Wspomnienie konklawe z 1978 roku. To wydarzenie zmieniło historię Kościoła. Na pewno Polski, pewnie również całego świata. Wybór Karola Wojtyły na papieża był, w terminologii sportowej, niespodzianką, ale nie sensacją. Zęby na watykański tron ostrzyli sobie przede wszystkim dwaj Włosi. A gdzie dwóch się bije... „Jeśli cię wybiorą – nie odmawiaj.”To właśnie te słowa, wypowiedziane przez prymasa Stefana Wyszyńskiego do Karola Wojtyły podczas przerwy obiadowej w Kaplicy Sykstyńskiej, mogły zdecydować o losach nie tylko jednego człowieka, ale całej epoki. *Październik 1978. Włoskie dzienniki są przekonane, że nowym papieżem zostanie ktoś z ich podwórka. Wybór ograniczał się do dwóch kandydatów, jakże różnych. Po jednej stronie był arcybiskup Genui Giuseppe Siri – twardogłowy konserwatysta. Po drugiej – Giovanni Benelli, wpływowy modernizator. W kuluarach rozgrywała się bezpardonowa walka frakcji: twardych z miękkimi, północnych z południowymi, Kurii z duszpasterzami. Po śmierci Jana Pawła I, który rządził tylko 33 dni, nikt nie chciał powtórki z chaosu. Wybór trzeba było przemyśleć i dobrze przygotować. Kościół tego potrzebował.Niewielu spodziewało się jednak, że za kilkadziesiąt godzin z loggii bazyliki św. Piotra padnie zdanie: Habemus Papam… Carolum Wojtyła.Opór KuriiGiuseppe Siri, arcybiskup Genui, uważany za papabile już w 1958 i 1963 roku, był reprezentantem starej szkoły: monarchicznego papiestwa, surowej dyscypliny, antymodernistycznej doktryny. Po drugiej stronie stał Benelli – jeszcze nie tak dawno człowiek numer dwa w Kurii, teraz arcybiskup Florencji. Ambitny, energiczny, lecz silnie związany z watykańską biurokracją. Tę dwubiegunowość obserwowali z niepokojem kardynałowie spoza Włoch, widząc, że ani konserwatywny dogmatyzm, ani kurialny pragmatyzm nie odpowiadają na głębszy kryzys Kościoła.Ten kryzys miał zresztą wiele wymiarów. Po Soborze Watykańskim II, świat katolicki zaczął się zmieniać szybciej niż sam Watykan. Spadek powołań w Europie Zachodniej, kryzys autorytetu, rosnąca potrzeba duszpasterstwa w Trzecim Świecie, a przede wszystkim rozdźwięk między centralną administracją a realnymi problemami ludzi wierzących. W tym wszystkim Kuria Rzymska była często postrzegana jako zabetonowany aparat, niezdolny do reform, silniejszy niż sam papież. To, w żadnym razie, nie był tylko stereotyp: Paweł VI wielokrotnie rozbijał się o opór własnych współpracowników. Jan Paweł I, duchowny spoza układu, zmarł zanim zdążył cokolwiek zmienić.Trzej KrólowieW takich okolicznościach kardynałowie coraz śmielej spoglądali poza granice Włoch. O podobnym przełomie mówiło się już przed sierpniowym konklawe, ale wtedy duchowni nie byli jeszcze gotowi. Świat nie był gotowy. Teraz szukano kogoś, kto mógłby zbudować pomost między duszpasterstwem a myślą teologiczną; kogoś, kto nie będzie urzędnikiem, lecz przewodnikiem. I właśnie wtedy udzielać zaczęli się kardynałowie, których historia zapamięta – nie tylko z powodu charakterystycznych nazwisk – jako „Trzech Królów”: Franz König z Wiednia, John Krol z Filadelfii i Paul-Émile Léger z Montrealu. To oni, niezależnie od siebie, widzieli w Karolu Wojtyle kandydata, który może wyprowadzić Kościół z impasu. Nie dlatego, że był Polakiem, ale dlatego, że był człowiekiem modlitwy, myślicielem, uczestnikiem Soboru, a jednocześnie kimś, kto