Rodzice się nie przyznali. Rodzice trzyletniej dziewczynki, która bardzo poważnie poparzona zmarła w słupskim szpitalu, usłyszeli prokuratorskie zarzuty. 26-letni mężczyzna i 25-letnia kobieta nie przyznali się do winy i złożyli obszerne wyjaśnienia. – Rodzice usłyszeli zarzuty spowodowania u dziecka ciężkiego uszkodzenia ciała ze skutkiem śmiertelnym. Są to zarzuty skonstruowane wstępnie. Kierujemy wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztu w stosunku do obydwojga podejrzanych – powiedziała prok. Magdalena Kasperska z Prokuratury Rejonowej w Słupsku. Dodała, że rodzice nie przyznali się do winy. Złożyli natomiast obszerne wyjaśnienia. – W tej chwili mamy już taką konstrukcję prawną, że art. 156, par. 3 jest zagrożony karą do dożywotniego pozbawienia wolności. Ale to za wczesny etap, aby w ogóle o tym rozmawiać – podkreśliła prokurator Kasperska. Czytaj także: Tragedia w Krakowie. Zabił kolegę, a potem siebiePrzez godzinę walczyli o jej życie – W piątek rano do szpitalnego oddziału ratunkowego słupskiego szpitala pogotowie przywiozło małą dziewczynkę z rozległymi oparzeniami. Nasi lekarze około godzinę walczyli o jej życie. Niestety, nie udało się jej uratować – mówiła Radiu Koszalin Monika Zacharzewska-Tomasik z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku. Policjanci zatrzymali opiekunów dziewczynki. Na razie służby są oszczędne w udzielaniu informacji o roli tych osób w tragedii. – Policjanci otrzymali zgłoszenie ze słupskiego szpitala o śmierci trzyletniej dziewczynki, która z rozległymi poparzeniami miała zostać przywieziona do szpitala przez zespół pogotowia. Policjanci zatrzymali 25-letnią kobietę i 26-letniego mężczyznę – mówił portalowi TVP.Info asp. Jakub Bagiński, rzecznik słupskiej policji. Jak nieoficjalnie ustaliło Radio Koszalin, dziewczynka miała trafić do szpitala w skrajnie złym stanie: była odwodniona i wyniszczona. Czytaj także: Trzylatek przygnieciony podczas wycinki drzewa. Dziecko nie żyje