jako wiodący wątek prokuratorzy u policjanci przyjmowali zlecenie podpalenia przez rosyjskie służby specjalne. Potrzebowali jednak mocnych dowodów, które dała im współpraca międzynarodowa. Zobacz także: Wietnamscy przedsiębiorcy załamani pożarem centrum handlowego. „Tragedia tysięcy kupców”Błyskawiczny pożar Pożar w hali przy Marywilskiej wybuchł ok godz. 3.30 w nocy w niedzielę 12 maja. Na pół godziny przed otwarciem centrum handlowego. – Gdyby ogień pojawił się w chwili, gdy byli tam ludzie, mielibyśmy do czynienia z wielką tragedią. Bo pożar rozprzestrzenił się błyskawicznie, stąd mocne podejrzenia, że było to podpalenie – mówił portalowi TVP.Info w sierpniu jeden ze śledczych. W ciągu kilku godzin ogień pochłonął centrum handlowe, które zajmuje obszar kilku hektarów. Mieściło się tam ok 1,4 tys. stoisk.Zobacz też: Kupcy z Marywilskiej muszą poczekać. Kiedy otwarcie tymczasowego targowiska?