Giną miliony ptaków. Polska jest krajem Unii Europejskiej najbardziej dotkniętym ptasią grypą. Dla zaostrzenia środków bezpieczeństwa wypracowano porozumienie między Warszawą a Brukselą, jednak „umowa ta pozostaje niepewna” – pisze portal „Politico”. Fala ptasiej grypy, polityka dyktowana przez przemysł oraz rosnące ryzyko etyczne i biologiczne obnażają wady produkcji mięsa z drobiu. Kurniki dla drobiu najbardziej stłoczone są w środkowej Polsce. Hodowane w nich ptaki żyją szybko, rosną jeszcze szybciej i kończą swoje życie na przemysłowych liniach uboju. Przeznaczone są na eksport do Niemiec, Wielkiej Brytanii i Arabii Saudyjskiej – czytamy w „Politico”.Na całym świecie decydenci od dawna opowiadają się za drobiem jako „mięsem przejściowym” – alternatywą dla wołowiny, która jest szkodliwa dla klimatu. Kurczak jest mniej emisyjny, stosunkowo niedrogi i często traktowany jako mniej tłusta opcja w porównaniu z wieprzowiną lub wołowiną.Tymczasem nowa fala wysoce patogennej ptasiej grypy przetacza się przez kontynenty, zabijając setki milionów ptaków i zagrażając niektórym gatunkom ssaków. Wirus jest coraz bliżej przedostania się na ludzi.W USA w ostatnim roku wybito ponad 90 mln ptaków. W Polsce, kraju UE najbardziej dotkniętym chorobą, w pierwszych miesiącach 2025 r. wybito ponad 11,5 mln ptaków, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa.Bruksela groziła środkamiKomisja Europejska na początku kwietnia podjęła działania w celu rozszerzenia stref ochrony i zaostrzenia przepisów bezpieczeństwa biologicznego w Polsce. W kraju wykryto około 80 z 200 potwierdzonych ognisk ptasiej grypy w UE w tym roku. Komisja ostrzegła, że początkowa reakcja Polski stanowiła ryzyko dla bezpieczeństwa biologicznego na rynku wewnętrznym UE. Groziła też środkami, które skutecznie zablokowałyby cały eksport z kraju.Pod presją Warszawy Bruksela wycofała się ze swoich najbardziej rygorystycznych propozycji, ale nie bez warunków. Komisja zwróciła się do polskich władz o przedstawienie „planu działania” mającego na celu powstrzymanie wirusa.Jak wyjaśnił polski minister rolnictwa Czesław Siekierski, proponowane środki – w tym strefy zamknięte i ograniczenia wprowadzania nowych stad, ale bez wstrzymania produkcji lub eksportu – pochodziły od przemysłu drobiarskiego i zostały następnie przyjęte przez rząd. Plan został formalnie zatwierdzony przez głównego lekarza weterynarii Polski i przesłany do Brukseli jako oficjalna odpowiedź kraju.Czytaj też: Polska walczy z ptasią grypą. KE akceptuje środki na ten cel„To była propozycja producentów” – powiedział Siekierski. „Została przekazana Brukseli jako nasze oficjalne stanowisko” – dodał.Siekierski wielokrotnie bronił roli sektora, nazywając go „okrętem flagowym polskiego rolnictwa”. Przyznał jednak: „Problemu ptasiej grypy w Polsce nie da się rozwiązać bez poniesienia pewnych kosztów, ale ważne jest znalezienie systemowych rozwiązań”.Ponad połowa produkcji trafia za granicęŻaden kraj UE nie ma więcej do stracenia – podkreśla „Politico”. Polska jest teraz potęgą drobiową bloku, odpowiedzialną za prawie jedną piątą wyprodukowanych kurczaków i jedną trzecią całego eksportu. Sektor ten wspiera setki tysięcy miejsc pracy i wysyła ponad połowę swojej produkcji za granicę.Prawie połowa drobiu w Polsce jest produkowana w zaledwie dwóch regionach: wielkopolskim i mazowieckim. Gdy wirus się przedostanie, konsekwencje szybko się nasilają. Większość z milionów ptaków poddawanych ubojowi wcale nie jest chora. Natomiast wykrycie nawet jednej infekcji może czasami oznaczać zabicie setek tysięcy ptaków naraz. Inne kraje europejskie stanęły w obliczu podobnych zagrożeń, ale nie na skalę Polski.System na razie działaUmowa między Warszawą a Brukselą pozostaje niepewna. Pod koniec kwietnia misja weterynaryjna UE odwiedziła Polskę, aby ocenić, czy plan jest egzekwowany i czy działa. Ostatecznego raportu można się spodziewać w nadchodzących tygodniach. Negatywny werdykt może spowodować nowe ograniczenia.Nawet minister Czesław Siekierski zdaje się teraz rozumieć, jak kruchy jest system. „Producenci dotknięci ogniskami choroby otrzymują hojne odszkodowania; ci oszczędzeni cieszą się wysokimi cenami. Kto za to płaci? Budżet państwa” – napisał w mediach społecznościowych. Dodał, że ministerstwo wyczerpało swoje roczne fundusze na bezpieczeństwo biologiczne do marca.„Dlatego uważam, że nadszedł czas, aby poważnie rozpocząć transformację rolnictwa” – wskazał. „RAZEM. Ale to oczywiście najtrudniejsza część…” – podkreślił.Czytaj też: Ptasia grypa atakuje. UE zapowiada nadzwyczajne środki w Polsce