znał rzeczywistość totalitaryzmu od środka.König już w sierpniu wspierał Wojtyłę. Nieformalnie, dyskretnie, ale bardzo konsekwentnie. Potem, w październiku, działał już bardzo otwarcie. W jego imieniu rozprowadzano wśród kardynałów egzemplarze książki „Signum Contradictionis”, zapis rekolekcji, które Wojtyła prowadził w 1976 roku dla Pawła VI i Kurii Rzymskiej. Książka zrobiła ogromne wrażenie. Wielu kardynałów zabrało ją ze sobą do Kaplicy Sykstyńskiej. To był gest bardziej symboliczny niż propagandowy. Pokazywano: oto człowiek, który rozumie nie tylko Kościół, ale i świat. Człowiek, który nie mówi w imieniu frakcji, lecz postępuje w zgodzie z własnym sumieniem.Kogoś takiego – przekonywano – potrzebuje teraz nie tylko Watykan.„Myślałem, że przyjeżdżam na pogrzeb”Wojtyła nie prowadził kampanii. Przeciwnie – zachowywał spokój. Pozwalał sprawom toczyć się swoim biegiem. Spał w pokoju numer 91. W środku, wspominali potem kardynałowie, znajdował się filozoficzny kwartalnik o marksizmie. Zainteresowanie ideologicznym przeciwnikiem, nie w duchu nienawiści, lecz zrozumienia – to była metoda Wojtyły. Pytano go później, czy spodziewał się wyboru. Odpowiedział: „Myślałem, że przyjeżdżam na pogrzeb, a nie na wybory.” Ale jego reakcja po ogłoszeniu wyniku wskazuje, że dojrzewał do tej możliwości od dłuższego czasu.Przed obiadem 16 października sprawa była jeszcze otwarta. Benelli miał 70 głosów, Wojtyła – 40. Wystarczyło jedno wahnięcie. I ono nastąpiło. Głosowanie po przerwie obiadowej dało Polakowi 73 głosy. W kolejnym – 99. Kiedy kardynał Villot zadał rytualne pytanie: „Czy Wasza Eminencja przyjmuje wybór?”, Wojtyła – jak opowiadał później ks. Piasecki – miał łzy w oczach. Ale nie zawahał się.Zaraz po wyborze siedział z głową w dłoniach. Kardynał Hume wspominał, że był to jeden z najsmutniejszych widoków, jakie widział w życiu. Człowiek, który właśnie został papieżem, opłakiwał utratę siebie. To nie był moment triumfu. To był moment ofiary.Osiem głosowańChoć przebieg konklawe otoczony jest ścisłą tajemnicą, a każdy z kardynałów-elektorów przysięga milczenie pod groźbą ekskomuniki – z biegiem lat, dzięki rozmowom, pamiętnikom i badaniom watykanistów, udało się w miarę precyzyjnie zrekonstruować, jak wyglądało głosowanie, które przyniosło Kościołowi papieża z Polski.Nie był to wybór jednogłośny ani oczywisty. Karol Wojtyła pojawił się w kalkulacjach kardynałów dopiero wtedy, gdy włoskie frakcje zaczęły się wzajemnie blokować, a dwaj główni kandydaci nie potrafi przebić przez mur wahań, lęków i politycznych rachub. Kolejne głosowania ujawniały nie tyle siłę poszczególnych kardynałów, co zmęczenie polityczną grą. W końcu, zamiast szukać kompromisu między sobą, kardynałowie zwrócili się ku człowiekowi, który nie należał do żadnej z frakcji.⌛️ Głosowanie 1:Giuseppe Siri – 23 głosyGiovanni Benelli – 22Corrado Ursi – 18Pericle Felici – 17Salvatore Pappalardo – 15Karol Wojtyła – 5Pierwsze głosowanie miało charakter orientacyjny. Przodowali, zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, Siri i Benelli, czyli konserwatysta i reformator. Wojtyła pojawił się w dolnej części stawki. Doceniony, ale raczej niezuważony.