Nerwówka przed defiladą na Placu Czerwonym. Wielka rosyjska armia, która zajęła 20 procent terytorium Ukrainy, od kilku dni rozpaczliwie broni własnego nieba. Falowe ukraińskie ataki mogą być preludium do działań w Dniu Zwycięstwa. Władimir Putin jest przerażony wizją zdestabilizowania uroczystości na Placu Czerwonym, w obecności ponad 20 przywódców zaprzyjaźnionych państw. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył, że jego rząd nie może zagwarantować bezpieczeństwa zagranicznym delegacjom, które przyjadą do Moskwy, aby wziąć udział w Paradzie Zwycięstwa, która odbędzie się 9 maja – w 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej.Zełenski: „Ukraina nie może dać żadnych gwarancji” bezpieczeństwa– Nasze stanowisko jest bardzo proste w stosunku do wszystkich krajów, które 9 maja udadzą się do Rosji: nie możemy ponosić odpowiedzialności za to, co wydarzy się na terytorium Federacji Rosyjskiej – powiedział Zełenski reporterom 3 maja, według doniesień ukraińskiej agencji informacyjnej Interfax.Prezydent Ukrainy dodał też, że to Rosja, na swoim terenie, powinna zapewnić bezpieczeństwo swoim gościom, a Ukraina w tym względzie „nie może dać żadnych gwarancji”, sugerując również możliwość rosyjskiej prowokacji. Należy jednak dodać, że Ukraińcy od początku wojny nie atakują cywilów, a jakakolwiek akcja na Placu Czerwonym oznaczałaby wiele ofiar wśród zwykłych obywateli. Mimo to rosyjskie elity nie mogą spać spokojnie.Zobacz także: Moskiewskie lotniska zamknięte. Atak UkrainyWładimir Putin od dawna starał się zabezpieczyć imprezę pod murami Kremla, proponując trzydniowy rozejm, począwszy od 7 maja. Zełenski wyszedł z kontrpropozycją 30-dniowego pokoju, ale nie spotkało się to z zainteresowaniem rosyjskich władz. Bombowce Tu-95 przeniesione na... SyberięPewne jest, że Ukraińcy z pewnością nie ułatwią Putinowi życia 9 maja. Przygotowują się do tego już od dłuższego czasu. Od trzech dni przeprowadzają zmasowane ataki powietrzne na infrastrukturę obronną Rosji. W ciągu jednej nocy potrafią wysłać nawet do 500 dronów. W tym czasie zaatakowali m.in. dwa lotniska wojskowe – Kubinkę w okolicach Moskwy i Szajkowkę (region kałuski). Według nieoficjalnych informacji stacjonowały tam myśliwce MiG-i 29 i Su-27 (Kubinka) oraz bombowce Tu-22M3 (Szajkowka), które miały wziąć udział w moskiewskiej defiladzie 9 maja.Rosjanie, ze względów bezpieczeństwa, ściągnęli też w okolice Moskwy ogromną liczbę zestawów obrony powietrznej S-300 oraz S-400. Ukraińskie media poinformowały, że w grę wchodzi nawet 280 systemów obrony przeciwlotniczej. Część z nich jest sprowadzona z Białorusi, ale cześć pochodzi z osłony strategicznych obiektów w Rosji, co także Ukraińcy wykorzystują. Tylko w nocy z 6 na 7 maja zaatakowali skutecznie dronami zakłady Spław NPO w Tule produkujące elementy wyrzutni rakietowych oraz fabrykę EM-Cable w Sarańsku – wytwórcę kabli i światłowodów. Analitycy białego wywiadu dostrzegli też przesuniecie bombowców strategicznych Tu-95 aż na... Syberię, a lotnisko Bieła. Zobacz także: Zbrodniarze wojenni na trybunie honorowej w MoskwieNieustanne ataki dronowe sparaliżowały niemal zupełnie cywilny ruch lotniczy w kilku regionach. Jak informują lokalne władze, co najmniej 60 tys. pasażerów utknęło na lotniskach w całej Rosji. Rosyjskie Stowarzyszenie Organizatorów Turystyki (ATOR) poinformowało, że od wtorkowego wieczoru utrudnienia dotknęły 350 lotów w Moskwie, Petersburgu, Soczi i kilku innych miastach.Strach przed kompromitacją na Placu CzerwonymRosyjskie ministerstwo obrony twierdzi, że 7 maja, w ciągu ostatnich 24 godzin, zniszczono 524 ukraińskie drony – rekordową liczbę. Utrudnienia też dotknęły oczywiście trzy moskiewskie lotniska – Wnukowo, Szeremietiewo i Domodiedowo. W stolicy odwołano 110 lotów.Największe problemy są jednak dopiero przed mieszkańcami Moskwy. Przerażone rozmachem ukraińskich działań rosyjskie władze (według nieoficjalnych informacji) planują wyłączenie 9 maja w godzinach 9-13 Internetu w mieście oraz zawiesić w tym czasie działanie sieci komórkowych. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przeprosił za utrudnienia i powiedział, że potrwają one nawet do 10 maja. Wszystko ze względu na bezpieczeństwo oraz „niebezpieczne sąsiedztwo”. Zobacz także: Rosja złamała własne słowo 700 razy. „Można się było spodziewać” Pewne jest, że to będą cztery godziny największego napięcia dla kremlowskich elit od wybuchu wojny w Ukrainie. Zakłócenie uroczystości na Placu Czerwonym, gdzie będzie m.in. prezydent Chin Xi Jinping, byłoby wielką kompromitacją i kosztowałoby kilka generalskich głów.