Zapraszamy o 21.15 do TVP Info. Jarosław Kuźniar z sentymentem wspomina pracę w Trójce. – Mieliśmy poczucie, że robimy doskonałe rzeczy, mieliśmy fantastycznych słuchaczy. Czego chcieć więcej? Ja wtedy, mając dwadzieścia parę lat, myślę sobie: „Boże, nic więcej nie chcę. Ja tutaj mogę umierać” – powiedział dziennikarz w programie „Rozmowy niesymetryczne” Doroty Wysockiej-Schnepf. Na całą audycję zapraszamy w niedzielę o godz. 21.15 do TVP Info. Jarosław Kuźniar urodził się na Dolnym Śląsku i tam stawiał swoje pierwsze kroki w dziennikarstwie. W 1999 roku przeprowadził się do Warszawy, gdzie najpierw pracował w radiowej Trójce, potem w Radiu ZET, aż trafił do TVN24, gdzie spędził dziesięć lat. Po odejściu z telewizji współpracował z Onetem, prowadząc poranny program „Onet rano”, a kilka lat później uruchomił własną platformę Voice House.Prowadząca program Dorota Wysocka-Schnepf przypomniała, że Kuźniar przywędrował do Warszawy z Dolnego Śląska.– Ty przywędrowałaś, a ja uciekłem. Powód, dla którego zmieniasz miejsce życia, zawsze jest ważny, więc trochę to była ucieczka, wędrówka za pracą – powiedział dziennikarz.Dodał, że dzisiaj powrót do rodziców jest zupełnie inny niż „długie niepowroty” wtedy, kiedy pracował w telewizji. – Jakiś rodzaj buntu i radości, że się wyrwałeś i uciekłeś. Dzisiaj, z perspektywy czasu, patrzę na to inaczej, ale wtedy to było uciekanie. Wyjeżdżamy, bo tam w Warszawie na pewno jest Ziemia Obiecana – podkreślił.Wysocka-Schnepf przypomniała, że Kuźniar był gwiazdą i rozpoznawalnym dziennikarzem, kiedy odszedł z tradycyjnych mediów. Dlaczego? Dziennikarz przyznał, że dzisiaj sam sobie to pytanie zadaje, robiąc podsumowanie przed pięćdziesiątką.Czytaj także: Michał Żebrowski: Miałem dość kłamstwa, zaboru mediów, przyjaźni z Orbanem„Czuliśmy się rodziną”– Istotne w tym wątku jest to, kim dzisiaj jest dziennikarz, co robi, kim jest twórca, gdzie są granice między dziennikarzem a twórcą. Ten moment, w którym pracujesz w Trójce w roku 1999, gdzie twoim szefem jest Piotr Kaczkowski, wchodzisz do studia czytać serwis informacyjny obok (Marcina) Kydryńskiego, młodego (Tomasza) Beksińskiego, gdzie Piotrek Kaczkowski nie tylko jest szefem, ale też kultową postacią, gdzie masz (Marka) Wałkuskiego, Wysocką-Schnepf i tysiące innych młodych, superutalentowanych ludzi, którzy w ogóle nie mają ochoty wychodzić z tego budynku – opowiada.Dodał, że twórcy tego radia czuli się rodziną.– Mieliśmy poczucie, że robimy doskonałe rzeczy, mieliśmy fantastycznych słuchaczy. Czego chcieć więcej? Każda wskazówka od Manna czy Wałkuskiego, (Jakuba) Strzyczkowskiego, (Tomasza) Sianeckiego to było coś takiego, że ja wtedy, mając dwadzieścia parę lat, myślę sobie: „Boże, nic więcej nie chcę. Ja tutaj mogę umierać”.Kiedy zmieniła się w Trójce dyrekcja i pomysł na radio, Kuźniar odszedł ze stacji. – Wielu naszych kolegów nie lubi o tym słyszeć, że są też sprzedawcami swoich treści. Dzisiaj jest tak, że jeżeli chcesz zobaczyć coś dobrego, coś, na co ktoś poświecił tygodnie, miesiące pracy, to musisz za to zapłacić. Dzisiaj bardzo istotne jest bycie wciąż merytorycznym, przygotowanym, odpowiedzialnym, a jednocześnie rozumiejącym biznes, potrzeby słuchaczy – stwierdził.Dodał, że szukał własnego miejsca i chciał sobie udowodnić, że w biznesie też potrafi się odnaleźć.– Dzisiaj widzę, ile nie wiedziałem, ale trzeba było spróbować – podsumował.Czytaj także: „Upiję się z radości”. Maciej Maleńczuk o nowych wyborach prezydenckich