⌛️ Głosowanie 2:Benelli – 40Felici – 30Ursi – 18Siri – 11Wojtyła – 9Siri szybko pogrzebał swoje szanse. „Policzono”, że silny konserwatysta nie przejdzie, nie tego Kościół potrzebował, nie tego chcieli kardynałowie. Stąd wzmocnienie pozycji Benelliego, stąd lepsze wyniki Feliciego czy Ursiego. Kilka głosów zyskał też Wojtyła, choć wciąż był raczej ciekawostką niż realną opcją.⌛️ Głosowanie 3:Benelli – 45Felici – 27Ursi – 18Wojtyła – 9Benelli umocnił się na prowadzeniu. By marzyć o zwycięstwie, potrzebował jeszcze 30 głosów. Tak niewiele i tak wiele zarazem... Wojtyła został z dziewięcioma, co sygnalizowało, że ma stałą grupę poparcia. Ktoś naprawdę w niego wierzył.⌛️ Głosowanie 4:Benelli – 65Wojtyła – 24Giovanni Colombo – 14Ursi – 4Ci, którzy wierzyli w Ursiego, przenieśli swoje zainteresowanie na Wojtyłę, który dość niespodziewanie stał się drugą siłą konklawe. Benelii był już bardzo blisko: brakowało tylko dziesięciu głosów, by nad Kaplicą Sykstyńską pojawił się biały dym. Drugiego dnia zostało jeszcze jedno glosowanie...⌛️ Głosowanie 5:Benelli – 70Wojtyła – 40Colombo – rezygnujeBenelli osiąga maksimum swojego poparcia. Jest blisko, ale… nie dość blisko. Włoscy kardynałowie nie są zgodni. Colombo, choć pojawił się jako kandydat jednoczący, nie czuje się na siłach – i prosi o wycofanie swojej kandydatury. Głosy po jego odejściu nie przeszły automatycznie na Benelliego. Więcej zgarnął Wojtyła, który znienacka stał się wielkim faworytem.⌛️ Głosowanie 6:Benelli – 59Wojtyła – 52Dla Benellego to koniec. Spada o 11 głosów, co oznacza, że kardynałowie utracili wiarę, że może zgarnąć wymaganą większość. Cieszą się przeciwnicy Benelliego, którzy w Wojtyle widzą realną, silną i – co kluczowe – akceptowaną przez siebie alternatywę. Trzeci dzień konklawe to wyraźne zbliżenie do ostatecznego porozumienia.⌛️ Głosowanie 7:Wojtyła – 73Benelli – 38Decydująca przerwa obiadowa. Podczas niej dochodzi do rozmowy Wojtyły z prymasem Stefanem Wyszyńskim. To wtedy, jak relacjonowano, padają słowa: „Jeśli cię wybiorą – nie odmawiaj.” Wojtyła jest już o włos od wymaganych 75 głosów. Dla Benelliego to symboliczny upadek – traci większość, zostaje mu mniej niż 40 głosów. Nie ma szans.⌛️ Głosowanie 8 (ostatnie):Wojtyła – 99Benelli – (reszta, prawdopodobnie poniżej 20)To już nie głosowanie, to aklamacja. Poparcie dla Wojtyły okazuje się miażdżące. Wyraźnie przekracza wymagany próg. To ważne: dostaje nie tylko urząd, ale też moralny mandat.*Gdy pojawił się na balkonie Bazyliki św. Piotra, tłum zamarł. Ogłoszono: „Habemus Papam – Carolum Wojtyła”. Nie było telefonów ani internetu. Gazety pisały o Włochach, przewijał się Argentyńczyk, ale Wojtyła? Kto to jest? Ktoś zapytał: „Czy to Afrykanin?” Inni – „Czy to Niemiec?”. Nie ukrywano zaskoczenia, ale i... entuzjazmu.Nowy papież, mimo widocznego wzruszenia, stanął przed setkami tysięcy ludzi i powiedział: „Nie wiem, czy potrafię dobrze mówić po waszemu, po włosku. Jeśli się pomylę – poprawcie mnie.” Kilka słów wystarczyło, by zdobyć sympatię. Nie był Włochem, ale od pierwszych sekund mówił jak jeden z nich. „Swój chłop”, którego natychmiast polubili.W kolejnym zdaniu padła fraza, która przeszła do historii: „Z dalekiego kraju, ale zawsze bliskiego przez wspólnotę wiary i chrześcijańskiej tradycji.” To była nie tylko deklaracja geograficzna, ale także program duchowy. Zaczynał się pontyfikat, który zburzył wiele starych kategorii. Kościół miał nowego papieża – i nie był to już „książę Rzymu”, lecz człowiek, który urodził się pod okupacją, dorastał w komunizmie, a jego świat duchowy ukształtował się pod presją historii, nie w jej cieplarnianych warunkach.„Polska mafia”Jak nietrudno się domyślić, Moskwa nie zareagowała najlepiej. Przez pierwsze godziny wierzono, że może to być jakiś włoski kardynał o obcobrzmiącym nazwisku. Gdy potwierdzono, że chodzi o metropolitę Krakowa, partyjni oficjele zamilkli. „W kręgach KGB ukuto teorię spiskową, według której wybór Wojtyły był efektem działania ‘polskiej mafii’ w Watykanie i Waszyngtonie” – mówił Jacek Moskwa w rozmowie z Onetem. Sugerowano, że Zbigniew Brzeziński, doradca prezydenta Cartera, miał wpływ na decyzję kardynałów. Podnoszono także nazwisko Edmunda Muskiego – ówczesnego sekretarza stanu, również Polaka z pochodzenia. Prawdy w tym było niewiele, ale paranoicy z ZSERR nie potrzebowali faktów. Potrzebowali wrogów.W rzeczywistości nikt z zewnątrz nie zdecydował o wyborze Wojtyły. Kardynałowie nie działali z inspiracji politycznej – przeciwnie. Ich decyzja była duchowym odruchem wobec impasu instytucjonalnego i potrzeby „czegoś nowego”, rozumianego na wiele sposobów. Ale nie można nie zauważyć, że wybór Polaka był także, choćby pośrednio, silnym sygnałem dla świata. Pokazywał, że Kościół przestał być eurocentryczny i italocentryczny. Że jego centrum może znajdować się nie tylko przy via della Conciliazione, ale też w Nowej Hucie, w Manili, w Lagos czy Meksyku.Narodowe katharsisZ perspektywy Polski wybór Jana Pawła II był zarówno duchowym przełomem, jak i narodowym katharsis. W kraju, w którym Kościół był jedyną względnie niezależną instytucją, papież rodem z Wadowic oznaczał nie tylko awans, ale i ogromne zobowiązanie. Kardynał Wyszyński – przez dekady uważany za realnego przywódcę duchowego Polaków – nie okazywał zazdrości. „Jeśli cię wybiorą, nie odmawiaj”. To był moment przeniesienia odpowiedzialności. Nie za Polskę – za Kościół powszechny.Wbrew późniejszym sugestiom, między Wojtyłą a Wyszyńskim nie było konfliktu. Istniała różnica pokoleń, różnica stylu, pewnie nawet postrzegania świata – ale nie było tam złego napięcia. „W kraju Wojtyła usuwał się w cień, za granicą to Wyszyński go wspierał. Ich relacja była harmonijna” – podkreślał Moskwa. To także świadectwo klasy obu ludzi.Nowy papież wiedział, że nie będzie łatwo. Jeszcze tego samego dnia zaczął planować podróż do Ameryki Łacińskiej. Wiedział, że Kościół wymaga obecności, nie tylko orędzi. Wiedział też, że jego wybór wzbudzi nadzieje, ale i niepokój. Kiedy pytano go, jak się czuje jako papież, odpowiedział: „Jakbym tam zawsze siedział.”Wybór człowieka spoza układów, spoza Italii, spoza Kurii, okazał się przełomem dla Kościoła. Pontyfikat Jana Pawła II trwał niemal 26 lat i pozostaje dla wielu niedoścignionym wzorem.*konklawe w tvp.info:kto nowym papieżem? sprawdź faworytówtego nie wiedzieliście o konklawe. 10 zaskakujących faktówkto wybierze papieża? lista kardynałówkonklawe a rzeczywistość; jak oscarowy film ma się do prawdy?jak wybiera się papieża? wszystko, co trzeba wiedzieć o konklaweo której poznamy nowego papieża? harmonogram konklawejakie imię wybierze nowy papież?wspomnienie wyboru JP2ile trwa konklawe?biały dym i... co dalej? pierwsze chwile nowego papieżasylwetki faworytów:Pietro Parolin / Matteo Zuppi / Peter Turkson / Luis Tagle / Konrad Krajewski